Osiedlowa miłość. Shrek porywa wybrankę
Lider kibolskich bojówek Wisły Kraków na Kurdwanowie Łukasz S., ps. Shrek, znacznie lepiej radził sobie w ulicznych bójkach z maczetami niż w sercowych podbojach
Było około 20.30, gdy trzy dziewczyny zamknęły zamki do gabinetu kosmetycznego. Właśnie skończyły pracę, ale gdy wyszły na zewnątrz, zachowywały się dość dziwnie. Rozglądały się na boki, czy nikt ich nie śledzi i błyskawicznie wsiadły do auta jednej z nich, Agnieszki.
Przejechały może ze 100 metrów, gdy Ela zauważyła, że podąża za nimi czerwona mazda z czterema mężczyznami w środku.
Atmosfera w damskim trio stała się nerwowa. Kierująca pojazdem kluczyła po Krakowie, by zgubić „ogon”, ale nie dała rady.
W końcu zatrzymała się koło Lewiatana blisko zakopianki. Wysiadła z Kingą i obie weszły do sklepu, bo liczyły, że tam będą bezpieczne. Tylko Ela została w aucie. Trzech śledzących ich mężczyzn weszło do marketu; jeden natarczywie domagał się od Kingi, by powiedziała, gdzie i z kim teraz mieszka.
- Muszę się z nim policzyć - rzucił groźnie. Dziewczyna odparła, by dał jej spokój i dodała, że niczego mu nie powie.
Natręt zaczął ją szarpać za rękę, a gdy wyszła na zewnątrz, zmusił, by wsiadła do czerwonej mazdy. Agnieszka była świadkiem zajścia i wykręciła numer na policję.
- Moja koleżanka została porwana. Przyjeżdżajcie! - wykrzyczała do słuchawki. Moment wcześniej takiej samej treści połączenie wykonała Ela.
Nim kryminalni pojawili się na miejscu, mazda nabrała prędkości i z piskiem opon zniknęła za zakrętem razem z Kingą w środku.
Kibol z bojówki Wisły Kraków
30-letni Łukasz S., ps. Shrek, wśród kiboli Wisły Kraków zdobył renomę całkiem niezłego zabijaki.
Brał udział w ustawkach pseudokibiców i nieraz pokazał, jak jego prawy sierpowy wyrządza spustoszenie w szeregach sympatyków Cracovii.
Za swoje wyczyny usłyszał prawomocny wyrok. Podobnie jak za posiadanie narkotyków, kradzieże i wymuszenie pieniędzy. W sumie sześć razy w życiu słyszał, jak sędzia mówi mu na sali rozpraw: jest pan winny.
O ile Łukaszowi S. świetnie szło w męskich zabawach z maczetami, o tyle w sprawach sercowych niezbyt sobie radził. Miał kobietę i dziecko, ale nie płacił na nie alimentów, więc partnerka spakowała walizki i wyjechała z bobasem za granicę.
W oko wpadła mu wtedy o dwa lata od niego młodsza Kinga, fryzjerka. Znał ją od małego, bo mieszkała dwa bloki dalej, na ul. Wysłouchów.
Kolegował się z jej bratem, zanim chłopak nie wyjechał do pracy w Anglii. Siostra Łukasza kiedyś chodziła z Kingą do klasy, a on czasem zaglądał do niej do mieszkania, by go ostrzygła. Tak sobie dorabiała wśród rówieśników, aż nie znalazła stałej roboty w salonie kosmetycznym.
Zauroczenie
W pewnym momencie zaiskrzyło między Łukaszem i Kingą. Jesienią 2014 roku zostali parą. On zakochał się po uszy i nawet coś przebąkiwał o ślubie.
Ona traktowała nowy związek ze znacznie większym luzem, choć na pewno imponowało jej, że jest ze znanym osiedlowym celebrytą.
Zadzierać ze Shrekiem nikt się nie odważył. No, może kibolska konkurencja z Cracovii. Raz nawet zrobiła to w oryginalnej formie i na jednym z bloków przy Wysłouchów zawiesiła olbrzymią, 15-metrową płachtę, na której były wulgarne napisy i wizerunek Smoka wykorzystującego seksualnie filmowego Shreka.
Na Kurdwanowie wtajemniczeni wiedzieli, że Smok to ksywa znanego sympatyka Cracovii, a Shrek to ogólnie znany lider bojówek Wisły.
Zazdrośnik i brutal
W związku z Łukaszem Kinga nie czuła się zbyt komfortowo i kłócili się, ile wlezie. Przeszkadzało jej, że bywa agresywny, wybuchowy i stale próbuje ją kontrolować. Chciał wiedzieć, gdzie chodzi, z kim się spotyka, dlaczego z imprezy wróciła dopiero nad ranem.
