To była ledwie chwila. Tragiczna. W wypadku drogowym zginęły dwie kobiety i mężczyzna. Pozostała po nich... pustka.
Była godz. 6.30, Droga z Zielonej Góry do Krosna Odrzańskiego. Zakręt w prawo i długa prosta. Nikt nie wie co się stało, dlaczego opel nagle wypadł z drogi i wbił się między dwa drzewa. Na poboczu pozostał głęboki ślad. Nie tylko na poboczu... Pięciu chłopców pozostało bez matek. Najstarszy ma 11 lat, najmłodszy ledwie 1,5 roku. Obecnie opiekuje się nimi babcia w podkrośnieńskim Dąbiu. Urząd stara się ułatwić życie. - Przyda się każda pomoc - mówi wójt Krystyna Bryszewska.
W niedzielny ranek dwie kobiety wraz z 24 letnim mężczyzną wsiadają do samochodu. Jechały w stronę Krosna Odrzańskiego. 32-letnia Katarzyna z Tarnawy Krośnieńskiej oraz jej bratowa, 29-letnia Aneta, jechały do Dąbia, aby odebrać dzieci, które zostały u babci. Nie dojechały. Kto siedział za kierownicą samochodu? Wstępne oględziny miejsca wypadku sugerują, że mężczyzna. Ale na razie to tylko przypuszczenie. Nie wiadomo też kim był, nie był mieszkańcem okolicy. Czy tylko je podwoził? Na szczegóły tragedii poczekamy, nie wiadomo, czy kiedykolwiek je poznamy. Niestety efekty są już znane. Nie żyją trzy osoby, pięciu chłopców straciło matki.
W Tarnawie Krośnieńskiej ludzie nie mogą pogodzić się ze śmiercią Katarzyny. - Wielka szkoda Kasi - mówi sołtys Mirosław Kozyra. - Nie miała dziewczyna w życiu łatwo. Opiekowała się dwoma chłopcami. Jeden z nich ma chyba jedenaście, a drugi dziewięć lat. Świetnie ich wychowywała. Miała też pod opieką ubezwłasnowolnionego ojca. Jej mąż pracuje za granicą. W Belgii. Nie wiem czy w tej sytuacji dalej będzie tam pracował...
Kobiety z trudem powstrzymują łzy. Jedne mówią Katarzyna, inne po prostu Kasia. Wzdrygają się nawet przed użyciem słowa „była”. Bardzo pogodna, aktywna, praktycznie cały czas się uśmiechała. Wszędzie było jej pełno...
- Trudno sobie wyobrazić co się stało - słyszymy. - Podobno po raz pierwszy od długiego czasu dziewczyny chciały trochę odsapnąć od codzienności i „wyjść na miasto”. Każdy czasem potrzebuje „resetu”. Zostawiły dzieci pod opieką babci. Tylko na chwilę. Nie wróciły. Taka tragedia...
Także w Dąbiu mieszkańcy są wstrząśnięci. Bo jakże to tak. Ktoś jest i nagle znika. Aneta opiekowała się trójką dzieci i mogła liczyć na babcię Teresę, u której obecnie przebywają chłopcy. Jej mąż również pracuje poza granicami kraju.
Niewielki domek jednorodzinny blisko centrum wsi był w czwartek pusty. Rodzina załatwiała formalności pogrzebowe. Ktoś mówi, że dobrze, że blisko domu jest plac zabaw, ktoś inny, że u babci pewnie się „drobiazg” pomieści, ale przydałby się remont. I dobrze, że zostaną pod opieka babci, a co miały w obce ręce pójść...
Chcesz pomóc? Skontaktuj się z urzędem gminy w Dąbiu lub z sołtysami
Gmina Dąbie stara się pomagać pokrzywdzonej rodzinie wszelkimi sposobami. - Udało nam się znaleźć miejsce w przedszkolu dla czterolatka - mówi wójt K. Bryszewska. - Ponadto wśród mieszkańców rozwinęła się inicjatywa społeczna, w którą zaangażowali się m.in. sołtysi oraz urzędnicy. Chcemy pomóc w remoncie domu pani Teresy, która opiekuje się dziećmi. Żeby chłopcy mieli dobre warunki. - Każde wsparcie jest mile widziane. Potrzebujemy materiałów budowlanych bądź pieniędzy na nie. Zgłaszać można się bezpośrednio do urzędu gminy, do sołtysów Dąbia, Kosierza bądź Brzeźnicy.
Co dalej? Dziećmi zajmie się najprawdopodobniej babcia. Jednak dla pięciu chłopców potrzebne są pomieszczenia. Gmina wraz z Ośrodkiem Pomocy Społecznej zamierza wykonać projekt remontu tego domu. Najprawdopodobniej na pierwszy ogień pójdzie parter, później przyjdzie pora na piętro. Wszystko zależy od możliwości finansowych gminy. Do pomocy najprawdopodobniej włączy się gmina Bobrowice, gdyż pani Katarzyna była jej mieszkanką.
- Szczegóły pomocy będziemy omawiać po pogrzebie - podkreśla wójt Dąbia.