Pasjonują ich nastrojowe i subtelne nuty [rozmowa, zdjęcia]
Rozmowa z Małgorzatą Żwikiewicz i Pawłem Wiśniewskim z zespołu Blackberry Hill na temat dotychczasowej twórczości.
- Dlaczego indie folk? Co Was pociąga i fascynuje w tej stylistyce?
- Małgorzata Żwikiewicz: Przede wszystkim słuchamy takiej muzyki. Myślę, że taka stylistyka najlepiej mnie określa, gdyż lubię płynący z niej spokój. Indie folk daje mi także szerokie spektrum możliwości. Jest tu trochę folku i alternatywnych melodii. Ostatnio pojawia się w naszych utworach także elektronika.
Paweł Wiśniewski: W zasadzie indie folk dominował znacznie częściej na początku naszej działalności. Obecnie poszliśmy bardziej w stronę elektroniki i powoli staramy się przyzwyczajać do nowych dźwięków naszych odbiorców. Poza tym, w naszych nagraniach i podczas koncertów oprócz syntezatorów elektronicznych można usłyszeć także gitarę akustyczną i elektryczną, mandolinę i wiolonczelę.
- Skąd czerpiecie inspiracje do swoich piosenek?
- Małgorzata Żwikiewicz: Pisząc teksty piosenek, opieram się na własnych przeżyciach i odczuciach. Ponadto inspiruje mnie twórczość brytyjskich artystów, takich jak Laura Marling czy Ben Howard.
Paweł Wiśniewski: Nasza muzyka odzwierciedla też sytuacje z życia codziennego - to o czym w danym momencie myślimy i czym się zajmujemy. Jestem studentem elektroniki. Pewnego dnia miałem zajęcia dotyczące protokołu USB. Wymyśliłem potem piosenkę „USB”, gdyż wokół tego tematu moje myśli były wówczas skoncentrowane.
- Która z dotychczasowych kompozycji jest dla Was szczególnie ważna?
- Małgorzata Żwikiewicz: Bardzo lubię utwór „Werewolf” z najnowszej płyty. Natomiast najważniejszym dla mnie piosenką jest „Bittersweet Slavic Girl”. Jest to jeden z moich pierwszych muzycznych tekstów. Ten utwór jest mi bardzo bliski i mam do niego wielki sentyment.
Paweł Wiśniewski: Uważam, że pod względem kompozycyjnym naszym najlepszym jak dotąd utworem jest „I Lied To The Rain”. Lubię w nim linię melodyczną i partię wiolonczeli, która powstała przypadkowo, ale została włączona do kompozycji. Utwór brzmi bardzo naturalnie.
Małgorzata Żwikiewicz: Według mnie „I Lied To The Rain” z pewnością ma swój klimat i nie jest naśladowczy względem innych piosenek.
- Czy w dzisiejszym hałaśliwym świecie jest miejsce na nastrojową i subtelną muzykę?
- Małgorzata Żwikiewicz: Myślę, że bardzo dużo osób słucha tego rodzaju muzyki w domu i przychodzi później na koncert, aby usłyszeć takie melodie na żywo i się wyciszyć. Jest zapewne potrzeba przeżycia czegoś innego niż tylko dobrej zabawy. Z taką muzyką jest trudno się przebić do głównego nurtu, ale jest też grono odbiorców, do których można trafić.
Paweł Wiśniewski: Dobrym przykładem jest Slow Life Music Festival w Olsztynie, gdzie ostatnio mieliśmy okazję występować. Ideą tego festiwalu jest uspokojenie się i wsłuchanie w muzykę, która na co dzień nie jest grana w rozgłośniach radiowych. Moim zdaniem, jest to fantastyczna inicjatywa. Przez dwa dni mieliśmy możliwość poznać artystów grających muzykę podobną do naszej - nastrojową i melancholijną. Okazuje się, że jest na mapie Polski takie miejsce, gdzie nie są zapraszane wyłącznie znane zespoły grające głośno i radośnie. Można za to zapoznać się z twórczością artystów, która skłania zdecydowanie do refleksji. To dowód na to, że pojawiło się zainteresowanie nastrojową muzyką w naszym kraju.
Rozmawiał Mariusz Szramka