Maciej Kwaśniewski

O honor Górali!

O honor Górali!                                                                                                                      Fot. NAC
Maciej Kwaśniewski

Mam złą informację dla realizatorów i autorów promocji filmów „Biała odwaga”. Goralenvolk nie jest wcale przemilczaną i skrywaną tajemnicą, którą Wy, twórcy, wydobywacie na światło dzienne. Istnieją o tym książki, wspominają podręczniki, pisały i piszą media, więc Wasza kampania promocyjna to daleko idące nadużycie.

Tak, my Polacy musimy się tego wstydzić, ale nikt tego nie ukrywał i nie ukrywa. Górale zbyt dużo włożyli serca i krwi w obronę Polski, aby spokojnie patrzeć, jak są utożsamiani z największymi zbrodniami w dziejach świata. A tak się, niestety, stało. Kiedy w wyszukiwarce google zaczniecie szukać informacji o góralach w czasie II wojny światowej czy w Legionach, wychodzą niemal tylko teksty o Goralenvolku. Jeżeli liczyliście na skandal, to macie go w postaci własnej niewiedzy.

O zwodniczości uproszczeń
„Biała odwaga” to „historia dwóch podhalańskich rodów wystawionych na najtrudniejszą próbę podczas niemieckiej okupacji”. Film wchodzi na ekrany 8 marca. Nie oglądałem filmu i nie piszę o nim. Piszę o kampanii promocyjnej i hasłach, którymi się posługuje, bo mam obawy, że kampania ta i sam obraz, jaki by nie był, przyczyni się do uproszczenia i utrwalenia niezwykle groźnego zjawiska utożsamienia polskich górali ze zdradą. I to najgorszą z możliwych, zdradą z hitlerowskimi Niemcami.

Szanowni Twórcy filmu „Biała odwaga”! Trudno się zgodzić z opinią, że środowisko filmowe to seksualni drapieżcy i mobberzy. Że nawet największe i prestiżowe nagrody filmowe to system korupcji i podejrzanych wpływów. Nie zgadzacie się z tym, prawda? A przecież na podstawie informacji z ostatnich lat można tak przypuszczać.

CZYTAJ TAKŻE: Wojciech Szatkowski: Nie górale wymyślili Goralenvolk. Idea ta została stworzona przez Niemców

Czy Francuzi, którzy utworzyli kolaboracyjne państwo w czasie II wojny światowej i wysyłali francuskich Żydów do Auschwitz, którzy żyli w Paryżu pokazami mody, normalną prasą i wygrzewaniem się z kawą na Montmartre to zdrajcy i sojusznicy Hitlera? Nikt takiego uproszczenia nie stosuje, choć akurat swoją wojenną historię Francuzi dość dobrze kamuflują.

„Biała odwaga” to „film odkrywający przemilczany rozdział w historii Polski”, poruszający „temat tabu”, temat „wyparty ze społecznej świadomości”, „nie wspominają o nim szkolne podręczniki” - cytuję za promocyjnymi tekstami i wywiadami reżysera Marcina Koszałki i współscenarzysty Łukasza M. Maciejewskiego, który jest historykiem z wykształcenia.

Jest to kompletna nieprawda! „Goralenvolk. Historia zdrady”, historyczna monografia dr. Wojciecha Szatkowskiego z 2012 r. ma 670 stron! Wywiad z Autorem publikujemy na sąsiednich stronach. O zdradzie części górali wspomina każda przekrojowa historia Polski tego okresu, także fundamentalna, popularna, a wydana przez IPN książka „Od niepodległości do niepodległości”, obejmująca dzieje Polski od 1918 do 1989 r. To także Bartłomieja Kurasia i Pawła Smoleńskiego „Bedzies wisioł za cosik. Godki podhalańskie”, w której jeden z rozdziałów poświęcony jest Wacławowi Krzeptowskiemu, jednemu z przywódców góralskich kolaborantów. Innym bohaterem tej książki jest Józef Krzeptowski, słynny kurier tatrzański, dziesiątki razy narażający życie, po wojnie zesłany przez Sowietów na Syberię.

