Odbieram świadectwo i po 10 latach... wracam do rodziny!

Czytaj dalej
Fot. Lech Klimek
Lech Klimek

Odbieram świadectwo i po 10 latach... wracam do rodziny!

Lech Klimek

Marcin Kawa w piątek odebrał w szkole świadectwo i opuścił dom dziecka w Gorlicach. Po całych dziesięciu latach nareszcie wraca do rodzinnego domu w podtarnowskim Wojniczu. Zaczyna nowe życie.

To znów będzie mój dom, taki jak kiedyś. Będę mógł zaprosić do siebie siostry. Będzie rodzinnie, tak jak zawsze marzyłem - mówi Marcin Kawa.

Do Gorlic trafił jako dziewięciolatek, gdy razem z czterema siostrami został odebrany rodzicom z powodu - jak to mądrze zapisano - ich niewydolności wychowawczej. Teraz ze świadectwem ukończenia miejscowej zawodówki, umiejętnościami mechanika samochodowego w rękach Marcin wchodzi w dorosłe życie.

19-latkowi postanowił pomóc gorlicki przedsiębiorca Zbigniew Konieczny. Dostarczył potrzebne materiały do remontu mieszkania, które będzie domem Marcina.

- Myślałem, że nie będę miał gdzie zamieszkać, ale spotkała mnie wspaniała niespodzianka - dodaje wzruszony.

Rozdzieleni

Marcin trafił do Gorlic 10 lat temu. Jego siostry trafiły do domu dziecka koło Jasła. Jedna z nich przebywa od kilku lat w rodzinie zastępczej. W rodzinnym domu została dwójka najstarszych, którzy byli już wtedy pełnoletni.

- Miesiąc po tym, jak nas zabrano z domu, weszły w życie przepisy mówiące o tym, by nie rozdzielać rodzeństwa, które trafia do domu dziecka. W naszym przypadku niestety było gorzej, ale mimo to widujemy się od czasu do czasu. Utrzymujemy ze sobą kontakt - mówi Marcin.

Przez sześć lat chłopak żył w placówce przy ulicy Skrzyńskich.

- Gdy zacząłem chodzić do zawodówki, mieszkałem już w tak zwanej grupie usamodzielnienia - opowiada. - To takie miejsce, które przygotowuje nas do dorosłego i samodzielnego życia. Sami musieliśmy o siebie dbać, choć oczywiście pod nadzorem wychowawców - dodaje.

Rodzeństwo Kawów pisało do siebie, czasem się odwiedzali.

- Tylko z jedną siostrą mam słabszy kontakt, z tą, która trafiła do rodziny zastępczej - mówi Marcin. - Starsza jest już samodzielna, ma 21 lat i chce zostać na stałe tam, gdzie teraz mieszka, koło Jasła. Ma narzeczonego, planują ślub, cieszę się, że jej się dobrze wiedzie. Pewnie niedługo wszyscy będziemy się bawić na weselu - dodaje z uśmiechem.

Trzecia, 17-letnia siostra, jeszcze jest w podjasielskim domu dziecka. Za rok, już jako pełnoletnia, chce, tak jak Marcin, wrócić do rodziny w Wojniczu.

Łatwiejszy start w życie

Nauka samodzielności to w placówce opiekunczej „Razem” standard. Jednak sama umiejętność zadbania o siebie to oczywiście nie wszystko. Po opuszczeniu ośrodka trzeba mieć gdzie wrócić. Nie zawsze jest to łatwe. Czasem, jak w przypadku Marcina, potrzebna jest konkretna pomoc.

- Wiedziałem, że Marcin będzie musiał na start przygotować i wyremontować sobie pokój - opowiada Jan Kuk, dyrektor Razem. - Miałem też świadomość, że to dla niego wyzwanie daleko przekraczające możliwości finansowe. Po zastanowieniu zadzwoniłem do Zbigniewa Koniecznego, który wspierał nas już wielokrotnie w różnych formach. Miałem nadzieję, że i tym razem nie zawiedzie - dodaje.

Adres był jak najbardziej słuszny, bo Konieczny to właściciel lokalnej firmy budowlanej w Gorlicach.

- Janek Kuk zapytał mnie, czy nie mam jakichś okien lub drzwi nawet z odzysku, które można by wykorzystać przy remoncie - wspomina Konieczny. - Pewnie by się coś używanego znalazło, ale pomyślałem natychmiast, że dla młodego człowieka start w życie w otoczeniu rzeczy z odzysku nie będzie fajny. Bez chwili zastanowienia poprosiłem o listę tego, co jest potrzebne, i zadeklarowałem się, że to będą tylko nowe rzeczy - podkreśla.

