O tym jak ślusarz szlifował wiersze
Zapomniani. Bo choć nie cudne wydaję dźwięki, nigdy nieszczere nie płyną tony - pisał o sobie Adam Staszczyk.
W dniu Wszystkich Świętych, przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem, w powszednie dni, tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi odwiedzających cmentarz Rakowicki mijają ten grobowiec. Zagadkowy, nawet nieco dziwny; pochylony długowłosy chłopiec w jednej ręce trzyma krakuskę, drugą obejmuje kartusz z napisem „Adam Staszczyk poeta”.
Rzeźba ma swoją nazwę „Krakowskie pacholę”, wykonał ją Michał Korpal, o czym pamięta niewielu. Podobnie rzecz się ma ze spoczywającym w grobowcu: zapewne tylko nieliczni znawcy historii Krakowa lub historii literatury wiedzą, kto spoczywa pod białym pomnikiem w północnym rzędzie kwatery XII B. A nagrobny napis mógłby też brzmieć inaczej: „Adam Staszczyk ślusarz”. Może „dramaturg”, może „polityk”, może „rysownik”, z pewnością „patriota”...
Miał widać Kraków szczęście do ludzi parających się metalem, starszy o ponad trzydzieści lat Marcin Borelowski „Lelewel”, blacharz ze Zwierzyńca, pułkownik w styczniowym powstaniu też, podobnie jak Staszczyk, dorobił się ulicy swojego imienia.
Według ksiąg metrykalnych kościoła Najświętszej Panny Marii w Krakowie urodził się 24 października 1850 roku. Niewiele wiadomo o jego dzieciństwie i wczesnej młodości.
Z pewnością trafił do warsztatu ślusarskiego Szymona Śliwińskiego (ojca żony Michała Bałuckiego. Podobno zawadził o gimnazjum. Oddał cesarzowi to co cesarskie, służąc w artylerii górskiej w Tyrolu.
Po wyzwoleniu na czeladnika prastarym rzemieślniczym obyczajem ruszył na wędrówkę po Włoszech, Niemczech i Francji. Uczył w Warszawie w szkole kolejowej. Wreszcie krakowski Cech Ślusarzy, Pilnikarzy, Ruśnikarzy i Nożowników przyjął go do swego grona. Znów zgodnie z prastarym obyczajem, rodem jeszcze ze średniowiecza. Musiał więc Adam Staszczyk:
Złożyć wpisowe w kwocie 54 fl.
(...).
Złożyć dwie wachle woskowe
wagi 6 kilo.
Pełnić młodszeństwo przez
jeden rok.
Zrobić majstersztyk szkatułkę
żelazną na pieniądze.
Obyczaje były nie tylko stare, ale także surowe. Jak majstersztyk to majstersztyk. Od obowiązku nie zwalniał ani wiek, już znaczny, ani doświadczenie w kraju i za granicą, ani pewien rozgłos, może nawet coś w rodzaju sławy, jaką cieszył się Staszczyk jako literat.
Rzeczywiście, grano w Krakowie, ale także w Warszawie i na tak zwanej prowincji - „Noc świętojańską”. Sztuka budziła entuzjazm, porównywano ją z wodewilami Bałuckiego, często uznając wyższość Staszczyka. Warszawski „Tygodnik Ilustrowany” pisał:
...Towarzystwo dramatyczne pana Puchniewskiego odegrało (...) obraz ludowy p. Staszczyka, napisany pt. „Noc Świętojańska”. Sztuka ta w czterech aktach, odznaczona na ostatnim konkursie krakowskim, zapowiadana była u nas kilkakrotnie, a zawsze z dodatkiem, że jest pracą „ślusarza”, co miało jej dodać znaczenia, a co naszym zdaniem zupełnie jest niepotrzebne. „Noc świętojańska” jest istotnie utworem pięknym, szczególniej przez język czysto ludowy i stronę obyczajową wyzyskaną efektownie w tej sztuce.
Staszczyk miał w swoim dorobku sceniczne sztuki, miał wiersze. Zdawał sobie sprawę, z ich prostoty, żeby nie powiedzieć z niedoskonałości. Bo chyba nie przez kokieterię pisał w wydanym przez Gebethnera, a wydrukowanym w drukarni Anczyca tomiku:
Nie wytrącajcie lutni z mej ręki,
Jeśli niekiedy uderzę w struny,
Bo choć nie cudne wydaję
dźwięki,
Nigdy nieszczere nie płyną tony
Uprawiał dydaktykę, którą dzisiaj możemy uznać za naiwną, w jego utworach pobrzmiewał ton solidarności z warstwą społeczną, z której się wywodził, z chłopami.
Kandydowanie w wyborach parlamentarnych - skończone niepowodzeniem - było konsekwencją jego poglądów i działalności społecznej. Skończyło się ze zebraniem 1000 głosów i złośliwym wierszykiem w „Bocianie”:
Adam Staszczyk
Dobrze chłopisko, serce
jak na dłoni,
Lecz niepotrzebnie
za poselstwem goni.
Podobno nie gonił z własnej woli, ale usilnie zachęcany...
Był cechmistrzem ślusarzy. Organizował trzeciomajowe pochody na ulicach Krakowa. Pisał adres hołdowniczy rękodzielników dla Sienkiewicza. Rysował, i to udatnie. I zmagał się z żelazem, ozdabiając krakowskie kamienice i kościoły...