Oficerska Szkoła Strzelecka w Stróży - szkoła niepodległej Polski
W maleńkiej wiosce zakopanej w Beskidzie Wyspowym sto lat temu wykształciła się kadra przyszłych legionów, elity II Rzeczpospolitej. W szkole w Stróży umiejętności oficerskie zdobyło dwóch przyszłych marszałków, dwudziestu ośmiu generałów.
Spójrzcie na to zdjęcie. Jest rok 1921. Józef Piłsudski fotografuje się w galowym mundurze marszałka Polski. Na mundurze najważniejsze polskie odznaczenia - Wielka Wstęga Orderu Odrodzenia Polski i Virtuti Militari. Obok tego ostatniego skromna emaliowana blaszka. To odznaka „Parasol”. Znak szkoły oficerskiej, która latem 1913 r. odbyła się w sercu Beskidu Wyspowego, w Gminie Dobra, w maleńkiej wiosce Stróża.
Uczestnikami szkoły, poza Józefem Piłsudskim, była elita II Rzeczpospolitej: premierzy, ministrowie, generałowie i pułkownicy - ludzie, którzy kierowali międzywojenną Polską. Wszyscy oni nosili tę niepozorną odznakę „Parasola” na mundurach niemal do śmierci. Dlaczego traktowali ją jako najważniejsze wyróżnienie, znak przynależności do wyjątkowego kręgu ludzi? Dlaczego darzyli ją aż tak wielkim szacunkiem i sentymentem?
Mała wioska, wielka sprawa
Może dlatego, że właśnie tutaj zaczęły konkretyzować się sny o wolnej Polsce. Tu przybrały one namacalne kształty. Młodzi ludzie przyjechali tu niemal ze wszystkich skrawków polskich ziem rozdartych między zaborcami, z wielu krajów Europy.
Dłonie zaciśnięte na karabinach, ćwiczenia w taktyce wojskowych podchodów, ataków i bitew. Każdy z uczestników tej szkoły, mimo że dowodził wtedy kilkoma osobami, mógł wkrótce prowadzić za sobą setki i tysiące polskich żołnierzy.
I nie minął nawet rok od czasu zakończenia szkoły w Stróży, kiedy wybuchła wielka wojna, a Polacy upomnieli się o swoją Ojczyznę. Na czele byli chłopcy ze szkoły w Stróży.
Spójrzmy im w oczy
Przed nami niezwykły dokument. Zatrzymany w kadrze pochmurny dzień sierpnia 1913 r. Dwuszereg strzelców, którzy przyjechali właśnie tu, do Stróży, i stali przed budynkiem dworku, w którym mieści się teraz szkoła.
To niezwykłe pokolenie. Pokolenie, które nosiło w plecakach dzieła Słowackiego. Pokolenie, które wolało śmierć niż służbę w carskiej armii. Dla którego honor to skarb, którego przyzwoity człowiek nie mógł stracić. A Ojczyzna to materialny byt, za który przelanie krwi było zaszczytem. To wcale nie są górnolotne słowa i frazeologia. To pokolenie tak właśnie myślało i tak działało.
W grudniu 2017 roku przed budynkiem szkoły w Stróży, niemal w tym samym miejscu, w którym stał dwuszereg dowodzony przez Mieczysława Rysia-Trojanowskiego, prezydent Rzeczpospolitej zainaugurował obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, a prezes Instytutu Pamięci Narodowej wraz z minister edukacji narodowej wielki program edukacyjny.
Przybyli tu, aby pokazać, że Polska pamięta o czynie ludzi, którzy przynieśli nam niepodległość. Ale także, co podkreślali wszyscy, podziękować społeczności wsi Stróża i Gminy Dobra za troskę o to miejsce. Za uchronienie od zniszczenia tablicy ufundowanej w latach międzywojnia przez uczestników szkoły oficerskiej. Za pamięć, za naukę patriotyzmu.
Dlaczego i jak powstała szkoła w Stróży?
Latem 1913 r. na stacji kolejowej w Dobrej wysiadło kilkudziesięciu mężczyzn. Mieli na sobie szare mundury Związku Strzeleckiego, skórzane plecaki, jakich używała armia austriacka, i karabiny. Wśród naszych dziadków i pradziadków widok ten musiał wywołać sensację. Podobnie jak piosenki, które śpiewali.
Ruszyli w górę, przez Pieninki Skrzydlańskie, by po kilkudziesięciu minutach znaleźć się w zrujnowanym i na wpół opuszczonym dworku w Stróży. A mijał właśnie 120. rok, od kiedy Polska nie miała swojego państwa.
