Piękny umysł z Wieliczki. Jak Jan-Krzysztof Duda pomnożył swoje (szachowe) talenty
Ojciec Jana Krzysztofa-Dudy zmarł, gdy chłopak miał dwa lata. Wychowanie syna spoczęło na barkach pani Wiesławy. I to ona pewnego dnia w kościele usłyszała biblijną przypowieść o talentach. Postanowiła sprawdzić, czy Janek wykorzysta swoje. Wykorzystał. Właśnie wygrał Puchar Świata w szachach. Jako pierwszy Polak w historii.
Mając pięć lat, nauczył się grać w szachy, w wieku 15 lat został arcymistrzem, a jako 23-latek już przeszedł do historii polskich szachów. Spełnia marzenie mamy, która zaprowadziła syna do trenera „królewskiej gry” po usłyszeniu na kazaniu biblijnej przypowieści o talentach. Dziś jest dumna, że jej syn ciągle je pomnaża.
Nazywa się Jan-Krzysztof Duda i właśnie usłyszał o nim cały świat, nie tylko ten szachowy.
23-latek urodził się w w Krakowie, ale przez większą część życia związany jest z Wieliczką (Miejski Klub Sportowy Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego).
W ubiegłym tygodniu w Soczi - jako pierwszy Polak w historii - zdobył Puchar Świata w grze w szachy. Tym samym awansował do turnieju pretendentów, którzy w 2021 roku powalczą o prawo gry o tytuł mistrza globu. W półfinale Janek okazał się lepszy od mistrza świata (który dzierżył ten tytuł od 2013 roku!), Norwega Magnusa Carlsena, a w finale - od Rosjanina Siergieja Karjakina.
Prawie jak sen
- To jest absolutnie coś niesamowitego. Nigdy bym się nie spodziewał, że tak daleko zajdę. To jest prawie jak sen -mówił Duda po triumfie w Pucharze Świata (cytat za tvn24.pl).
Klasę Dudy doceniają inni szachiści. Choćby mistrz świata w latach 1985-1993 Garii Kasparow. Na Twitterze po półfinale w Soczi napisał tak: Gratulacje dla Dudy za wspaniały występ. Pokonanie Magnusa stawia go na poziomie niespotykanym w polskich szachach od czasów Najdorfa i Rubinsteina!
Wieliczanin wcześniej, na turnieju w Zagrzebiu, pokonał Kasparowa dwukrotnie: w szachach szybkich i błyskawicznych.
Rubinstein był uważany za najlepszego szachistę globu przed I wojną światową, a Najdorf za drugiego najlepszego - tuż po wojnie. Nigdy jednak nie zagrali o tytuł mistrza świata; ten pierwszy, bo obrońca trofeum dobierał sobie rywala, który mógłby zagwarantować sporą kwotę na organizację ich meczu i nagrody.
- Rosjanie szanują wybitnych szachistów. Kasparow w pierwszym programie telewizji rosyjskiej powiedział, że Duda zasłużenie wygrał z Karjakinem. Uczynił to z wielką klasą. Podobnie w mediach wypowiadał się Carlsen - mówi Adam Dzwonkowski, były prezes Polskiego Związku Szachowego, a obecnie wiceprezydent Strefy Środkowoeuropejskiej FIDE i członek sztabu szkoleniowego Dudy.
I dodaje jeszcze jeden przykład świadczący, jak postrzegany jest wieliczanin: - Niedawno otrzymałem wiadomość od rosyjskiej szachistki: „Jestem przyjaciółką Karjakina i Niepomniaszczija (Jana; jesienią zagra z Carlsenem o tytuł mistrza świata - przyp. J.F.), ale nie mogę nie kibicować Dudzie”.
Dlaczego? Bo Janek gra agresywnie, a to jest bardzo widowiskowe, atrakcyjne dla kibiców. To dlatego też zaczęto go zapraszać na największe turnieje.
