Ośrodek przy ul. Puszkina. Wyprowadzą stąd dzieci
- Martwimy się, co będzie dalej - alarmują „GL” rodzice maluchów z ośrodka przy ul. Puszkina w Gorzowie. Nie chcą likwidacji miejsca, w którym ich pociechy miały do tej pory świetną i fachową opiekę.
- Dzieci mają tu świetną opiekę. Dostajemy wsparcie z każdej strony. I teraz nagle okazuje się, że ta placówka jest niepotrzebna - Agata Grzybkowska nie kryje rozczarowania. Jest mamą trójki dzieci, w tym trzyletniej Nicoli, która codziennie spędza czas w Placówce Wsparcia Dziennego przy ul. Puszkina. Pani Agata zwróciła się do „GL”, bo ona i inni rodzice maluchów, są oburzeni decyzją urzędników i radnych.
Mają jak w przedszkolu
Na ostatniej sesji rady miasta (w zeszły czwartek) radni podjęli uchwałę o likwidacji placówki. - Nikt nas wcześniej o tym nie informował. Potraktowali nas, jakbyśmy byli jacyś gorsi - denerwuje się Agata Grzybkowska. - Obrazili nas, traktując jak patologię. Chyba nie widzieli tej placówki i nie mają pojęcia, jak ona wygląda - dodaje Sandra Stelmach, mama czteroletniego Marcina, który też jest podopiecznym ośrodka.
Rodzice: - Tu dzieci mają nie tylko opiekę, ale też śniadanie, obiad i podwieczorek
Obie panie opowiadają „GL”, jak działa dom przy Puszkina. - Dzieci mają tu zajęcia, jak w przedszkolu. Śpiewają, tańczą, uczą się - wymienia pani Sandra. Oprócz tego, maluchy mogą liczyć na pomoc logopedy i psychologa. - Ale nie tylko dzieci. My również możemy się zwrócić do psychologa, jest tu też osoba, która pomaga nam w pisaniu wszelkich pism - tłumaczy pani Agata. Kobiety twierdzą, że na miejsce w miejskim przedszkolu nie mają szans. Pani Agata jest na wychowawczym, bo ma jeszcze malutkiego synka. Pani Sandra jest samotną matką, jak na razie bez pracy. - A przedszkole kosztuje. Tu dzieci nie tylko mają opiekę, ale też drugie śniadanie, dwudaniowy obiad i podwieczorek. A przede wszystkim są wśród rówieśników i dobrze się rozwijają - mówi pani Sandra. Dodaje, że wszyscy rodzice dzieci, które są w placówce, martwią się, co będzie za parę miesięcy. Bo zgodnie z decyzją radnych ośrodek przy ul. Puszkina ma funkcjonować tylko do końca czerwca.
Będą rozmawiać
Placówka Wsparcia Dziennego została utworzona 11 lat temu. Od początku było założenie, że jest ona dla dzieci w wieku przedszkolnym, czyli od 3 do 5 lat i głównie z rodzin bezrobotnych i „niewydolnych wychowawczo”. Mogło tu chodzić do 28 dzieci. Teraz jest ich 18, ale - jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie - nie dlatego, że brakuje chętnych, tylko dlatego, że wstrzymano przyjęcia. Powód? Pracownice placówki nie chcą się wypowiadać.
Pracują tu dwie wychowawczynie i pomoc wychowawcy. Kiedy wczoraj byliśmy w placówce, dzieci grzecznie się bawiły, uczestniczyły w zajęciach. Miejsce schludne, panie miłe. Widać, że maluchy świetnie się tu czują. - I uwielbiają spędzać tu czas. Nawet w soboty by chętnie przychodziły - zapewniają mamy maluchów.
Placówka podlega Gorzowskiemu Centrum Pomocy Rodzinie. - W środę rozmawialiśmy z rodzicami tych dzieci. Przekazałam im, że razem z pracownikami socjalnymi będziemy indywidualnie rozmawiać z każdą rodziną, tak by każdej z nich pomóc, jak wymaga tego sytuacja - zapewniała nas wczoraj Justyna Pawlak, dyrektorka centrum.
Twierdzi, że dzieci, które we wrześniu powinny iść do przedszkola, pójdą do niego. - Nikogo nie zostawimy bez pomocy. A i pracownikom placówki zaproponowaliśmy pracę w innym miejscu - przekonuje dyr. Pawlak.
Zapytaliśmy, skąd pomysł, żeby zlikwidować miejsce, które dobrze spełnia swoją rolę? - Ustawa mówi, że placówka wsparcia dziennego powinna wspierać rodziny w różnych potrzebach. Ta była skierowana tylko do grupy dzieci trzy- i pięcioletnich. A chcemy, żeby była przeznaczona dla różnych grup wiekowych - tłumaczy dyr. Pawlak.
W miejsce likwidowanego ośrodka przy ul. Puszkina ma powstać nowy, opiekuńczo - specjalistyczny, dla większej grupy dzieci. - Przy Puszkina średnio było 24 podopiecznych. W nowej placówce ma być miejsce dla 50 dzieci - wylicza dyrektorka.
Konkrety w marcu
W nowym ośrodku ma być też logopeda, terapeuta rodzinny oraz doradca zawodowy. - Chcemy też poszerzyć ofertę. Żeby były koła zainteresowań, choćby sekcja plastyczna - argumentuje dyrektorka.
Gdzie miałaby się mieścić ta nowa placówka, jeszcze dokładnie nie wiadomo, ale najpewniej w centrum Gorzowa. Kto będzie ją prowadził, też jeszcze nie wiadomo, poza tym, że ma to być organizacja pozarządowa, która zostanie wyłoniona w drodze konkursu. - Jeszcze jesteśmy na etapie analiz. Mamy czas do końca czerwca. Ale konkrety będą już w marcu - mówi dyr. Pawlak.
W mieście działa 18 placówek, które wspomagają rodziny. Wszystkie są prowadzone przez organizacje zewnętrzne, tak jak choćby świetlice stowarzyszenia Brata Krystyna.