To dziesiątki tekstów naukowych i popularnych. Każdy materiał o czasach okupacji wspomina o góralach, którzy przeszli na niemiecką stronę. Więc albo twórcy czegoś nie doczytali, albo specjaliści od promocji filmu przekonali ich, że trzeba widzom zaserwować taką właśnie narrację, bo wtedy rzucą się do kin. Problem w tym, że przeciętnie wykształcony człowiek zdaje sobie doskonale sprawę, że Goralenvolk istniał. Tym samym autorzy kampanii promocyjnej trochę się ośmieszają. Ale to jest ich koszt.
Koszt społeczny, to kolejne neutrony połączeń w internecie prowadzące do skojarzenia, że górale to zdrajcy. Tymczasem zawdzięczamy im więcej, niż nam się zdaje.

O micie góralszczyzny i wolnej Polski
Tatry i Zakopane stały się w XIX wieku częścią wielkiego niepodległościowego mitu. Górale powszechnie utożsamiani byli z fundamentalnymi cechami narodowymi zachowanymi tu, w izolacji od świata, bez zmian. Najwięksi twórcy przyjeżdżali pod Tatry sycąc się krajobrazami, patrząc na surowe góralskie rysy, jak na wizerunki mieszkańców odkrytej właśnie ojczystej Atlantydy. Ściągały tu najbardziej szlachetne jednostki, pełne poświęcenia i pracy dla ogółu. Tatry, Zakopane i góralszczyzna to jeden z fundamentów polskiej kultury czterech dekad przełomu XIX i XX w. Dekad najważniejszych dla odrodzenia się państwa.

Od początku wieku XX Zakopane i Tatry stały się miejscem wykluwania się idei kulturowych i niepodległościowych. Nawet kilka tysięcy ludzi - górali i inteligentów z Zakopanego i Podhala mogło w latach 1912-1922 być uczestnikami działań i walk o niepodległość.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zakopane w czasach hitlerowskiej okupacji. Unikatowe zdjęcia z czasów wojny

Przypomnieć trzeba, że w połowie sierpnia 1913 roku uczestnicy Szkoły Oficerskiej (elita przyszłych legionów i II RP) Związku Strzeleckiego na czele z Józefem Piłsudskim i Kazimierzem Sosnkowskim wkroczyli do Zakopanego. Strzelcy poruszali się zwartymi kolumnami, byli pod bronią, urządzali nawet coś na kształt defilad, Józef Piłsudski wygłaszał odczyty o strategiach wojennych. Akcja wywołała w Zakopanem zrozumiałą sensację zarówno wśród turystów, jak i władz austriackich, które zażądały rozbrojenia oddziału. Piłsudski odmówił. Strzelców było 90, a austriackich żandarmów kilkunastu. To właśnie tu, na Podhalu, entuzjastycznie tworzone były też drużyny Sokoła, organizacji niemal masowej, której członkowie zasilali potem szeregi przyszłego Wojska Polskiego.

To z Zakopanego w sierpniu 1914 r. wyruszył Józef Piłsudski objąć dowództwo nad Kompanią Kadrową. To tu w październiku 1918 r. powstała Rzeczpospolita Zakopiańska, pierwsza na ziemiach polskich niepodległa władza. To tu powstała Kompania Wysokogórska, jedna z pierwszych formacji rodzącego się Wojska Polskiego.

Kiedy rok później Piłsudski wrócił na Podhale, już na czele Legionów, napisał:
„Warunki wojny na Podhalu okazały się i pod innym względem nadzwyczaj przyjemne. Mówię tu o stosunkach z ludnością. Nie było tu, jak w Królestwie, gwałtownego i najczęściej daremnego szukania oparcia i zrozumienia wśród ludności cywilnej. Nie trzeba było tu niczego szukać, bo wszystko, czego dusza żołnierza walczącego dla szczęścia Ojczyzny pragnie, było mu dane. Tu czułem się w Ojczyźnie, czułem się potrzebnym dla niej, jako jej obrońca. Od góry do dołu - ksiądz, gazda góralski czy jego gaździna, mieszczanin czy robotnik, wszyscy szukali po prostu okazji, aby w czemkolwiek dopomóc lub przynajmniej okazać swą sympatję dla nas. Młodzi chłopcy chodzili na wywiady przed wojskiem. Robiono to za zgodą wsi, która wprost wyznaczała, kto ma iść. Więcej! By chłopak nie mógł skłamać, że był tam, gdzie go posłano, musiał wrócić z pieczęcią gminną, wyciśniętą na portkach, jako namacalne świadectwo swej sprawności. W żadnej chacie czy domu nie odczuło się, że jesteśmy ciężarem, pomimo że przecież wojsko nie należy do najprzyjemniejszych gości”.