- Lubię grać ostro, odważnie. Mój styl może się podobać. Czasem jest to efektem przypadku, rozwoju sytuacji na szachownicy. Jestem praktykiem, ale mam fantazję, artystyczną duszę. Moim wzorem jest Carlsen, który potrafi grać w każdym stylu - mówił Duda po pokonaniu Norwega w szachach szybkich w prestiżowym turnieju online Lindores Abbey Rapid Challegne w kwietniu 2020 roku.
Pół roku później w Stavanger ograł go w turnieju Altibox Norway Chess, przerywając trwającą 801 dni jego serię 125 meczów bez porażki!
Z miną pokerzysty
W eliminacjach turnieju w Soczi wieliczanin przeżył przygodę, której zakończenie też świadczy o szacunku, jakim jest darzony w szachowym środowisku. - Przed jednym z pojedynków Janek spóźnił się na autobus. Na mecz podwiózł go… Carlsen, mający do swej dyspozycji limuzynę. Janek publicznie podziękował mu za zachowanie fair play, a potem… ograł go w półfinale - mówi Dzwonkowski.
Podczas transmisji z drugiej partii finału w Soczi wiceprezydent FIDE Nigel Short powiedział w pewnej chwili, że jeśli Duda zagra królem na e2 (zamiast zastosowania wydawałoby się bardziej oczywistej roszady), to… zatańczy w studiu. I Polak wykonał to zaskakujące posunięcie, a brytyjski arcymistrz spełnił na wizji swą obietnicę - choć tylko na siedząco, gestykulując rękoma.
Efektowny sposób gry Duda łączy z wielkim opanowaniem. - Kiedyś nie potrafił wysiedzieć przy stole, a teraz jest oazą spokoju, potrafi siedzieć z miną pokerzysty - chwali go Dzwonkowski. - Nie pokazuje po sobie, że jest w niedoczasie. Mając tylko trzy sekundy, potrafi wykonać bardzo dobry ruch. Dojrzał, nabrał rutyny. Szachy to gra psychologiczna. Trzeba pokonać przeciwnika także pewnością siebie. Kiedyś jeden z polskich arcymistrzów powiedział Jankowi: „Nie patrz mi w oczy, bo nie mogę się skupić” - opowiada opowieść Dzwonkowski.
Duda może się pochwalić, że w wieku 23 lat pokonał już wielu mistrzów świata w różnych odmianach szachów (m.in. Rosjan: Kasparowa, Władimira Kramnika, Daniiła Dubowa, Aleksandra Griszczuka i Karjakina, Hindusa Viswanathana Ananda i Carlsena). Teraz marzy, by samemu zasiąść na szachowym tronie.
Choć jeszcze niedawno zastrzegał się: Nie planuję, że na przykład za dwa lata zostanę mistrzem, bo to by było naiwne. I nie ma dla mnie znaczenia, czy będę mistrzem w wieku 23 lat czy 30 (cytat za sport.pl).
Jak od dziecka rozmnażał - spełniając marzenia mamy - swoje talenty? Jak wspinał się na wyżyny szachowej hierarchii?
Keyboard? Nie. Szachy!
Rodzice Janka poznali się podczas studiów na AGH w Krakowie. Pewnego razu w akademiku pani Wiesława kilka razy ograła w szachy Adama. Gdy ją odprowadził do żeńskiego akademika, zaproponował rewanż, a potem randkę. Zakochali się, pobrali. Na syna doczekali się dopiero po 13 latach małżeństwa, gdy pani Wiesława miała 39, a jej mąż 40 lat. Mieszkali w podwielickiej wsi.
Gdy Jasiu miał dwa latka, doszło do tragedii. Jego tata nagle zmarł.