Lista była dość długa, bo Marcin na swoje potrzeby musi zaadaptować pomieszczenie w suterenie, w którym do tej pory mieściła się kotłownia. Potrzebny był tam kapitalny remont.

- Zawieźliśmy do Wojnicza potrzebne materiały - relacjonuje Zbigniew Konieczny. - Okno, drzwi, wykładzinę na podłogę, trochę farb, płyty gipsowo-kartonowe. Jeśli będzie coś jeszcze potrzebne, choćby parapety, to oczywiście zaraz pojedzie do Wojnicza - deklaruje.

Praca daje radość

Marcina w remoncie wspierała cała rodzina - tata, mama, wujek i rodzeństwo.

- Jak tylko przywieźli nam ten materiał, wzięliśmy się ostro do pracy - mówi, uśmiechając się, Marian Kawa, ojciec Marcina. - Drzwi są osadzone, położyliśmy regipsy, nie próżnowaliśmy, robiliśmy wszystko sami. Ja jestem budowlańcem, najstarszy syn też, a i Marcin się nie obijał - dodaje z dumą.

Marian pracuje w Czechach, w domu bywa co dwa tygodnie, ale jak obiecał, że gdy przyjedzie następnym razem, to obsadzi okno i pomaluje ściany, tak słowa dotrzymał.

Pokój Marcina jest prawie gotowy.

- Tato nie kłamał - dodaje Marcin. - Mój pokój jest praktycznie gotowy, jedyne, czego jeszcze brakuje, to parapety i oczywiście meble, może telewizor. Teraz, w chwili gdy opuszczę Gorlice, dostanę z PCPR-u (Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, które zajmuje się pomocą społeczną, ochroną i promocją zdrowia - red.) wyprawkę w dorosłe życie. Dobrze ją wykorzystam i kupię to, czego jeszcze mi brakuje - zapewnia.

A w wakacje parapetówka

Dzięki szefowi placówki Razem, Janowi Kukowi, Marcin będzie miał na początek mniej wydatków.

- Zawieźliśmy do Wojnicza trochę rzeczy - mówi Jan Kuk. - Łóżko, szafę, biurko, komputer i zestaw audio. Tym razem też pomógł nam Zbyszek Konieczny, choć nie tylko on - dodaje z uśmiechem.

W czasie wakacji Marcin planuje urządzić parapetówkę w swoim wspaniale odnowionym mieszkaniu.

- Zaproszę wszystkich, chciałbym się podzielić moją radością - mówi z przekonaniem.

I dodaje zaraz:

- Ale tak naprawdę to nie będzie za wiele czasu na świętowanie. Zaraz zaczynam pracę, razem z bratem, w budownictwie. Niby jestem mechanikiem samochodowym, ale może właśnie praca przy własnym remoncie przekonała mnie do tego, żeby związać swoją przyszłość zawodową z branżą, w której pracuje wielu mężczyzn z mojej rodziny - kończy chłopak z przekonaniem. I z optymizmem. Przecież wraca do swoich.

Lech Klimek

W gorlickim oddziale Gazety Krakowskiej pracuję od 2013 roku. To, co w tej pracy jest najważniejsze to kontakt z ludźmi i opisywanie spraw, które są dla nich ważne. Moja uwaga skupia się na wszystkim, co dobre na terenie naszego powiatu. Oglądanie i opisywanie przemian, jakie zachodzą w naszym otoczeniu to fascynujące zajęcie. Praca w niewielkiej lokalnej redakcji to konieczność zajmowania się wszystkimi aspektami życia. Tu nie ma szans na specjalizację, trzeba być uniwersalnym.


poniżej kilka przykładów tej uniwersalności


 https://gazetakrakowska.pl/majowka-w-regietowie-przez-dwa-dni-jezdzcy-startowali-na-sciezce-huculskiej-i-w-skokach-przez-przeszkody-byly-tez-zawody-w/ar/c1-16355875


https://gazetakrakowska.pl/biecz-za-nami-pierwszy-dzien-kromer-festival-biecz-to-byla-prawdziwa-uczta-muzyczna-a-salami-koncertowymi-byly-bieckie-koscioly/ar/c13-16537459


https://gazetakrakowska.pl/w-rocznice-likwidacji-getta-w-gorlicach-odslonieto-niezwykly-pomnik-sidur-przechodniow-zdjecia/ar/c1-15763314


https://gazetakrakowska.pl/mamy-najbogatsza-gmine-w-wojewodztwie-w-pierwszej-dziesiatce-sa-jeszcze-dwie-inne/ar/c1-15760898


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.