Paulinka została wybrana, by czynić dobro, ale najpierw spotkała ją tragedia

Czytaj dalej
Aleksander Król

Paulinka została wybrana, by czynić dobro, ale najpierw spotkała ją tragedia

Aleksander Król

Pamiętacie Paulinkę z Dolędzina pod Raciborzem, która po wybuchu butli z gazem wróciła do płonącej kuchni, by ratować swoją babcię? Dzięki dziewczynce uda się uratować wiele dzieci w Polsce

Pamiętam, jak przyszła do mnie jedna babcia i mówi "proszę księdza, ksiądz się tak martwi, tak modli. A jakby to miał zostać taki "krypel" to niech to lepiej Pan Bóg zabierze". I to mnie przeraziło, choć jednocześnie rozumiałem ten ból, współczucie i bezsilność. Modliliśmy się dalej i na następny dzień wydarzył się cud. Paulinka zaczęła oddychać. I znów się przeraziłem. Doszło do mnie, że Pan Bóg wysłuchał naszych modlitw. I mówi nam tak: "Dobrze, jak chcecie, proszę bardzo - daję Wam ją, ale teraz róbcie coś, żeby nie został taki krypel" - wspomina ksiądz Joachim Kroll, a jego oczy zaczynają się szklić.

Paulinka wróciła do płonącej kuchni ratować babcię
W Modzurowie pod Raciborzem, gdzie ksiądz Joachim jest proboszczem, płakano często, a najboleśniej w październiku 2010 roku, gdy w maleńkiej osadzie Dolędzin, w wyniku wybuchu butli z gazem, wyleciała w powietrze kuchnia w domu 6-letniej wówczas Paulinki Sroki. - Dziewczynkę wyniesiono z kuchni, ale po chwili wróciła do płonącego pomieszczenia, by ratować swoją babcię. Trudno było mi w to uwierzyć. To był niepojęty gest miłości, dziecko ponad życie umiłowało babcię - mówił nam ksiądz Joachim Kroll, gdy 5 lat temu odwiedziliśmy go zaraz po tragedii. Choć Paulinka została bardzo poparzona, musiała wówczas bardzo spodobać się Bogu... Została wybrana, by czynić dobro.

Może była już w zaświatach, ale Bóg nam ją oddał
- Po 13 dniach zmarła babcia dziewczynki, która w momencie wybuchu znajdowała się w kuchni. Miała rozległe poparzenia wewnętrzne - ona wdychała ogień i upiekła sobie płuca - mówi obrazowo Kroll. Ludzie bali się, że dziecko ma podobne obrażenia. - Padliśmy na kolana. Gdy Paulinka półtora miesiąca leżała w śpiączce, cały czas modliliśmy się w kościele, cała wioska, dzień w dzień - wspomina proboszcz. - Gdy ją wybudzili, okazało się, że niestety nie potrafi samodzielnie oddychać, baliśmy się najgorszego, ale nie przestawaliśmy się modlić. Może była już w zaświatach, ale Bóg nam ją oddał. "Ale teraz róbcie coś" - mówił nam - przekonuje proboszcz.

Zaczął od szukania w internecie, obdzwaniania lekarzy. - Jedna pani doktor, która ma prywatną praktykę, dała mi namiar na klinikę dziecięcą w Krakowie. Dowiedziałem się o doktorze Jacku Puchale (red. Jacek Puchała był ordynatorem Oddziału Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Oparzeń i kierownikiem Dziecięcego Centrum Oparzeniowego Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu. W Polsce był pionierem wszczepiania integry, czyli "sztucznej skóry", w 2009 r. otrzymał międzynarodową nagrodę imienia Giuseppe Whitakera, przyznawaną za wybitne osiągnięcia w dziedzinie leczenia oparzeń przez radę chirurgów oparzeniowych wraz ze Światową Organizacją Zdrowia), który wynalazł integrę, podskórę pozyskaną na bazie ścięgien bydlęcych, której ciało ludzkie nie odrzuca. Od razu zadzwoniłem do Krakowa. Doktor Puchała był już bardzo chory, niedługo umarł, ale na miejscu był doktor Jan Skirpan. Zadałem mu pytanie, czy znalazłby minutkę, by rzucić okiem, na ciężko poparzone dziecko, czy cokolwiek można tu pomóc. Pamiętam to jak dziś, powiedział, że "dziś jest już trochę późno, ale możemy przyjechać jutro". To było dla mnie niesamowite - wspomina ksiądz Joachim.

Na drugi dzień, razem z Paulinką był już w Krakowie. Doktor Skirpan popatrzył na dziecko i powiedział ze smutkiem, że to wiele lat pracy, ale ksiądz zapewniał, że stworzy fundację, że Caritas obiecał pomóc, że szkoły uruchomi i ze wszystkich stron będzie szukał wsparcia finansowego. Wkrótce w Krakowie zdecydowano, że dziecko przyjmą.