Wychowanie jedynaka spoczęło na barkach mamy. Któregoś dnia, gdy Jasiu miał pięć lat, w kościele usłyszała kazanie o człowieku, który przed podróżą przekazał majątek swym sługom, a po powrocie rozliczał ich z rozdanych talentów. Pochwalił tych, którzy puścili w obieg pięć i dwa talenty, zyskując tyle samo, zganił tego, który ukrył talent w ziemi, nic nie zarabiając.
Biblijna przypowieść zrobiła duże wrażenie na mamie Jasia, która postanowiła sprawdzić, czy syn wykorzysta swój talent. Przypominający pianino keyboard niezbyt interesował pięciolatka, ale już szachownica - bardzo. To było to!
- Wydawało mi się, że syn jest flegmatykiem, bo nad wszystkim się długo zastanawiał. Miał jednak bardzo dobrą pamięć i koncentrację. Szachy od razu mu się spodobały. Nie chciał wychodzić z MOS-u, w którym wszystkiego mógł się nauczyć. Pokochał szachy od małego. Może nie było innego wyjścia, ponieważ w naszej rodzinie są bardzo duże tradycje szachowe - wspominała pani Wiesława.
Jej siostra - Czesława Pilarska (z domu Grochot), dziś profesor ekonomii - był trzykrotną mistrzynią Polski (1987 i 1989 - młodzieżową, 1991 - seniorek). W szachy grają też jej brat Ryszard i jego dzieci (zawodnicy Krakowskiego Klubu Szachistów).
W cudownym świecie
Pięciolatka w szachy nauczył jednak grać Andrzej Irlik ze Staniątek, trener (dziś I klasy), sędzia i działacz, wcześniej zawodnik LZS Czarni (i UKS Goniec) Staniątki. Jasiu trafił do MOS Wieliczka. Zajęcia odbywał w gminnym budynku „Stara poczta”.
- Dzieci w jego wieku lubią biegać, zmieniać zabawki, a Jan potrafił się czymś bawić bardzo długo, dwie-trzy godziny, był cierpliwy. Dlatego jego mama chciała sprawdzić, czy zajmie się szachami - opowiada dziś Irlik.
Już po miesiącu zaczął przyjeżdżać do domu Janka, by dodatkowo pracować z nim indywidualnie - najpierw raz, potem dwa razy w tygodniu. Chłopiec chłonął szachową wiedzę jak gąbka wodę. Szachy stawały się jego ulubionym zajęciem, nie widział poza nimi świata.
- Dałem mu jego ulubioną bajkę „Cudowny świat szachów”, którą mama czytała mu w łóżeczku. Szybko się uczył, poznał takie ruchy jak bicie w przelocie czy roszada. Denerwował się, gdy dostawał szewskiego mata, czyli po czterech posunięciach - wspomina małego Jasia Irlik.
W 2003 roku w Przebieczanach koło Wieliczki Janek zadebiutował w turnieju szachowym. Zajął 52 miejsce, piąte od końca, ale udało mu się wygrać jedną z partii, a dwie zremisować. Podobnie było w turnieju Cracovia, gdzie rywalizował z kilka lat starszymi od siebie dziećmi. Zadebiutował w zawodach, w których szachiści zapisywali posunięcia, a że nie umiał wtedy jeszcze pisać, stawiał kreseczki…
Już jako 6-latek pokazał, co potrafi… - Pięć lat starszy chłopiec z czwartą kategorią szachową dawał mu fory; grał bez hetmana, czyli najsilniejszej figury - wspomina Irlik. - Po wakacjach, podczas których Janek wziął udział w obozie w Jarosławiu i zagrał w czterech turniejach, było już dokładnie odwrotnie. To Janek grał bez lekkiej figury, skoczka czy wieży. I mimo to wygrywał - dodaje trener naszego mistrza.
