O jeden most za daleko. Fiasko operacji „Market Garden”

Czytaj dalej
Fot. Wydawnictwo Znak
Pawel Stachnik

O jeden most za daleko. Fiasko operacji „Market Garden”

Pawel Stachnik

80 lat temu, 26 września 1944 r., zakończyła się bitwa pod Arnhem. W alianckich planach miała przyspieszyć zakończenie wojny. Winą za jej niepowodzenie obarczono Polaków.

Po złamaniu w zaciętych walkach oporu wojsk niemieckich w Normandii w lipcu i sierpniu 1944 r. oddziały alianckie przeszły do pościgu. Zdezorganizowane jednostki Wehrmachtu nie były w stanie stawić im skutecznego oporu. Anglicy i Amerykanie szybko posuwali się przez Francję. Pod koniec sierpnia przekroczyli Sekwanę, wyzwolili Paryż i Brukselę. Tempo ich marszu było oszałamiające. Znany brytyjski historyk wojskowości Antony Beevor w wydanej przez krakowski Znak książce „Arnhem. Operacja Market Garden” cytuje taką refleksję jednego z niemieckich podoficerów: „To zdarzenie przekracza wszelkie oczekiwania i obliczenia, przyćmiewa nawet nasz >>Blitzkrieg<< z lata 1940 roku”.

Przełamać obronę

Pesymizmowi wśród Niemców dorównywał optymizm wśród aliantów. U tamtejszych dowódców panowało przekonanie, że wojna skończy się jeszcze w 1944 r. Nie było natomiast jedności co do sposobu osiągnięcia tego celu. Amerykański dowódca wojsk sojuszniczych w Europie gen. Dwight E. Eisenhower uważał, że należy nacierać szerokim frontem i w wielu miejscach atakować Niemców. Z kolei brytyjski marszałek Bernard L. Montgomery twierdził, że trzeba skoncentrować większe siły, uderzyć w jednym punkcie i przełamać niemiecką obronę. Monty przewidywał przy tym masowe użycie jednostek spadochronowych skupionych w 1. Alianckiej Armii Powietrznodesantowej.

Armia ta dowodzona przez Amerykanina gen. Lewisa Breretona, składała się z amerykańskiego XVIII Korpusu

Powietrznodesantowego, czyli 17., 82. i 101. Dywizji Powietrznodesantowych, brytyjskiego I Korpusu Powietrznodesantowego, czyli 1. i 6. Dywizji Powietrznodesantowych i polskiej 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Brereton był sfrustrowany, że od momentu desantu w Normandii 6 czerwca 1944 r. jego armia nie została jeszcze użyta. Był więc sojusznikiem Montgomery’ego wymyślającego seryjnie kolejne operacje powietrznodesantowe, które jednak ze względu na szybkość poruszania się jednostek lądowych nie dochodziły do skutku. Nie po to jednak stworzono armię powietrznodesantową, by jej teraz nie użyć. Bo jak pisze Antony Beevor, „była to największa i najlepiej wyposażona siła powietrznodesantowa w historii”.

10 września niezmordowany Montgomery uzyskał zgodę Eisenhowera na przeprowadzenie kolejnej operacji. Miała nosić nazwę „Market Garden” i składać się z dwóch części. „Operacja >>Market<< oznaczała desant powietrzny, w którym Amerykanie ze 101. i 82. Dywizji Powietrznodesantowej przechwytują rzekę oraz kanały od Eindhoven do Nijmegen [w Holandii], z dwoma dużymi mostami nad Mozą i Waal, podczas gdy Brytyjczycy z 1. Dywizji Powietrznodesantowej oraz Polacy lądują w pobliżu Arnhem, żeby przejąć wielki most nad Dolnym Renem” – pisze historyk.

Operacja „Garden” obejmowała natomiast lądowe natarcie prowadzone przez brytyjski XXX Korpus, które miało dotrzeć do kolejnych mostów zdobytych przez desant. Wspomniany XXX Korpus, złożony przede wszystkim z jednostek pancernych, miał pokonać 120 km od miejsca wymarszu w ciągu 48 godzin, w dodatku w trudnym terenie, pociętym licznymi rzekami i kanałami, na jednej drodze, którą łatwo było zablokować. Celem strategicznym operacji „Market Garden” było odcięcie całej zachodniej Holandii, oskrzydlenie Linii Zygfryda, pokonanie Renu i osiągnięcie pozycji umożliwiających otoczenie Zagłębia Ruhry od północy, a nawet natarcie w kierunku Berlina.

