Od Krakowa do Brukseli. Na bosaka
Czy w tych wyborach każdy kandydat ma równe szanse? Czy są one w takim samym stopniu uczciwe co wybory prezydenckie 5, 10, 15 lat temu? Otóż nie. Granica pomiędzy wyborami uczciwymi, w których każdy z kandydatów ma równe szanse a wyborami nieuczciwymi jest płynna, nie wiemy, kiedy ją przekraczamy jako społeczeństwo.
Po pierwszej turze wyborów Anno Domini 2020 można powiedzieć o trzech poważnych wadach: zaangażowanie administracji rządowej po stronie jednego z kandydatów, głosowanie korespondencyjne i rządowa telewizja bez pardonu popierająca tylko jednego kandydata - kandydata władzy.
W Hajnówce rząd rozdaje pieniądze dla samorządów. Podobnie w całej Polsce. Umowne czeki na grube miliony rozwożą politycy obozu władzy. Pieniądze jeszcze nie zostały uchwalone przez Sejm a ich wydawanie ściśle związane jest z kampanią. Mamy więc tak: środki powinny być dzielone przez niezależną od polityków administrację rządową a są już kiełbasa wyborczą urzędującego prezydenta.
Tysiące głosów Polaków zza granicy nie dotarło do komisji - nie zostały policzone. Mamy taką oto sytuację, że obywatel Polski przebywający za granicą (z powodu wirusa ma ograniczone możliwości żeby wrócić na głosowanie) nie może zrealizować swego prawa do głosowania. Ludzie płacą po kilkanaście euro za nadanie przesyłki i ich głosy nie są doliczone. Korespondencyjnie głosuje kilkaset tysięcy obywateli. Jeśli państwo nie jest w stanie zapewnić każdemu, że jego głos będzie poważnie potraktowany, to powstaje pytanie na jakiej zasadzie rząd chciał jeszcze kilka tygodni temu organizować wybory korespondencyjne dla kilkunastu milionów Polaków.
Jest grupa odbiorców mediów, którzy maja dostęp tylko do telewizji, która powinna być publiczna. Na podstawie informacji czerpanych z tej telewizji powinni dowiedzieć się podstawowych rzeczy o kandydatach. Ponieważ płacą abonament a dodatkowo telewizja otrzymuje grube miliardy z budżetu. W praktyce telewizja stała się rządowo-partyjna. Nawet jeśli stara się pozorować debatę kandydatów to we wszystkich programach informacyjnych zniechęca do wszystkich z wyjątkiem tego popieranego przez władzę. Nie ma możliwości, by pojawił się jakikolwiek krytyczny przekaz o prezydencie Dudzie. Tylko on jeden jest cacy.
Gdyby w wyborach na Ukrainie w czasach W. Janukowycza lub jakimkolwiek innym kraju pojawiły się podobne problemy - międzynarodowi obserwatorzy poważnie by kwestionowali ich uczciwość. Trzeba pójść na głosowanie za tydzień ale trzeba też pamiętać, że warunki gry na tym boisku już nie są sprawiedliwe - ktoś gra w korkach a ktoś na bosaka - ale na bosaka wciąż jeszcze można wygrać, tylko trzeba szczęściu dać szansę.