Pierwszy medal
W 2004 roku w Kołobrzegu Janek został wicemistrzem Polski do lat sześciu. A mógł być mistrzem, gdyby nie pech w piątej partii. Był wtedy tak mały, że nie sięgał ręką do końca szachownicy. Klęczał na krześle i nagle potrącił ręką szachownicę, która wystawała poza stolik. Miał wtedy przewagę dwóch figur, ale nie udało się ustalić wcześniejszej pozycji wszystkich figur. Sędzia zaproponował remis, a ten spowodował, że Jan zajął drugie miejsce - wspomina Irlik.
Rok 2005 był szczególny w rozwoju Jana. Wygrał aż 27 turniejów. Został między innymi mistrzem Polski (trzykrotnym), Czech i Niemiec do lat ośmiu oraz mistrzem Polski przedszkolaków. Te ostatnie zawody odbyły się tym razem aż w Suwałkach. Na szczęście mamie Janka pomógł Irlik, zawożąc ich samochodem. Siedmiolatek za zwycięstwo dostał rower, który trzeba było rozkręcić, gdyż nie mieścił się w bagażniku.
Te wyniki nie wzięły się z niczego. Chłopiec z przedszkola sióstr Urszulanek w Sierczy koło Wieliczki bardzo pilnie trenował. Oto przykładowy tydzień jego zajęć z przełomu 2004 i 2005 roku: poniedziałek: godz. 15-18, wtorek: godz. 17.30-20.30, czwartek: godz. 15-17.15 (45 minut teorii i gra praktyczna), piątek: trening matów w dwóch ruchach z książki ojca węgierskiej arcymistrzyni Judity Polgar, sobota i niedziela: turnieje. Uff, wystarczy…
Siedząc na trybunach, pani Wiesława oglądała występy syna z pomocą lornetki lub kamery. Inna mama doradziła jej zakup koszulki w jaskrawej barwie, aby łatwiej mogła dostrzec syna wśród nieraz setek grających. Kupiła mu żółtą.
Potrafiła po zachowaniu syna poznać, jak mu idzie na szachownicy. Wiercenie się na krześle oznaczało szukanie rozwiązań, kiwanie - intensywne myślenie, podskakiwanie w drodze do toalety - zadowolenie z przebiegu gry, klęczenie - satysfakcję ze świetnej sytuacji na 64 polach.
- Janek trenował kilka razy w tygodniu. Rozwiązywał też zadania szachowe, czasami korzystając z programów szachowych. Gdy mu nie szło, to się złościł na komputer - śmieje się Irlik.
Dziś Duda korzysta z zaawansowanych programów komputerowych, pozwalających na przykład nauczyć się na pamięć debiutów, ale lubi też pracować, używając zupełnie klasycznych metod treningowych.
Wieliczanin sięgał po kolejne medale w coraz wyższych kategoriach wiekowych. Jako 13-latek został mistrzem kraju do lat 18 w szachach błyskawicznych i wicemistrzem w szybkich, a jako 14-latek - mistrzem do lat 18 w klasycznych. Łącznie w Mistrzostwach Polski w różnych kategoriach zdobył kilkadziesiąt krążków.
Brylował też na arenach międzynarodowych. Zdobył tytuły mistrza świata do lat 10 i wicemistrza globu do lat 12 oraz wicemistrza i mistrza Europy do lat 14. W 2012 roku został mistrzem międzynarodowym, a w 2013 - mając 15 lat i 21 dni - arcymistrzem.
Już jako 16-latek trafił do reprezentacji Polski, z którą w 2017 zdobył brązowy medal w MŚ, w 2018 zajął czwarte, a w 2020 - w zawodach online - trzecie miejsca w Olimpiadzie Szachowej.
W klubie arcymistrzów
Trzecią, ostatnią normę na tytuł arcymistrza wypełnił podczas mistrzostw Europy 2013 w Legnicy.
Po ostatniej partii Dzwonkowski był świadkiem jego rozmowy z 70-letnim wtedy Włodzimierzem Schmidtem, jednym z najlepszych polskich szachistów w historii. „Janku, witam w elitarnym gronie 1300 arcymistrzów. Od dziś możesz mi mówić po imieniu” - cytuje słowa Schmidta były prezes PZSzach.
