Beata Szydło powinna była zostać wybrana na szefową komisji w Parlamencie Europejskim. Tak, wiem, wiem, jej wypowiedzi mogły irytować i często sam się z nimi nie zgadzałem.
Jasne, wszyscy pamiętamy, awanturę „27:1” i próbę zablokowania wyboru Polaka Donalda Tuska na stanowisko przewodniczego Rady Europejskiej. To także nie był powód do dumy i nie jest to dobry element europejskiego rekordu byłej premier Polski. Wyprowadzanie unijnych flag, zmienianie zdania co parę miesięcy, czy Unia jest dobra, czy nie to także rysa na „europejskim wizerunku” byłej premier.
Lepiej byłoby, gdyby parlamentarzyści europejscy zacisnęli zęby i nie huśtali parlamentarnymi procedurami i zwyczajami
Problem w tym, że to europejscy liberałowie wpadli na pomysł blokowania części posłów z Polski i Węgier. A jednak przez lata to właśnie europejscy liberałowie przekonywali, że Parlament Europejski nie jest „przedłużeniem rządów”, ale emanacją woli europejskich wyborców, w przypadku Beaty Szydło prawie pół miliona Europejczyków. A jednak przez lata wzorce parlamentarne z Brukseli i Strasburga traktowaliśmy jako niewzruszalne, ba i obowiązujące także wobec tych, którzy od czasu do czasu tych wzorów nie szanowali, jak przykładowo politycy PiS w polskim parlamencie. Sądziliśmy, że polityczne ustalenia, że w prezydiach komisji i całego Parlamentu reprezentowani są przedstawiciele możliwie wszystkich frakcji, to standard parlamentarnych procedur i w przypadku, gdy zasada ta była łamana, podnosiły się protesty. W czasach gdy i tak mnóstwo standardów upada, lepiej byłoby, gdyby doświadczeni parlamentarzyści europejscy się pozbierali, zacisnęli zęby i nie huśtali parlamentarnymi procedurami i zwyczajami.
Dla PiS, dużej w skali Europy i wpływowej partii, staje się poważnym problemem brak politycznego towarzystwa
Na marginesie bojów o kierowanie Komisją Zatrudnienia i Spraw Socjalnych Parlamentu Europejskiego przez Beatę Szydło wychodzi też inny już całkiem zasadniczy problem. Dla Prawa i Sprawiedliwości, dużej w skali Europy i wpływowej partii, staje się poważnym problemem brak politycznego towarzystwa na kontynencie. Spotkania i ciche negocjacje polityczne z wicepremierem Włoch Salvinim, który teraz musi tłumaczyć się z domniemanego finansowania jego partii przez Moskwę, ciche debaty z Marine Le Pen, która działała za kredyty z Rosji, to nie są kontakty, z którymi PiS będzie zdobywało dla Polski punkty, pieniądze i stanowiska. Torysi odchodzą wraz z Brexitem, w swojej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów PiS zostaje bez choćby jednej wielkiej partii do pary. Po swoim doświadczeniu w przedwczorajszym głosowaniu Beata Szydło powinna pierwsza się zastanowić, czy jest to dobra strategia.