Od uczestnika wojny polsko-bolszewickiej do symbolu SHL
W blisko 100-letniej historii Huty „Ludwików”, późniejszej SHL, nie brakowało postaci nietuzinkowych, barwnych i ciekawych. Jedną z nich był niewątpliwie kielczanin – Henryk Opara. Zapamiętany został przede wszystkim jako uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, a następnie wieloletni pracownik jednego z najważniejszych zakładów przemysłowych na Kielecczyźnie.
Powstała jesienią 1918 roku, z wojennych popiołów, po 123 latach niewoli Polska, niemal od razu została zmuszona do walki o swój byt i kształt granic. Prawdziwą siłą odrodzonego Wojska Polskiego, które w połowie sierpnia 1920 roku dało odpór stojącej u bram Warszawy bolszewickiej nawale, obok wybitnych oficerów oraz przybyłej z Francji doskonale wyposażonej armii pod dowództwem generała Józefa Hallera, byli ochotnicy. Wraz z pogarszającą się sytuacją militarną, masowo zasilali oni wysyłane na front oddziały. Liczną grupę stanowili tu członkowie organizacji paramilitarnych oraz harcerze, dla których obrona ojczyzny stanowiła święty obowiązek. Jednym z nich był 18-letni kielczanin i harcerz, walczący w składzie 1. Dywizji Piechoty Legionów – Henryk Opara.
Przeciwko bolszewikom
Urodził się w Kielcach, 18 listopada 1901 roku. Po ukończeniu szkoły podstawowej zdobył pierwszą pracę w 1915 roku. Rozpoczął ją w kieleckiej firmie „Optyk Mechanik Ryszard Rudnicki”. W tym samym czasie ukończył Wieczorową Szkołę dla praktykantów zawodowych, zdobywając fach elektromontera.
Na początku kwietnia 1919 roku, Henryk Opara jako ochotnik zgłosił się do Wojska Polskiego niepodległej ojczyzny. Został przydzielony do 1. kompanii harcerskiej przy pułku 1. Dywizji Piechoty Legionów. Pierwszym zadaniem młodemu kielczanina była służba wartownicza przy dowództwie dywizji. Nie było to jednak spełnienie marzeń Opary, który chciał służyć na froncie. Wkrótce, po prośbach skierowanych do dowództwa, przeniesiono go na front. – Wydano nam pełne uzbrojenie i już jako legioniści, po odprawionej polowej mszy świętej, wyruszyliśmy w komplecie w stronę frontu do walki z bolszewikami. Przybyliśmy na front zajmując odcinek o 40 km od linii Mińsk-Lida, w miasteczku Rozoraj i wsi Ledlak, tam włączeni do walk frontowych – wspominał Henryk Opara. Na froncie wojennym, kielczanin odznaczył się dużą odwagą za co został uhonorowany Krzyżem Walecznych.
Po zakończeniu wojny, w 1921 roku Henryk Opara wrócił do Kielc. Rok później związał swój los z Hutą „Ludwików”, gdzie został zatrudniony na stanowisku elektromontera przy montażu powstającej elektrowni fabrycznej. Jak wspomina nasz bohater, o pracę wówczas nie było łatwo. – Po pięciu miesiącach moich starań, w czasie których napisałem dziesiątki podań o pracę do różnych instytucji i zakładów w Kielcach i poza Kielcami, doszedłem do przekonania, że bez protekcji nigdzie nie znajdę zatrudnienia – zapamiętał swoje pierwsze poszukiwania pracy.
W międzywojennych Kielcach
Swoją pracę w kieleckim zakładzie, młody Opara wspomina bardzo dobrze. – Praca przy montażu urządzeń elektrycznych niezmiernie mnie interesowała, gdyż przy takich instalacjach jeszcze nie pracowałem. Zacząłem robić dla siebie notatki, które objęły również i pozostałe urządzenia znajdujące się w zakładzie – wspominał młody elektryk-instalator.
Dzięki pamięci Henryka Opary, ale przede wszystkim chęci zachowania informacji dla następnych pokoleń poznajemy historię nie tylko jego osoby, ale także realia międzywojennego przemysłu oraz funkcjonowania zakładów produkcyjnych ówczesnej stolicy województwa kieleckiego.
Obchodząca za dwa lata, w 2019 roku swoje setne urodziny, kielecka SHL, egzystowała w trudnych warunkach. – Występowały bardzo duże trudności w zapewnieniu nawet minimalnego oświetlenia stanowisk pracy. Praca w hucie odbywała się w godzinach od 7 do 16. Szczególne trudności były z oświetleniem elektrycznym w okresie jesienno-zimowym, gdy dni były krótkie, a praca w zakładzie pełną mocą produkcyjną musiała być prowadzona do godziny 16 – zapamiętał sytuację w kieleckiej Hucie „Ludwików”.
Kolejnym czynnikiem niezwykle niebezpiecznym, który towarzyszył eksploatacji urządzeń elektrycznych była ich łatwopalność. – Mimo niewielkich obciążeń występowały częste przerwy na łączach (utlenianie) i palenie się izolacji papierowej na przewodach. Szczególnie niebezpieczeństwo spowodowania pożaru występowało w odlewni żeliwa, gdzie zapylenie drewnianej więźby dachowej i instalacji elektrycznej było bardzo duże – wspominał Henryk Opara. Sytuację poprawiła uruchomiona w czerwcu 1922 roku – elektrownia zakładowa. Jej użytkowanie nastręczało jednak dużo problemów.
