Koniec. Jeszcze tylko niedzielne głosowanie i chwila spokoju do następnej kampanii wyborczej, za nami - od czasu obietnicy Lecha Wałęsy „100 milionów dla każdego” chyba najbardziej populistyczna kampania wyborcza.
To naturalne, że obóz władzy stara się władzy nie oddać. Ale w tej kampanii jednak jakby bardziej się starał. „Bardziej” znaczy w tym wypadku nie tyle mądrzej, może się bowiem okazać, ze mniej skutecznie, ale jakoś tak nerwowo. Nowe obietnice finansowe posypały się jak z rękawa: dodatkowe emerytury wypłacone jednorazowo w maju, dodatkowe 500+, obietnice wypłat dla niepełnosprawnych, na które długie miesiące miało nie być pieniędzy. Do tego w reakcji na film braci Sekielskich pośpieszne zmiany prawne z błędami.
Przerażenie w oczach minister finansów towarzyszyło w tej kampanii niemal każdej obietnicy. Jest jasne, że w tej rozgrywce nie szło o dwa- trzy dodatkowe miejsca w Parlamencie Europejskim, ale o te jesienne „prawdziwe” wybory.
Są plotki o tym, że ośrodek decyzyjny na Nowogrodzkiej stawia sprawę jasno: nie ma sprawy, które nie można by użyć.
Nerwowość walki politycznej i dezynwoltura w składaniu obietnic jeden miały cel: nie odpuścić teraz, nie okazać słabości.
W szczycie ostatniej kampanii prezydenckiej w Gruzji, lider tamtejszego obozu władzy Bidzina Iwaniszwili przyobiecał ludziom umorzenie kredytów. Wschodni styl kampanii wyborczej zadomowił się i nad Wisłą. Prawdziwe imię tego stylu brzmi: brak zaufania.
Przedstawiciele obozu władzy są bowiem najwyraźniej przekonani, że w wyniku przegranej w tym roku zastosowano by wobec nich wszystko co było zastosowane w ostatnich trzech latach: całonocne posiedzenia parlamentu z odkręcaniem na opak poszczególnych ustaw, przejecie mediów do ostatniego dziennikarza plus… oczywiście rewanż. Stąd kuluarowe plotki o tym, że ośrodek decyzyjny na Nowogrodzkiej stawia sprawę jasno: nie ma sprawy, które nie można by użyć.
Podział sceny politycznej na dwa obozy się umocnił a oczekiwanie na zbawienną trzecią siłę staje się mrzonką
W tych warunkach kampania jeszcze wzmocniła dwa główne obozy polityczne, szaleństwo obietnic dla jednych „swoich” grup społecznych buduje mury. Podział sceny politycznej na dwa obozy jeszcze się umocnił, a wyczekiwane przez wielu oczekiwanie na zbawienną trzecią siłę staje się mrzonką. „Wiosna” chce skruszyć „partyjny beton” w tych wyborach. W poprzednich Nowoczesna uciekała się do tej samej metafory. Dziennikarze mają już ten obrazek: w okolicy Sejmu nowi młodzi-gniewni rozbijają stertę pustaków. Nic jednak nie wskazuje na to, by miał się w Polsce inaczej ułożyć system partyjny.