Rozpoczęcie szkolenia w Stróży było efektem długoletnich działań ludzi związanych z Polską Partią Socjalistyczną, która skupiała ludzi chcących walczyć zbrojnie o niepodległą Polskę. Założyli oni tajny Związek Walki Czynnej. Inspiratorami powołania ZWC byli m.in. Kazimierz Sosnkowski i Józef Piłsudski, a jego zadaniem było zorganizowanie powszechnej konspiracji i stworzenie kadr dla przyszłego polskiego wojska. Wojsko to - przy boku austriackiego zaborcy - w sprzyjających okolicznościach miało przystąpić do walki na terenie zaboru rosyjskiego i dać iskrę do zbrojnego powstania. Wybór Austro-Węgier jako taktycznego sprzymierzeńca nie był przypadkowy. Pod panowaniem austriackim Polacy cieszyli się największymi przywilejami narodowymi i niemal bez przeszkód kultywowali własną kulturę i tradycje. ZWC miał przez sieć konspiratorów dotrzeć do ludzi gotowych walczyć o niepodległość na wszystkich ziemiach polskich. W 1908 r. odbyły się pierwsze szkolenia wojskowe, a komórki organizacyjne do 1910 r. objęły, oprócz Galicji, zabór rosyjski, częściowo zabór pruski, a także większość dużych skupisk Polaków w Europie Zachodniej.
Wykorzystując dużą swobodę zrzeszania w zaborze austriackim, w 1910 r. zaczęto tworzyć legalnie działający paramilitarny Związek Strzelecki oraz Towarzystwo Gimnastyczno- Sportowe „Strzelec” o podobnym profilu. Organizacje te, prowadząc szkolenia wojskowe, stały się niemal powszechne.
W 1912 r. na Bałkanach wybuchła wojna między Bułgarią i Grecją a Imperium Osmańskim (Turcja). Dawała ona polskim konspiratorom nadzieję na wybuch powszechnego konfliktu zbrojnego w Europie i rozpoczęcie walki o przywrócenie Polski. Wtedy właśnie zapadła decyzja o powołaniu szkoły, która wyszkoliłaby kadry dla przyszłej polskiej armii. Tak powstała Oficerska Szkoła Strzelecka w Stróży.
To nie było pokolenie stracone
Mówi się, że pokolenia walczące o wolną Polskę są pokoleniami straconymi, skazanymi na śmierć. To nie jest prawdą. Widać to po życiorysach uczestników szkoły oficerskiej w Stróży. Brało w niej udział około 90 strzelców. 66 lub 67 z nich otrzymało odznaki „Parasol”, które pełniły funkcję dystynkcji oficerskich. Nadawał je osobiście Józef Piłsudski. Z perspektywy ponad 100 lat widać, że „Parasol” jest symbolem życiowego wyboru. Wszyscy ci ludzie należeli do jednego pokolenia. Jedynie Józef Piłsudski był wiele lat starszy (rocznik 1867), pozostali urodzili się niemal w tym samym czasie. Stawali się młodzieńcami na początku wieku XX, wchodzili w dorosłość w pierwszej jego dekadzie. Pochodzili z różnych grup społecznych, ale ich drogi były niemal bliźniacze: kółka samokształceniowe, strajki szkolne, konspiracyjne organizacje młodzieżowe. Znamienne, że nie byli - poza wyjątkami - „zawodowymi” konspiratorami. Cenili wiedzę, jakby wiedzieli, że będą kiedyś potrzebni Polsce jako obywatele.
Zdobywali więc solidne wykształcenie, starali się zająć swoje miejsce w społeczeństwie. Udział w drużynach strzeleckich był jednak wyborem, który nakazywał im być w każdej chwili gotowymi do poniesienia najwyższej ofiary - i oni byli na to gotowi. Szli za swoim komendantem i mentorem Józefem Piłsudskim.
W sierpniu 1914 r. wymarsz z Oleandrów i wkroczenie na ziemie zaboru rosyjskiego. Szlak I Kompanii i I Brygady Legionów. I, co charakterystyczne, mimo brawurowej odwagi, bohaterstwa i czynów często szaleńczych, nie ginęli masowo. Nie byli pokoleniem straconym.
Po 1918 r. stworzyli Wojsko Polskie, bronili Lwowa, uczestniczyli w wojnie polsko-bolszewickiej. W znacznej części zostali w wojsku i stali się podstawą formacji ideowo-politycznej, którą umownie można nazwać piłsudczykami. Stanowili silną grupę i, powołując się na autentyczne zasługi niepodległościowe, chcieli mieć wpływ na budowanie niepodległej Polski. Chcieli Polski silnej, niemal mocarstwowej, niezależnej między dwiema rodzącymi się potęgami Niemcami i sowiecką Rosją.