Gdy nie zamierzała mu się tłumaczyć, wtedy padła ofiarą jego przemocy. Kiedy raz późno wróciła z imprezy, Shrek wyszedł na klatkę schodową, nazwał ją k… i dwa razy uderzył w twarz. Chciał natychmiast usłyszeć, gdzie była.
Kinga zaczęła krzyczeć, więc za karę związał jej ręce sznurkiem i unieruchomił na podłodze. Zabrał telefon i sprawdził, do kogo dzwoniła.
Dalej krzyczała, to poddusił ją ramieniem, by się nie darła po nocy. Wstyd już i tak był na pół bloku. Shrek wiedział, jakie potem będą na jego temat plotki na osiedlu.
Płacz córki usłyszała matka Kingi i uwolniła ją z więzów. Następnego dnia palnęła gadkę Łukaszowi, by tak nie traktował jej dziecka. Kinga także poszła do Shreka po utracony telefon. Oddał jej aparat, ale wcześniej skopiował dane, jakie tam miała.
Po tym incydencie para rozluźniła znajomość. Widzieli się na urodziny Shreka na początku marca. Kilka dni potem dał kwiatka na Dzień Kobiet matce Kingi, a jej złożył życzenia.
Potem w życie Łukasza wtrącił się znany mu aparat represji i chłopak trafił do paki, by odsiedzieć jedną z kar więzienia. Kinga mogła odetchnąć.
Więzienie i zerwany związek
- Jak zamknęli Łukasza, poczułam wolność i mogłam imprezować. Nie musiałam się nikomu z tego tłumaczyć - zeznała potem.
Gdy on siedział w celi, ona zdecydowała, że z nim zrywa . Los ułatwił jej zadanie, bo partner zniknął za kratkami na długie dwa miesiące.
Jakoś przez przypadek, kilka tygodni wcześniej, spotkała byłego już chłopaka Łukasza M. Na osiedlu zwyczajowo wszyscy mówili o nim „Franek”.
Właśnie wyszedł z więzienia po pięcioletniej odsiadce. Kinga odnowiła znajomość i rzuciła mu się w ramiona. Zdecydowała, że to z nim będzie teraz w związku.
O Shreku coś mu tam wspomniała, ale „Franek” nie przywiązywał do tego wagi. Kibola Wisły Kraków znał z osiedla, od dawna byli kolegami i nie czuł wobec niego respektu.
Gdy Kinga pożaliła mu się na Łukasza S., „Franek” poszedł do niego na rozmowę. Usłyszał od Shreka, że ma się trzymać od Kingi z daleka, ale nie posłuchał ostrzeżenia. Tym bardziej że dziewczyna zarzekała się, że nic bliższego jej nie łączyło z kibolem.
Z perspektywy czasu można zaryzykować twierdzenie, że grała na dwa fronty i każdemu z chłopaków mówiła to, co każdy chciał usłyszeć.
Rozgoryczony Shrek
Shrek, gdy wyszedł na wolność, próbował się skontaktować z Kingą. Miał do niej żal, że go puściła kantem, gdy on gnił w celi. Był zakochany i zazdrosny, bo intuicyjnie podejrzewał, że chyba wybrała innego partnera.
Na przełomie maja i czerwca wytropił dziewczynę na ulicy, gdy wieczorem wracała z targów fryzjerskich. Podbiegł i uderzył ręką w twarz, aż upuściła telefon. Gdy chciała podnieść aparat, ponowił atak, opluł i nazwał k…. Obiecał, że na wszystkich blokach będą napisy, jak dziewczyna się prowadzi.
Kinga zadzwoniła do matki, która po chwili pojawiła się na miejscu i z oddali widziała, że Shrek kreślił już na bloku napis „Kinga”.
Nieoczekiwanie pod koniec procesu Kinga P. zmieniła zeznania. Twierdziła już, że nie było żadnego porwania
Zniknął, gdy matka dziewczyny wezwała policję. Kilka dni później na sąsiednim budynku ktoś nabazgrał „Dirty Kinga”. Spółdzielnia zamalowała napis na swój koszt, potem jeszcze jeden na kolejnym budynku.
Miesiąc później Shrek znowu zaatakował Kingę i wyrwał jej telefon. Odbiegł na bezpieczną odległość, zaczął czytać SMS-y, a gdy dziewczyna podeszła bliżej, to ją uderzył i nazwał szmatą.
Aparat oddał dopiero następnego dnia, gdy siostra Kingi zagroziła, że wezwie policję. Wtedy telefon zostawił do odbioru w pobliskiej chińskiej restauracji.
Kinga wybiera „Franka”
Kinga miała dość prześladowcy i wyprowadziła się z „Frankiem” pod Kraków. „Shrek” nasyłał ludzi, by śledzili ją, gdy wychodziła z roboty, bo za wszelką cenę próbował ustalić, gdzie aktualnie mieszka i z kim jest w nowym związku.
