Olkusz. Za śmierć dziecka 5 tys. zł kary. Rodzice chłopca nie wierzą: to jest sprawiedliwość?

Czytaj dalej
Fot. Patrycja Dziadosz
Patrycja Dziadosz

Olkusz. Za śmierć dziecka 5 tys. zł kary. Rodzice chłopca nie wierzą: to jest sprawiedliwość?

Patrycja Dziadosz

Olkuski Sąd Rejonowy warunkowo umorzył postępowanie wobec uznanego za winnego ginekologa Janusza B. z Olkusza. Lekarz został oskarżony przez prokuraturę o nieumyślne narażenie rodzącego się dziecka Katarzyny i Damiana Tomaszewskich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Chłopczyk przyszedł na świat martwy.

Wyrok został ogłoszony w środę i nie jest prawomocny. Sąd uznał Janusza B. za winnego, ale warunkowo umorzył postępowanie na okres dwóch lat próby. Oznacza to, że jeżeli w tym czasie lekarz popełni podobne przestępstwo, sprawa zostanie podjęta na nowo i zapadnie wyrok skazujący.

Czekali na synka

Rok 2014 dla Katarzyny i Damiana Tomaszewskich miał być wyjątkowy. Na świat miało przyjść ich pierwsze dziecko - Dominik. Radość jednak szybko zmieniła się w ogromną tragedię.

- W nocy z 14 na 15 lipca poczułam silne bóle brzucha. Postanowiliśmy więc z mężem jechać do najbliższego szpitala, którym jest ten w Olkuszu - wspomina pani Katarzyna. Kobieta została przebadana i przyjęta na oddział, gdzie podano jej leki. Poinformowano również, że zostanie przewieziona do szpitala w Krakowie, gdyż olkuski nie ma warunków do przyjmowania na świat wcześniaków. Tak się jednak nie stało.

Około godz. 7 kobieta zaczęła rodzić. Dominik urodził się martwy pół godziny później. - Jestem przekonana, że mój syn żył do chwili rozpoczęcia porodu. Słyszałam bicie jego serca, bo miałam podłączony kardiotokograf - wyjaśnia.

Mimo bólu, który przeżywali, rodzice postanowili zgłosić sprawę na policję.

Długa batalia sądowa

Sprawa państwa Tomaszewskich okazała się bardzo skomplikowana dla organów ścigania. Śledztwo trwało 5 lat.

Rodzice zmarłego Dominika pięć lat walczą o sprawiedliwość

- Gdyby nie nasza determinacja, sprawa pewnie zostałaby umorzona - podkreślają rodzice zmarłego chłopca.

W toku postępowania okazało się bowiem przy okazji, że Krzysztof G., ginekolog z Sosnowca, który prowadził ciążę pani Katarzyny - po tym jak dowiedział się, że dziecko zmarło podczas porodu - sfałszował dokumentację medyczną. Chciał w ten sposób uniknąć odpowiedzialności za ewentualną niewłaściwą opiekę nad ciężarną. W tej sprawie w 2017 r. w Sosnowcu zapadł wyrok, na mocy którego tamtejszy sąd skazał go na karę 8 tys. zł grzywny oraz pokrycie kosztów sądowych.

To jednak nie koniec. Wątpliwości rodziców wzbudziła również pierwsza opinia biegłych z Wrocławia. Nie dość, że została ona sporządzona na podstawie sfałszowanej dokumentacji, to rodzice zmarłego Dominika odkryli, że lekarz który został powołany do zaopiniowania dokumentacji medycznej miał liczne powiązania ze środowiskiem śląskich lekarzy, do którego należy również Krzysztof G.

- Z tej opinii wynikało, że być może były jakieś powikłania medyczne, ale na pewno nie ma mowy o błędzie medycznym - tłumaczy pani Katarzyna. Na wniosek pani Katarzyny prokuratura powołała drugi zespół biegłych. Tym raz z Białegostoku. - Ci z kolei jasno wskazali na uchybienia, jakich olkuski ginekolog Janusz B. dopuścił się w stosunku do mnie - wyjaśnia pani Katarzyna.

5 tys. złotych kary grzywny

Na tej podstawie prokuratura postawiła Januszowi B. zarzut niezachowania wymaganej ostrożności i nieumyślnego narażenia rodzącego się dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Stało się tak przez odłączenie kardiotokografu, który służy do monitorowania ciąży (akcji serca płodu i czynności skurczowej mięśnia macicy).

Olkuski lekarz nie stawił się na żadnej z rozpraw. Podczas przesłuchania w prokuraturze w 2018 r. nie przyznał się również do winy. W środę, podczas odczytywania wyroku, był obecny jego pełnomocnik.

Ostatecznie prokurator wniósł dla Janusza B. o karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywny w wysokości 200 stawek dziennych i zasądzenie kosztów sądowych.

Sąd nie przychylił się jednak do wniosku oskarżyciela. Uznał, że wina lekarza jest bezsprzeczna, jednak, ze względu na to, iż nie był on wcześniej karany za żadne umyślne przestępstwo, zdecydował się na warunkowe umorzenie postępowania na okres próby 2 lat. W uzasadnieniu zaznaczył, iż nie ma pewności, że gdyby lekarz nie dopuścił się tych uchybień to dziecko urodziłoby się żywe.

- Biegli jasno stwierdzili, że postępowanie lekarza ograniczyło możliwość zdiagnozowania stanu zagrożenia dziecka i podjęcia ewentualnej interwencji - dziwi się pani Katarzyna.

Dodatkowo sędzia zobowiązał winnego do wpłacenia 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, zwrotu części kosztów sądowych (11 tys. zł) oraz zapłaty 1400 zł dla rodziców chłopca w związku z kosztami, które ponieśli opłacając reprezentującego ich obrońcę.

- Śmierć Dominisia to dla nas ogromna tragedia. Nie spodziewaliśmy się takiego wyroku. Wyższą karę otrzymał lekarz, który sfałszował dokumentację niż ten, który naraził nasze dziecko na śmierć - podsumowują rozżaleni rodzice.

To nie koniec sprawy. Pełnomocnik Janusza B. w rozmowie z nami przyznał, że jego klient będzie składał apelację od wyroku. Rodzice chłopca również zamierzają się odwoływać.

Patrycja Dziadosz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.