Oskarżeni: - Nie wyłudzaliśmy
- Tylko pomagaliśmy godnie chować zmarłych - zapewniali sąd znajomi szefa firmy pogrzebowej.
Właściciel jednego z grudziądzkich zakładów pogrzebowych oraz jego znajomi stawili się w sądzie rejonowym, aby złożyć wyjaśnienia. Przypomnijmy, że prokurator postawił 9 zarzutów właścicielowi firmy - osiem razy miał on wyłudzić zasiłki z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i raz podjąć próbę wyłudzenia. Jego znajomi są natomiast oskarżeni o współudział.
Mężczyźni pobierali zasiłki z ZUS-u na pochówki osób samotnych, podczas gdy za te same pochówki firma otrzymywała pieniądze z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
Na początku rozprawy obroń -ca wniósł o wyłączenie jawności posiedzenia. Bo właścicielowi zakładu nie podobało się, że „Pomorska” nagłośniła sprawę oraz to, że dziennikarz przyszedł na rozprawę relacjonować przebieg procesu. Sędzia Piotr Gensikowski, zdecydował jednak, że rozprawa będzie jawna.
Mężczyźni kolejno składali wyjaśnienia, ale odmawiali odpowiedzi na pytania sędziego i prokuratora. Wszyscy zapewniali, że nie są pracownikami zakładu pogrzebowego. Jedynie znają właściciela i pomagają mu okazjonalnie, wyświadczając przysługi.
- Gdybyśmy byli zatrudnieni w tej firmie nie otrzymalibyśmy zasiłków z ZUS-u - tłumaczyli zgodnie mężczyźni. Wyjaśniali zgodnie: - Nasz znajomy, właściciel zakładu, prosił nas, aby wystąpić do ZUS-u po zasiłek. Zgadzaliśmy się, bo uważaliśmy, że zmarłym osobom należy się godny pochówek.
Jak wyjaśniali, to oni sami organizowali pogrzeby zmarłych, samotnych osób wskazywanych im przez właściciela zakładu i ponosili koszty, wykładali pieniądze.
Następnie zgłaszali się do ZUS-u po zasiłek pogrzebowy. Potem rozliczali się z właścicielem firmy.
- Pytaliśmy pracowników ZUS-u czy możemy tak postępować, czy możemy opłacać pogrzeby obcych nam osób i czy Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłaci nam zasiłki. Odpowiadali nam, że tak - mówili mężczyźni.
Jeden z oskarżonych już wcześniej przyznał się do zarzuconych mu czynów i poddał się karze. Pozostali wskazywali, że obecnie pracuje on w konkurencyjnym zakładzie pogrzebowym i cała afera jest rozdmuchiwana właśnie przez konkurencję.