Obsceniczne wspomnienie lata, czyli dla kogo zabraknie szalup na Titanicu. W 2021 odnotowaliśmy w Polsce rekord zgonów i... dobrego humoru
W Małopolsce na 100 dziewczynek do 14 lat przypadają już 134 emerytki mające ponad 65 lat. U brzydszej płci relacja ta wynosi 100 do 74, czyli wnuków jest wciąż sporo więcej niż dziadków. Mężczyźni – nie oszukujmy się - WYMIERAJĄ szybciej. Co nie zmienia faktu, że starzejemy się w tempie zatrważającym. Nie to jednak najbardziej zafrapowało mnie w najnowszym raporcie krakowskiego GUS, lecz – cytując nieodżałowaną dla pokolenia babć Annę Jantar – wspomnienie lata. Czyli, w sumie, całego roku 2021. W jakim my byliśmy wtedy szampańskim nastroju! I to niezależnie od tego, że urodziło nam się szokująco mało dzieci, a rekord wszech czasów ustanowiliśmy w kategorii… ZGONÓW.
Mogłoby się wydawać, że niespotykana w dziejach śmiertelność Polek i Polaków zaprowadzi naród (lub – jak kto woli – społeczeństwo) na skraj depresji, a tymczasem myśmy się… taplali w największym w historii dobrobycie. Tak przynajmniej wynika z obscenicznie szczerych – i nieodżałowanie nieaktualnych - danych GUS. Zanim je przywołam, przypomnę – bo warto – że 2021 roku ceny podstawowych produktów wzrosły w porównaniu z 2015 r. średnio o 30 proc. (chleba o 50 proc., ale mleka o 10 proc.), benzyny o 19 proc., zimnej wody – o 25 proc. Koszty utrzymania mieszkań zwiększyły się o 20-25 proc. Kredyty mieszkaniowe były w 2021 r. (do jesieni) rekordowo tanie i dostępne dla osób o przeciętnych zarobkach, podobnie kredyty konsumpcyjne.
W tym samym czasie przeciętny dochód rozporządzalny na osobę w gospodarstwie domowym wzrósł o ponad 56 proc. (do prawie 2.040 zł), z czego z pracy najemnej – o 67 proc., z zasiłków o 60 proc., a z pracy na własny rachunek o 42 proc. Przeciętna rodzina dysponowała średniomiesięcznie w 2021 r. kwotą o 58 proc. wyższą niż w 2015 r. – przy koniecznych wydatkach o 10 proc. wyższych. Miało to, jak się wydaje, decydujący wpływ na nastroje społeczne: w 2015 tylko 30 procent badanych określało swą sytuację materialną jako dobrą lub raczej dobrą, a w 2021 aż 58,3 proc. Odsetek ten stale rósł – w 2017 wynosił 37,2 proc., a w 2019 przekroczył 50 proc., by w 2020 – mimo strachu i rekordowej liczby zgonów w pandemii! – wzrosnąć do 56,2 proc.
Oczywiście, można łatwo udowodnić, że PiS odjął władzę w niezwykle korzystnym momencie i płynął – wraz z nami - na fali wzrostu gospodarczego w Europie i świecie, na co w polskich realiach nałożyły się opisane na wstępie zjawiska demograficzne: błyskawiczne starzenie się Polek i Polaków skutkuje deficytem pracowników, co radykalnie przyspieszyło wzrost dochodów. Nie przez przypadek najszybciej rosły wynagrodzenia z pracy najemnej.
Niestety, te statystyki to już tylko – jako się rzekło – „wspomnienie lata”. Coraz więcej z nas ma wrażenie, że płyniemy na Titanicu. Mniej spostrzegawczy, szaleńczo optymistyczni lub samobójczo cyniczni członkowie orkiestry jeszcze grają, ale góra lodowa wyłania się z mgły, a ściślej – wojennego pyłu. Skutki wywołanej tym paniki (i jej siostry – spekulacji) już odczuwamy. Ceny podstawowych produktów wzrosły W PÓŁ ROKU bardziej niż przez poprzednich sześć lat. Dochody rosną znacznie wolniej lub wcale. Węgiel, którym ogrzewa domy większość niezamożnych, oferowany jest na południu i wschodzie Małopolski po 3,5 tys. zł za tonę.
Kolejni przedsiębiorcy dostają nowe rachunki za prąd, gaz, ogrzewanie. W większości – nie do uniesienia. Podobnie – samorządowcy. Europejskie gospodarki, na czele z niemiecką – największą odbiorczynią naszych towarów i usług – hamują z piskiem. To zwiastuje potężne perturbacje na rynku pracy. Jeśli, nie daj Bóg, dojdzie tej zimy do zderzenia z górą lodową, jakaś część z nas, owszem, znajdzie szalupy. Ale – jak uczy historia – nie ci z niższych pokładów.
Mądre wspólnoty budują szalupy - i starają się je zapewnić wszystkim - w latach słonecznych i dostatnich. Mniej roztropnym a rozrzutnym pozostaje… wspomnienie lata.