Najdziwniejsze w expose premiera Mateusza Morawieckiego, było to, czego w nim zabrakło. Dosłownie parę zdań poświęcił nowy szef rządu na opowiedzenie, jak sobie wyobraża politykę europejską i prawie nic o polityce zagranicznej. Czyżby minister Czaputowicz zapomniał dosłać, jak to się mówi, „odpowiedni wkład” do przemówienia premiera?
Praktycznie każde zjawisko, jakiego doświadczamy: kryzys, zniszczenie środowiska, poczucie bezpieczeństwa lub jego brak powiązane są ściśle z innymi państwami, ze światowymi trendami, z wojnami itd.
Polityka na świecie dawno tak nie przyspieszyła. Wystarczy zwrócić uwagę na aneksję Krymu przez Rosją, wojnę w Donbasie, protesty w Hongkongu, wjazd Turcji do Syrii, opuszczenie wiernych Kurdów przez wojska amerykańskie na polecenie Donalda Trumpa czy wypowiedzi prezydenta Francji Macrona, który oświadczył ostatnio, że NATO sojusz wojskowy, na którym wisi całe polskie bezpieczeństwo, jest w stanie „śmierci mózgowej”, czyli wedle obecnej wiedzy medycznej nie do uratowania.
Czy faktycznie NATO -sojusz wojskowy, na którym wisi polskie bezpieczeństwo, jest w stanie „śmierci mózgowej”
Aż trudno sobie wyobrazić, że wszystko to nadal nie sprowokowało premiera do powiedzenia kilku słów o tym, jak zamierza działać w takich nowych okolicznościach. Świat bowiem, który wyłoni się z tego zamieszania, będzie już światem innym, prawdopodobnie mniej bezpiecznym dla Polski.
Słabo to wyglądało, gdy w tych okolicznościach, w tych paru zdaniach o polityce europejskiej, które premier jednak wypowiedział, znalazły się same banały o potrzebie zasady pomocniczości w Unii Europejskiej czy zwiększeniu konkurencji. Rzeczą polityka jest powiedzieć obywatelom, jakie mamy cele do realizacji w konkretnych sytuacjach i czasach, a także jakimi środkami zamierzamy do nich dojść. Czym dysponuje dzisiaj polska polityka, by dochodzić tego, co dla nas ważne?
Najdziwniejsze w expose premiera Mateusza Morawieckiego było to, czego w nim zabrakło. Polityki zagranicznej
Jak jesteśmy przygotowani do strategicznych finansowych negocjacji w Unii? Ścisłym sojuszem z Niemcami, wsparciem Francji, zaangażowaniem Hiszpanii w kwestie, które są dla nas ważne?
Kiedyś premier już obiecywał, że Polska weźmie się za chrystianizację Europy, nie wspominając, jak dwudziestopierwszowieczne świeckie państwo przekształcić w nowe krzyżactwo. Motyw ten wracał jeszcze potem u innych przywódców obozu władzy. Można zgłaszać coraz bardziej ogólne i dziwne cele w polityce zagranicznej. Ciarki jednak przez plecy przechodzą, kiedy człowiek się orientuje, że te ogólniki to może są „zamiast”.
Zamiast realnej wizji i celu, jak odpowiedzieć na to, co się realnie dzieje wokół nas. Zamiast poważnej rozmowy z Polakami, co będzie, jeśli, powiedzmy, okaże się, że prezydent Macron nie przesadza.