Fundacja zbierała na operację, ale lekarze nie chcieli ani grosza
Od razu w małym Modzurowie pod Raciborzem powołano fundację, która zaczęła zbierać pieniądze na leczenie Paulinki Sroki. Datki zaczęły spływać z parafii, szkół - gdzie ks. Joachim Kroll prowadził lekcje wychowawcze, na których mówił o Paulince i gdzie organizowano zbiórki plastikowych nakrętek i wreszcie od prywatnych darczyńców.

- Zbieraliśmy na operację, nawet nie przypuszczaliśmy, że pieniądze pójdą na coś innego. Podczas pierwszej ciężkiej operacji w mikrochirurgi, gdzie pod lupą, powoli, milimetr po milimetrze, operuje się tak precyzyjnie, by nie uszkodzić żadnego ścięgna, żadnego naczyńka, na pytanie jednego z reporterów obecnych na miejscu o to, ile to będzie kosztować, doktor Skirpan odpowiedział, że Paulinkę będą leczyć za darmo. Byliśmy wtedy zszokowani - wspomina Joachim Kroll i dodaje z uśmiechem, że wtedy powstał problem samej fundacji, która już przecież sporo pieniędzy uzbierała.

W małej wiosce uzbierano na laser, który pomoże dzieciom
- Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że konieczna będzie jeszcze rehabilitacja, inne wyjazdy, a w przyszłości operacja plastyczna twarzy, że to wszystko będzie kosztować. Że trzeba wesprzeć też rodzinę Paulinki, której mieszkanie było zrujnowane. Ale jednocześnie krakowscy lekarze wspomnieli, że można by było wiele rzeczy szybciej i lepiej zrobić, gdyby mieli specjalny laser, którym usuwa się zabliźnienia - mówi Kroll. Dodaję, że w Modzurowie długo debatowano nad tą sprawą, bo nie była to łatwa decyzja, ale w końcu zdecydowano kupić laser. - Nie tylko Paulince będzie służyć, ale też innym podobnie poszkodowanym dzieciom - mówi Kroll. W ten sposób w małej wiosce pod Raciborzem, w kilkuosobowej, naprędce powołanej fundacji z Modzurowa uzbierano 49 tysięcy euro czyli ponad 200 tys. zł na laser dla Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. - Dzięki Paulince nasza mała wioska mogła wesprzeć tak ogromną klinikę, która opiekuje się setkami, tysiącami dzieci - mówi ks. Joachim Kroll. Paulinka będzie pierwszym pacjentem, który na wiosnę zostanie poddany leczeniu laserem, jednak "jej" laser pomoże też wielu innym maluchom.

- Nie zrobimy z Paulinki modelki, ciężko będzie osiągnąć pełną sprawność, ale na pewno laser pomoże w tym zadaniu - mówi nam doktor Jan Skirpan. - To sprzęt z najwyższej półki, ma bardzo szerokie zastosowania. Usuwa blizny, ale leczy też inne choroby skóry - tłumaczy. Gdy pytamy go, dlaczego wówczas, gdy Paulinka po raz pierwszy przyjechała do Krakowa, zdecydowano, że będą leczyć ją za darmo - uśmiecha się jedynie i chyba też szklą mu się oczy. - Bo Paulinka pomnożyła dobro i to w wielu miejscach. Proszę napisać też o tych wszystkich 18 szkołach, w których dzieciaki z tak wielkim sercem zaangażowały się w akcję zbiórki nakrętek - dodaje Joachim Kroll.

Paulinka mocno ściska dłoń, która była bezwładna
A Paulinka? Paulinka się śmieje. Dziś ma już 10 lat i rzuca się na szyję księdzu Joachimowi, gdy ten otwiera drzwi na plebanię.- A przecież kilkanaście razy wiozłem ją do "doktora pik", powinna mnie unikać - śmieje się ksiądz. - Ona lubi księdza i lubi jeździć do Krakowa. Ma wówczas wakacje - śmieje się Ewa Sroka, matka Paulinki.
Paulinka na powitanie mocno ściska dłoń, która jeszcze niedawno była bezwładna. - Na plastyce dostałam dwie szóstki, robiliśmy ozdoby z papieru - mówi dziecko, które spodobało się Bogu.

____________________________________________________________
Wybuch butli z gazem w Dolędzinie miał miejsce w październiku 2010 roku
Pięć osób, w tym dwoje dzieci, trafiło do szpitali po tym, jak w mieszkaniu w osadzie Dolędzin, w gminie Modzurów, pod Raciborzem nastąpił zapłon gazu, który wydobywał się z butli używanej do gotowania. Stan 6-letniej dziewczynki był bardzo ciężki. Lekarzom nie udało się uratować babci Paulinki.

Aleksander Król

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.