Pójdzie dobrze

Na terenie Holandii, na którym miała się odbyć operacja, Niemcy utrzymywali jednostki swojej 1. Armii Spadochronowej oraz 15. Armii, a w rejonie Nijmegen i Arnhem dwie dywizje pancerne: 9. i 10. Były to poważne siły, dalekie od stanu chaosu odwrotu z Normandii. Brytyjczycy dzięki doniesieniom wywiadu wiedzieli o ich obecności, ale optymistycznie założyli, że wszystko pójdzie dobrze. Wątpliwości wyrażali jedynie niektórzy dowódcy. I tak dowodzący brytyjskim I Korpusem Powietrznodesantowym gen. Frederick Browning powiedział o moście w Arnhem: „Zdołamy utrzymać ten most przez cztery dni. Jednakże sądzę, że chyba idziemy o jeden most za daleko”… Jego wypowiedź przeszła do historii.

Liczne wątpliwości miał także dowódca polskiej 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisław Sosabowski (Antony Beevor: „Człowiek trudny i wymagający”). Nie podobało mu się, że brygada otrzymała za mało samolotów do transportu, że będzie musiała przeprawić się przez Ren nie mając zapewnionych środków przeprawowych i że przyczółek, który ma utrzymywać będzie liczył aż 16 km długości. Te i innej jego uwagi były zbywane przez brytyjskich partnerów zapewnieniami, że wszystko pójdzie dobrze, a opór niemiecki nie będzie silny…

Operacja „Market Garden” rozpoczęła się w niedzielę 17 września 1944 r. Z 24 lotnisk w Anglii wystartowały samoloty transportujące spadochroniarzy i holujące szybowce. Osłaniana przez myśliwce armada ponad 1500 maszyn skierowała się nad Holandię. Tam odbył się zrzut dwóch amerykańskich dywizji: 82. i 101. oraz brytyjskiej 1. Brygady Spadochronowej. W sumie było to około 20 tys. żołnierzy. Mieli oni opanować mosty i przeprawy od Eindhoven do Nijmegen. Zadanie wykonali tylko częściowo. Udało im się uchwycić jedynie niektóre mosty, bo resztę wysadzili Niemcy. W dodatku spadochroniarze napotkali silny opór niemiecki i wdali się w zacięte walki. Nie udał się atak amerykańskiej 82. Dywizji na Nijmegen.

Najdalej położony most drogowy na Renie w Arnhem mieli zająć Brytyjczycy ze wspomnianej 1. Brygady Spadochronowej. Maszerując do niego natknęli się na oddziały niemieckie i wdali z nimi w walkę ponosząc duże straty. Do mostu dotarł tylko jeden batalion dowodzony przez płk. Johna Frosta. Obsadził jego północny przyczółek, po czym rychło został odcięty przez Niemców. Spadochroniarze bronili się tam zawzięcie, nie przepuszczając oddziałów niemieckich i czekając na odsiecz.

Frost się poddaje

Następnego dnia, 18 września, mgła opóźniła kolejny desant. Zrzut odbył się dopiero około godz. 15. W pobliżu Arnhem wylądowała reszta brytyjskiej 1. Dywizji Powietrznodesantowej. Niestety większość jej sprzętu wpadła w ręce Niemców, a w dodatku ładna pogoda sprawiła, że samoloty Luftwaffe mogły swobodnie operować nad polem walki. Czerwone diabły (jak nazywano angielskich spadochroniarzy) bezskuteczne próbowali się przebić do batalionu Frosta na moście w Arnhem.

Tymczasem na południu natarcie prowadził brytyjski XXX Korpus. Najpierw dotarł tylko do Eidnhoven, potem, gdy zbudowano przeprawę na Kanale Wilhelminy w Son, ruszył naprzód i dotarł do Nijmegen. Ale tam razem z 82. Amerykańską Dywizją Powietrznodesantową musiał walczyć o przeprawę na rzece Waal. Amerykanie wreszcie zdobyli most i czołgi mogły ruszyć na północ. Tyle że utknęły zaraz za miastem wystawione na niszczący ostrzał niemieckich dział przeciwpancernych.

20 września dowódca brytyjskiej 1. Dywizji Powietrznodesantowej gen. Frederick Browning wobec dużych strat i braku szansy na realizację zadania podjął decyzję o wycofaniu się z Arnhem do pobliskiego Oosterbeek. Tam w obronie okrężnej miano czekać na pojawienie się XXX Korpusu. Batalion płk. Frosta nadal samotnie bronił się na moście zaciekle atakowany przez jednostki pancerne SS. Przeciw czołgom i pojazdom opancerzonym spadochroniarze mieli tylko pistolety maszynowe, granaty i granatniki przeciwpancerne PIAT.

