Naprawdę? Gdyby nie ta pani na przejażdżce konnej pod Bydgoszczą nic byśmy nie wiedzieli o tej rakiecie? Naprawdę? Tak trudno ustalić, czy i który z generałów funkcyjnych w Wojsku Polskim wiedział, ale nie powiedział? Naprawdę?
Nie powiedzieli nawet ministrowi Błaszczakowi, a premier przez ponad kwartał nie zdawał sobie sprawy, że rakieta wpadła mu do Polski? I naprawdę nie wie do dzisiaj, kto nam ją podrzucił? A pamiętacie dyskusję, że niepotrzebne nam niemieckie patrioty z Niemiec do ochrony polskiego nieba?
Czasy są zbyt poważne, by premier tracił czas na dyskusje o tym, że dzieci są seksualizowane w szkole (konia z rzędem temu, kto poda definicję owej „seksualizacji”) oraz o przywróceniu kary śmierci, której nawet przez sekundę nie zamierzał przywracać.
Powaga państwa sprawdza się wtedy, kiedy premier i rząd są w stanie zapewnić ludziom bezpieczeństwo, ale także poczucie bezpieczeństwa. Powaga premiera nad innymi partyjniakami sprawdza się wtedy, gdy jest w stanie w czasach wojny tuż za miedzą oddzielić sprawy kluczowe dla bezpieczeństwa państwa od partyjnych bzdur swego obozu powtarzanych tylko po to, by przypodobać się swoim partyjnym towarzyszom i czymś zająć swoją telewizję.
Myśleliście, że nic nie przebije prezesa Glapińskiego, który akurat miał stand-up o drożyźnie? Niestety - piszę to ze smutkiem, bo sprawa dotyczy samej istoty bezpieczeństwa państwa - oświadczenia premiera wygrywają z Glapińskim w kategorii „jeszcze się zdziwicie”. Wiem, że szef banku opowiadał, że nie ma w Polsce „drożyzny definicyjnej”, ale naród nie może wyjść z szoku, co się podziało z polską obroną powietrzną, że aż sobie rakieta (być może ruska) pod Bydgoszcz doleciała i poleżała w krzakach kwartał.
Dokładnie w czasie, gdy władza pręży muskuły, jaka to nie jest skuteczna, opozycja wyzywana jest od zdrajców, a Niemcy wyśmiewane, że chcą nam dawać swoje patrioty.
Przed nami jeszcze minimum parę miesięcy wojny, a może kilka lat. Polska stała się krajem frontowym. Nie interesujący się polityką rolnik siejący zboże na polu pod Kutnem oraz moi siostrzeńcy pod Rzeszowem mają prawo być spokojni, że nie przyleci znienacka ruska rakieta - niespodzianka, a przynajmniej mają prawo do premiera, który zakapuje, co się stało szybciej niż przez cztery miesiące.
Albo przynajmniej do tego, że jeśli nie zakapuje, to gdy mu dziennikarze powiedzą, nie będzie udawał Greka i wyciągnie wnioski. Ale na to z tą władzą szans nie ma. Idźcie na wybory, zmieńcie rząd, a wcześniej na marsz do warszawy 4 czerwca.
Tyle w temacie.