W końcu w sierpniowy wieczór skrzyknął kompanów i we czterech czerwoną mazdą podjechali pod salon kosmetyczny, w którym Kinga była zatrudniona.
Potem był opisany wcześniej pościg, zmuszenie Kingi, by z nimi pojechała, ucieczka i wpadka na ul. Bojki.
W czasie jazdy Shrek wypytywał ją o nowy związek i mówił, że „zabije tamtego”. Po zatrzymaniu policja w aucie odkryła kominiarkę maczety, gaz - podręczny zestaw do zabaw kiboli.
Szefowa salonu po incydencie z porwaniem zdecydowała, że zwalnia z pracy Kingę. Wręczyła jej należne pieniądze i wypowiedzenie na piśmie. Swoją trudną decyzję tłumaczyła obawą o pozostałych pracowników.
Oskarżeni się nie przyznają
Shrek trafił do aresztu tymczasowego. Nie przyznawał się do porwania, naruszenia nietykalności cielesnej Kingi i jej znieważenia.
Zaprzeczył, by ją związał, bił i opluł. Telefon sprawdzał, owszem, bo był zazdrosny. Było mu przykro, że go zostawiła. Kolegów poprosił, by go podwieźli autem pod salon kosmetyczny Kingi i pojechali za nią, gdy odjechała z koleżankami.
- Zgodziła się ze mną porozmawiać, gdy byliśmy pod sklepem - twierdził. Jego wspólnicy nie przyznawali się do winy i przekonywali, że nikt dziewczynie nie wyrządził krzywdy. Jeden z nich mówił nawet, że kierował się tylko przyjaźnią do Shreka i chciał pomóc zakochanemu koledze, by się pojednał z dziewczyną.
Nieoczekiwanie pod koniec procesu Kinga P. zmieniła zeznania i zaczęła twierdzić, że nic takiego się nie stało i faktycznie żadnego porwania nie było, a z chłopakami czerwoną mazdą pojechała dobrowolnie.
Co ciekawe, gdy mówiła te słowa, już skończyła relację z „Frankiem” i ponownie deklarowała głębokie uczucie do Shreka.
Według jej najnowszej relacji zgłosiła chęć ścigania Łukasza S., bo chciała zakończyć z nim związek i zupełnie nie wiedziała, jak to należy zrobić.
Sąd nie wierzy w wersję Kingi
Sąd uznał to jej tłumaczenie za śmieszne i nie uwierzył w zmienioną, drugą wersję zdarzeń. Tym bardziej że przecież wcześniej oskarżała Shreka o kilka poważnych przestępstw, a o porwanie także trzech jego kolegów.
Sąd dostrzegł, że para jeszcze w maju 2015 r. się rozstała, więc w sierpniu nie było konieczności kończyć związku Powątpiewał też w drugą wersję Kingi P. i w to, że chciała się odegrać na Shreku. Dlatego kłamała o jego przestępstwach.
Sąd zauważył, że nie wsadza się drugiej osoby do więzienia za byle co i nic też nie wskazuje, by dziewczyna pałała chęcią zemsty do mężczyzny. W końcu najpierw pięć razy powtarzała wersję o porwaniu i roli oskarżonych i odwołała to dopiero po wielu miesiącach.
Sąd ostatecznie przyjął, że tylko pierwsza wersja podana przez Kingę P. jest racjonalna i prawdziwa. Potem zarówno dziewczyna, jak i oskarżeni kłamali na temat okoliczności zajścia.
Tym bardziej że pierwszą wersję dziewczyny potwierdzili inni świadkowie: pracownice salonu kosmetycznego, które zgłosiły fakt porwania, oraz matka Kingi P., która opisała też choćby zajście na klatce schodowej i napisy na bloku, których autorem był Shrek.
Były też nagrania kamer, które zarejestrowały zachowanie uczestników przed sklepem Lewiatan. Witać tam moment uprowadzenia i w jaki sposób Łukasz ciągnie Kingę do pojazdu.
Sąd Rejonowy dla Krakowa-Podgórza za wszystkie przestępstwa na szkodę Kingi P. skazał Łukasza S. na 20 miesięcy więzienia. Wspólnicy porwania usłyszeli po 4 miesiące więzienia. Mateuszowi B. sąd zawiesił tę karę na 2 lata, a Pawłowi T. na 3 lata. Obaj mają listownie przeprosić dziewczynę. Tylko Andrzej P. musi iść do więzienia, bo miał już inny wyrok w zawieszeniu.
Zdaniem sądu, pozbawiając dziewczynę wolności, Shrek kierował się niechęcią do uszanowania woli kobiety co do braku dalszych kontaktów oraz chęcią pokazania swojej dominacji i postawienia na swoim, a pozostali oskarżeni: źle pojętą solidarnością. Ten wyrok jest już prawomocny.