Po 1935 r. przedstawiciele tego ruchu stanowili trzon kolejnych rządów. To ta formacja weszła w drugą wojnę światową, będąc u steru państwa. Nie będzie przesady w powiedzeniu, że uczestnicy szkoły w Stróży mieli podstawowy wpływ na to, jak rządzona była Polska w 20-leciu międzywojennym. Rok 1945 był dla nich końcem w sensie dosłownym. Komunistyczna Polska nie była ich Polską. Stróżańscy chłopcy umierali na emigracji, będąc na marginesie życia, często w fatalnych warunkach materialnych. Odchodzili z godnością, bo nie taki koniec wymarzyło sobie pokolenie, które krwią odzyskało niepodległość!
Duch niepodległej
Warunki pobytu podczas szkolenia w Stróży były spartańskie. Strzelcy mieszkali w zrujnowanym dworze i stojącej obok stodole, myli się w płynącym obok potoku. Jedzenie, z trudem zdobywane, przygotowywane było przez fatalnego kucharza, ale legendarnie walecznego Stanisława Kaszubskiego „Króla” - słynnego bojowca PPS.
Szkolono się z historii wojen, taktyki, kierowania dużymi formacjami. Odbywano ćwiczenia, w których kilku strzelców odgrywało rolę dużej formacji zbrojnej. Jednak najistotniejsze było formowanie ducha. Piłsudski prowadził część zajęć i, jak wspominał jeden z uczestników, kładł nacisk na „duchową stronę walki, tym ważniejszą, gdy brak jest środków materialnych […]; tępił marazm polski, który z rycerskiego niegdyś narodu dał typ, który w trzech sosnach zabłądzi, a do konia podchodzi, jak do tygrysa”.
Którejś nocy, przy typowym dla naszych gór załamaniu pogody, wybrali się strzelcy ćwiczyć kopanie okopów. Ulewny deszcz nie przestawał padać i w końcu wszyscy mieli dość kopania w ciężkiej, tutejszej glinie. Zniechęceni wrócili nocą do Stróży. Jednak sumienie nie pozwalało im zasnąć. Nad ranem, mimo padającego wciąż deszczu, dokończyli swoją pracę. Tak właśnie kształtował się duch przyszłych legionowych dowódców. Uczestnicy szkolenia podkreślają, że dyscyplina była nadzwyczajna. W chwili rozpoczęcia ćwiczeń kończyły się wieloletnie przyjaźnie i najtrwalsze związki towarzyszy z konspiracji.
W połowie sierpnia uczestnicy kursu wyruszyli na manewry, które odbywać się miały między Rabką, Nowym Targiem i Zakopanem. Z eskapady tej zachował się bogaty materiał zdjęciowy. Strzelcy poruszali się zwartymi kolumnami , urządzali nawet coś na kształt defilad. Akcja taka wywołała w Zakopanem zrozumiałą sensację wśród turystów, jak i władz austriackich.
Oddziały strzeleckie przybyły do Zakopanego ok. 15 sierpnia. Starostwo w Nowym Targu zawiadomiło o tym Namiestnictwo we Lwowie, które nakazało oddziałom strzeleckim złożenie broni. Namiestnikiem był wtedy od dwóch miesięcy Witold Korytowski (1850-1923) technokrata i jeden z licznych Polaków - austriackich ministrów finansów. Józef Piłsudski jednak odmówił, a pertraktacje trwające do 22 sierpnia zakończyły się kompromisem. Strzelcy broni nie złożyli, a po przyjęciu na ich cześć, wsiedli do pociągu i przez Chabówkę wrócili do Dobrej, skąd przemaszerowali do Stróży.
Zbigniew Kasprzycki, uczestnik szkolenia wspominał:
„Wejście do Zakopanego, przemarsz przez dużą połać kraju z bronią w ręku zostawiły niezapomniane wrażenie. Komendant Główny wygłosił odczyt publiczny na temat zagadnienia psychologii boju. Obecne były tłumy. Zainteresowanie ogromne. Pobyt w Zakopanem uświetnił bal, na którym strzelcy, mimo swych srodze polowych drelichów i podkutych butów, robili podboje, tymczasem wśród piękniejszej połowy „cywilnej publiczności”. Przeżyliśmy ten okres w prawdziwem uniesieniu, pochłonięci żywo prowadzoną pracą taktyczną, upojeni sympatją otoczenia. Bardzo niewielu z nas i dość powierzchownie zdawało sobie sprawę z tego, ile trudności ze względu na szykany władz austriackich (w skórze rodaków zresztą) miał Komendant Główny, żeby doprowadzić kurs do końca według zamierzonego planu”.
Całość szkolenia zakończyła się kolejnymi manewrami, w których plutony odgrywać musiały rolę większych jednostek.