21 września do walki skierowano wreszcie polską Brygadę Spadochronową. Zmieniono jej jednak miejsce lądowania: została zrzucona w miejscowości Driel na zachodnim brzegu Renu. Polacy mieli wesprzeć broniących się w Oosterbeek Brytyjczyków. Brakowało jednak łodzi do przeprawy. Na zorganizowanych doraźnie pontonach i łódkach, przy sporych stratach od niemieckiego ognia, przerzucono na drugi brzeg 300 żołnierzy. Tego dnia zdziesiątkowany batalion płk. Frosta na moście w Arnhem poddał się Niemcom.

Winny Sosabowski

Sytuacja aliantów nie była dobra. XXX Korpus z trudem przebijał się w kierunku Arnhem, co chwila zatrzymując się w wyniku niemieckiego oporu. Otoczone w Oosterbeek pozostałości 1. Dywizji były atakowane przez Niemców ze wszystkich stron i ostrzeliwane z lądu i powietrza. Polska brygada nie miała możliwości, by przyjść im z pomocą i sama broniła się okrężnie w Driel.

W takiej sytuacji 25 września dowódca brytyjskiej 1. Dywizji Powietrznodesantowej gen. Robert Urquhart podjął decyzję o ewakuacji jej resztek na zachodni brzeg Renu. „Wyczerpana, pozbawiona amunicji i dostaw dywizja nie mogła przetrwać” - pisze Beevor. Odwrót otrzymał nazwę operacja „Berlin” i został przeprowadzony w nocy 25 na 26 września. Wycofanie osłaniała polska brygada. Brytyjscy i kanadyjscy saperzy przewieźli na łodziach to, co zostało z 1. Dywizji. Odwrót ten oznaczał klęskę operacji „Market Garden”.

Winą za jej niepowodzenie Brytyjczycy obarczyli generała Sosabowskiego. Antony Beevor opisuje w swojej książce mechanizm tego oszczerczego oskarżenia, którego głównym inspiratorem był gen. Browning. Zachowanie to Beevor określa jako haniebne. W grudniu 1944 r. pod naciskiem Brytyjczyków

Sosabowskiemu odebrano dowodzenie Brygadą Spadochronową. Mianowano go inspektorem Jednostek Etapowych i Wartowniczych…

19 września 1929

Do specjalnej zagrody w Puszczy Białowieskiej przywieziono dwa żubry. Miały one być początkiem odtwarzanej miejscowej populacji tych zwierząt wybitej w trakcie I wojny światowej. Potem dowożono kolejne osobniki męskie i żeńskie, dzięki którym odrodziła się białowieska linia żubrów. Inicjatorem programu był zoolog Jan Sztolcman. W 1923 r. na Kongresie Ochrony Przyrody w Paryżu przedstawił polski projekt ratowania tego gatunku oparty na doświadczeniach ochrony bizona w USA.

Pod Arnhem walczyli również polscy spadochroniarze gen. Sosabowskiego.

21 września 1931

W Wielkiej Brytanii ukazała się powieść J.R.R. Tolkiena „Hobbit, czyli tam i z powrotem”. Szybko zyskała uznanie czytelników. Wydawca poprosił więc autora o kontynuację, która ukazała się jako „Władca Pierścieni”.

23 września 1939

Major Henryk Dobrzański ps. „Hubal” (na fot.) sformował w Górach Świętokrzyskich pierwszy oddział partyzancki. Dobrzański dowodził kilkudziesięcioosobowym oddziałem ze 110. Pułku Ułanów, który nie złożył broni i chciał kontynuować walkę. Grupa szła na pomoc stolicy, ale po jej kapitulacji udała się na Kielecczyznę. Zamierzała tam prowadzić działania partyzanckie do czasu ofensywy alianckiej na Zachodzie, której spodziewano się na wiosnę 1940.

Pod Arnhem walczyli również polscy spadochroniarze gen. Sosabowskiego.

25 września 1976

W domu perkusisty Larrego Mullena Juniora założono irlandzki zespół rockowy U2. Jego wokalistą został Paul Dawid Hewson, czyli Bono. Do lat 80. zespół zdobył dużą popularność, a dziś jest jedną z muzycznych gwiazd.

Pawel Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.