Tymczasem, przypomnę, w wyszukiwarce google hasło górale w legionach pokazuje niemal wyłącznie informacje dotyczące Goralenvolku i Legionu Góralskiego SS.

Górale uczestniczyli w wojnie polsko-bolszewickiej, w II RP istniały specjalne jednostki rekrutujące się z ludności Podhala, na czele ze słynnymi Strzelcami Podhalańskimi i ich twórcą, legendarnym dowódcą gen. Andrzejem Galicą. W czasie II wojny światowej działała na tych terenach Konfederacja Tatrzańska, a legendą okryli się tzw. kurierzy tatrzańscy, przeprowadzający ludzi i przenoszący tajne informacje między konspiracją w kraju a strukturami Rządu Londyńskiego.

Pierwsze niemieckie represje przeciw ludności cywilnej dotyczyły także Podhala. W pierwszym odjeżdżającym z Tarnowa transporcie do Auschwitz znalazły się osoby z Podhala. Przypomnijmy, że chodzi o tzw. akcję AB, której celem była „przyspieszona likwidacja znajdującej się w naszych rękach większości buntowniczych polityków, głoszących opór i innych osobników politycznie podejrzanych”. W tym transporcie był m.in. Bronisław Czech, w Auschwitz uczestnik konspiracji rotmistrza Witolda Pileckiego. Kiedy wyszukujemy frazę „górale II wojna światowa” znów wychodzi tylko Goralenvolk, a jednocześnie google podpowiada frazę wyszukiwania „zapomniana
zdrada górali”.

O kilku obrazach z przeszłości
5 sierpnia 1914 roku Mariusz Zaruski spod pensjonatu Stamary wyprowadza do Krakowa kompanię złożoną z górali i taterników. Zostanie ona wcielona do Legionów Józefa Piłsudskiego.

13 października 1918 r. naczelnik Zakopanego Wincenty Regiec, bez pozwolenia władz austriackich, zwołał wiec ludowy. Do sali Sokoła przyszło ponad 200 osób. Inicjatorami byli miejscowi endecy z późniejszym długoletnim wójtem Medardem Kozłowskim. Cel był jeden - przejąć władzę z rąk austriackich. Endecy nie chcieli przejąć jej dla siebie. O wejście do tymczasowych władz poprosili Stefana Żeromskiego, Franciszka Pawlicę z PSL Piast, majora Mariusza Zaruskiego, twórcę TOPR, oficera Legionów i Wincentego Szymborskiego (zarządcę dóbr hr. Zamoyskiego, przyszłego ojca Wisławy Szymborskiej). Na wiecu przedstawiono deklarację mówiącą o powstaniu niepodległej Polski, uznaniu Komitetu Narodowego w Paryżu jako reprezentanta Polski i polskości Spisza i Orawy. Była to pierwsza publiczna deklaracja o istnieniu Polski na jej terenie!

Na początku czerwca 1919 roku Kompania Wysokogórska, oddział polskiego wojska złożony z zakopiańskich taterników, narciarzy, ratowników TOPR i górali, stoczyła wcale nie pierwszą już na tym terenie wojnę o polskie granice. Wojnę bez żadnego wystrzału. Kompania na wieść o posuwaniu się w stronę Tatr jednostek komunistycznej węgierskiej Armii Czerwonej przeszła przez Tatry, zajęła jedną ze słowackich miejscowości, dając do zrozumienia, że Polska będzie broniła swojego terytorium. Później kompania wyruszyła na fronty wojny polsko-bolszewickiej.