31 sierpnia w południe, kurs został zakończony. Strzelcy przemaszerowali do Dobrej. „Mieliśmy jeszcze wrażenie panowania swego w tych okolicach spokojnych”. Z Dobrej odjechali pociągiem do Chabówki, a stąd do Krakowa. Pierwsza Oficerska Szkoła Strzelecka przeszła do historii. Podobnie jak wszyscy jej uczestnicy.
Wielka wojna i powrót
Kiedy w sierpniu 1913 r. znów wsiadali w Dobrej do pociągu, gotowi byli do walki, ale wojna na Bałkanach przycichła. Była to tylko cisza przed burzą. Nie minął nawet rok, kiedy 28 lipca Austro-Węgry, wypowiadając wojnę Serbii, rozpoczęły największy od czasów napoleońskich konflikt zbrojny zwany dziś I wojną światową. Józef Piłsudski wydał organizacjom strzeleckim rozkaz mobilizacji.
Niemal wszyscy uczestnicy szkoły w Stróży stawili się w Krakowie na Oleandrach i 6 sierpnia w Pierwszej Kompanii Kadrowej przekroczyli granicę zaboru rosyjskiego, aby wzniecić tam powstanie. Stróżańscy chłopcy szli na czele.
Dowodzili Piłsudski, Kazimierz Sosnkowski, Tadeusz Kasprzycki, Kazimierz Piątek „Herwin” (to on nosił dzieła Słowackiego w żołnierskim plecaku). Patrol ułański Władysława Prażmowskiego „Beliny” na własnych plecach niósł siodła, aby założyć je dopiero na podarowane konie.
Było zajęcie Kielc, walki na linii Nowy Korczyn - Opatowiec, bitwa pod Laskami, Anielinem, bitwa pod Krzywopłotami i powrót do Krakowa. A potem, co w tej historii wydaje się niemal nieprawdopodobne, oddział dowodzony przez Józefa Piłsudskiego wrócił w Beskid Wyspowy. Walczył w rejonie Mszany Dolnej, Limanowej, Marcinkowic i Nowego Sącza.
Na terenie gminy Dobra, na przełęczy Chyszówki, dowodzone przez późniejszego marszałka Polski Edwarda Rydza-Śmigłego, uczestnika szkoły w Stróży, oddziały legionowe stoczyły 28 listopada 1914 r. zwycięską potyczkę z Rosjanami. Dziś przełęcz ta nosi nazwę marszałka Józefa RydzaŚmigłego. Józef Piłsudski tak wspominał operacje toczone wtedy między Mszaną Dolną, Limanową i Nowym Sączem, mylnie obejmując te ziemie określeniem Podhale:
„Rozwijające się tutaj walki prowadzi legjonowy żołnierz wśród niezwykle przychylnego dlań usposobienia ludności góralskiej. Nie trzeba tu było niczego szukać, wszystko, czego dusza żołnierza, walczącego dla szczęścia Ojczyzny pragnie, było mu dane. Tu czułem się w Ojczyźnie, czułem się potrzebnym dla niej, jako jej obrońca”.
Józef Piłsudski „Moje pierwsze boje”
22-25 grudnia 1914 roku już jako I Brygada Legionów Polskich wzięła udział w jednej w największych operacji tego okresu - bitwie pod Łowczówkiem, po której do niewoli trafił śmiały do szaleństwa Stanisław Kaszubski „Król”. Miał do wyboru: śmierć lub wstąpienie do carskiej armii. Wybrał śmierć. A w marcu 1915 r. Brygada stanęła nad Nidą, gdzie tak przydały się nabyte w Stróży umiejętności kopania głębokich okopów.
Ta historia nie kończy się nigdy
Ta historia nie kończy się ani w 1915 r., ani w 1918 r., ani w 1933 r., kiedy uczestnicy szkoły przyjechali do Stróży, aby zamanifestować wagę tego miejsca. Ona trwa nadal. Trwała, kiedy po wojnie komuniści chcieli zniszczyć tablicę pamiątkową zainstalowaną na budynku dawnego dworu, a ówczesnej i teraźniejszej szkoły.
Trwała, kiedy mieszkańcy Stróży zebrali potrzaskaną i wrzuconą do potoku tablicę, kiedy przechowywali ją i ocalili przed zniszczeniem. Trwała, kiedy w 1989 r. tablica wróciła na swoje miejsce. Trwała, kiedy w 2013 r. zorganizowano tu uroczystość 100-lecia szkoły oficerskiej. Trwała, kiedy w 2018 r. przyjechał tu prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, oddając cześć uczestnikom szkoły strzeleckiej i ludziom, którzy pamięć o tym przechowują w sercach. Trwała i trwać będzie nadal.