W okresie międzywojennym, Henryk Opara pełnił funkcje kierownicze, między innymi szefował Wydziałowi Elektrycznemu Huty „Ludwików”. Jedną z jego niewątpliwych zasług na rozwoju zakładu było zaprojektowanie i wykonanie 13 pieców elektrycznych, potrzebnych do obróbki termicznej metali. Niektóre z nich rozgrzewały się do ponad tysiąca stopni Celsjusza.
Uratowany przez… Niemców
1 września 1939 roku Opara został wyznaczony do służby łączności w kieleckiej fabryce. Praca w zakładzie ustała. Następnego dnia, żołnierze z stacjonujący na Bukówce ustawili w Hucie „Ludwików” działo przeciwlotnicze oraz ciężki karabin maszynowy. Pierwsze po kilku godzinach zostało zabrane. 3 września na kielecki zakład spadły pierwsze bomby, niszcząc między innymi stajnię fabryczną oraz skład modeli drewnianych.
Niedługo potem, zgodnie z rozkazami, Henryk Opara pożegnał się z rodziną i został oddelegowany do Lwowa, gdzie miał podjąć pracę w miejscowym zakładzie. Było to jednak niemożliwe, bowiem intensywne naloty nie pozwalały na wznowienie produkcji. W tej sytuacji Opara zdecydował się na powrót do Kielc.
Rozpoczęła się niemiecka okupacja. Opara zgłosił się do pracy w Hucie „Ludwików”, gdzie kierował wydziałem elektrycznym. W tym czasie, zakładu nie ominęły aresztowania. Zatrzymany został między innymi zasłużony działacz społeczny oraz były dyrektor „Ludwikowa”, Otmar Kwieciński.
Najdramatyczniejsze sytuacje w życiu Henryka Opary miały miejsce niedługo przed zakończeniem wojny, kiedy Niemcy prowadzili ewakuację i wywozili z fabryki wszystkie maszyny. – Gdy wszedłem na halę, SS-owiec podszedł do mnie i przyłożył lufę pistoletu do głowy i wrzasnął, że jak wróci za 3 godziny i zastanie silniki elektryczne na fundamentach to mnie zastrzeli. Dobrze, że był z nim dyrektor Hertsch [niemiecki dyrektor fabryki – redakcja], który złapał go za rękę i coś mu powiedział równie wzburzony – zapamiętał Opara.
Podobna sytuacja zdarzyła się Henrykowi Oparze niedługo potem. – […] Faszyści urządzili ogólną łapankę mężczyzn w Kielcach. […] Wszystkich nas na ulicy Zagnańskiej, okrążyło wojsko i po ustawieniu w kolumny marszowe skierowało na Bukówkę za druty. […] Nas około 100 „ludwikowców”, uratował od wywózki kapitan Wehrmachtu […] Kapitan ten całą naszą kolumnę osobiście pieszo z Bukówki przyprowadził do Huty „Ludwików” i powiedział nam, abyśmy pozostali w zakładzie do godziny 16, bo do tej pory będzie trwać łapanka. Był to rzadko spotykany, sympatyczny gest niemieckiego oficera – wspominał Opara.
W Polsce „ludowej”
Zajęcie Kielc przez Armię Czerwoną kończyło okres okupacji niemieckiej. Zniszczenia jakie dotknęły miasto były jednak znaczne. Opara zaangażował się na rzecz odbudowy uszkodzonej sieci elektrycznej Huty „Ludwików”.
Już w 1945 roku został kierownikiem Wydziału Elektrycznego. Pełnił ją do 1951 roku, kiedy objął stanowisko Głównego Energetyka w Kieleckich Zakładach Wyrobów Metalowych. W kolejnych latach był zastępcą Głównego Mechanika do spraw Energetycznych.
Odszedł na emeryturę w 1967 roku. Zmarł w 1986 roku. W Hucie „Ludwików” przepracował kilkadziesiąt lat – niemal od momentu jej powstania, poprzez okupację niemiecką po funkcjonowanie zakładu w komunistycznych realiach. Cieszył się dużym szacunkiem współpracowników, a jego praca była doceniania także w kolejnych okresach. – Piece hartownicze jego konstrukcji wykonywanych wówczas, gdy w Polsce ich nie produkowano są dowodem wspaniałych, zdobytych w pracy umiejętności. Cała jego historia łącznie z okresem okupacji, pracy we Lwowie, by znów powrócić do Kielc i SHL budzi zachwyt […] Odejście z pracy zawodowej jako zastępcy Głównego Mechanika było żegnane ze łzami w oczach. […] – Późniejsze rozmowy już jako z emerytem napawały mnie radością, chociażby ze względu na wiek i doskonałą pamięć […] Sylwetka Pana Henryka jest godna naśladowania – pisał po latach o Henryku Oparze, późniejszy Główny Energetyk SHL oraz wicewojewoda kielecki, Edward Wójcik.
Poszukiwanie pamiątek
W 2019 roku przypada 100. rocznica postania kieleckiej Huty „Ludwików”. Przedstawicielom komitetu organizacyjnego udało się zgromadzić już tysiące zdjęć oraz wiele eksponatów. Nadal trwają jednak poszukiwania kolejnych fotografii i dokumentów upamiętniających działalność kieleckiej SHL. – Zwracamy się do wszystkich osób, które dysponują własnymi materiałami dotyczącymi fabryki o ich przekazanie lub wypożyczenie – tłumaczy przewodniczący komitetu organizacyjnego, doktor inżynier Zdzisław Zając. Wszelkie materiały można przesyłać na adres: Zakład Usług Gospodarczo-Administracyjnych, ulica Zagnańska 27, 25-953 Kielce z dopiskiem „100 lat SHL” lub do Muzeum Historii Kielc przy ulicy Świętego Leonarda w Kielcach.