O góralszczyźnie, która zachwyciła świat
Warto przypomnieć jeszcze jeden fakt. Rok 1925 to największy sukces polskiej sztuki w dziejach. Międzynarodowa Wystawa Sztuki Dekoracyjnej i Nowoczesnego Przemysłu w Paryżu była największym wydarzeniem epoki. To jedyne zgromadzenie twórców, które zaprogramowało i nazwało nowe zjawisko kulturowe naszej cywilizacji, które znamy od tamtego wydarzenia jako art déco. W Paryżu polscy artyści, pierwszy raz po odzyskaniu niepodległości, zaprezentowali światu swoje dzieła pod flagą narodową i stworzyli styl narodowy. Polacy zdominowali artystycznie wystawę: zdobyli dwieście wyróżnień, trzydzieści pięć grand prix, siedemdziesiąt złotych medali. Większość z tych dzieł inspirowanych było sztuką ludową Podhala.

Polskie art déco zrodziło się właśnie na styku ludowej sztuki Podhala i najświeższych światowych trendów estetycznych dążących do syntezy form i geometryzacji. Fascynacja sztuką góralską towarzyszyła polskim twórcom od początku wieku XX.

O filmie, najważniejszej ze sztuk i odpowiedzialności
Przypomnę raz jeszcze. Na razie mówimy tylko o zjawisku, które już występuje. Postawa górali w czasie II wojny światowej w świecie mediów elektronicznych to „zapomniana zdrada górali”. Ten sam element eksploatuje promocja filmu. Dwa pierwsze z brzegu historyczne podcasty na YouTube mają łącznie około dwa miliony wyświetleń. Kiedy film „Biała odwaga” osiągnie jedną czwartą tego, będzie to wielki sukces.

Szanuję dorobek reżysera Marcina Koszałki, jego film na kanwie życia krakowskiego seryjnego mordercy Karola Kota, dwa paradokumenty: o umieraniu aktora Jerzego Nowaka („Istnienie”) i o stanie nieważkości wspinacza Piotra Korczaka („Deklaracja nieśmiertelności”). Trudno jest jednak znieść ekshibicjonistyczny obraz własnej rodziny („Jakiego pięknego syna urodziłam”). Piękne są jego zdjęcia do wspaniałych filmów „Rysa”, „Uwikłanie”, „Pręgi” czy „Rewers”. To kawałek historii kina ostatnich 20 lat.

Szanuję prawo twórcy do swojego obrazu rzeczywistości, interpretacji historii, do przetwarzania faktów na użytek fabuły, ale film ma też olbrzymią siłę rażenia opinii publicznej. Najwięksi nawet twórcy biorąc się za historyczne dekoracje opatrują swoje dzieła krótkim komentarzem, np. takim, że to fikcja, a fakty są inne. I naprawdę mam nadzieję, że taka informacja się pojawi. Bo już w zapowiedziach filmowych zobaczyć można mundur funkcjonariusza (?) góralskiego państwa (?), który to mundur jest czystą fikcją. Myślę, że reżyser i scenarzysta powinien mieć odwagę powiedzieć, że to ich wizja, przejaskrawiona i osobista. I mam nadzieję, że nie oni wymyślili kampanię promocyjną filmu opartą na całkowicie błędnej tezie, że Goralenvolk był rzeczą zatajoną i ukrywaną, wypartą ze świadomości. Jest dokładnie na odwrót.

8 marca w Zakopanem otwarty zostanie po remoncie oddział Muzeum Tatrzańskiego Willa Palace. To dawna siedziba Gestapo, miejsce zwane „Katownią Podhala”. Siedzieli tu i byli torturowani m.in. Wincenty Galica, Bronisław Czech, Stanisław Marusarz czy Helena Marusarzówna. Specjalną ekspozycję poświęcono tam Goralenvolkowi. To jeden ciąg niemieckiej polityki eksterminacyjnej. To Niemcy wymyślili góralski naród i stworzyli w wydawanych po polsku mediach mit o jego istnieniu. Znaleźli przy tym dobrowolnych ochotników do jego propagowania. Dzisiejsze powielanie historii o tym micie jest częścią tamtej narracji.
Wierzę głęboko, że film Marcina Koszałki pozwoli nam poznać jasną stronę mocy, bo pokazać ma historię dwóch góralskich braci - polskiego patrioty i niemieckiego kolaboranta.

Maciej Kwaśniewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.