I dodaje: - Arcymistrzowie generalnie zwracają się do siebie po imieniu. Dziś ich jest na świecie około 1700, ale tych z rankingiem od 2700 punktów wzwyż - tylko 40. Potocznie nazywani są superarcymistrzami. Z Polaków jest wśród nich tylko Janek.
Polscy szachiści odnosili wiele sukcesów w młodym wieku, ale często nie przekładało się to na ich wyniki w „dorosłych” szachach. Tymczasem Duda cały czas rozwijał swe umiejętności i jako kilkunastolatek też stawał na podium najważniejszych imprez. Zdobył złoto mistrzostw Europy w szachach szybkich, srebro w błyskawicznych i szybkich, srebro mistrzostw świata do lat 20 i brąz drużynowych mistrzostw świata.
W 2018 roku wygrał mistrzostwa Polski w szachach klasycznych i zdobył srebro mistrzostw świata w błyskawicznych. - Mistrzem świata został galaktyczny Magnus Carlsen, a mistrzem świata wśród ludzi Jan-Krzysztof Duda - tak portal chess.com skomentował ten ostatni, sensacyjny sukces 20-letniego wtedy wieliczanina.
W 2017 roku Duda zwyciężył w programie telewizyjnym „The Brain. Genialny umysł”. W studiu na ekranie pojawiło się 10 plansz z tak ustawionymi figurami, że jednym ruchem można było zakończyć grę. Duda musiał zapamiętać wszystkie dziesięć ustawień, a następnie - nie widząc już plansz - miał minutę na wykonanie po jednym ruchu kończącym partię. Spisał się znakomicie. Dał 10 matów w 39 sekund!
- Ja się nie uważam za geniusza. Jestem normalnym, zwykłym człowiekiem - zapewniał jednak wieliczanin (cytat za sport.pl).
Praca
Irlik prowadził z nim zajęcia do 2009 roku, ale już trzy lata wcześniej równolegle z Dudą pracował mistrz międzynarodowy, Leszek Ostrowski z Olecka, który został jego trenerem prowadzącym.
Janek miał też konsultacje z dwukrotnym mistrzem Polski (w Hutniku Kraków) Jerzym Kostro. Od 2014 roku jego szkoleniowcem jest o 14 lat starszy arcymistrz Kamil Mitoń z Niepołomic, też były podopieczny Irlika, między innymi były wicemistrz świata do lat dwudziestu.
- Leszek Ostrowski ukształtował Jasia jako szachistę grającego agresywnie i świetnie radzącego sobie w turniejach drużynowych, w których dawał z siebie wszystko, czego przykładem była jego postawa na Olimpiadzie Szachowej, podczas której Polska zajęła trzecie miejsce, a syn został uznany za jej najlepszego zawodnika - opowiada pani Wiesława, mama Janka. - Kamil Mitoń był współautorem ostatnich sukcesów Jasia, dzięki czemu wyrósł na najlepszego trenera w Polsce. Wprowadził go na światowy poziom. O zaproszenie na renomowane turnieje jest bardzo trudno. By je uzyskać, trzeba być interesującym zawodnikiem i posiadać wysoki ranking. Takim zawodnikiem - interesującym i dobrze punktowanym - jest Jasiu - mówi pani Wiesława.
Z pomocą uczelni
Dziś sztab szachisty składa się z wielu osób. Tworzą go - oprócz Dzwonkowskiego i Mitonia - między innymi dydaktycy AWF Kraków: dr Kordian Lach (koordynator całej części nie szachowych przygotowań Dudy), dr Wacław Mirek (trener przygotowania motorycznego, wcześniej piłkarzy Cracovii oraz tenisistek Agnieszki i Urszuli Radwańskich), a także prof. Małgorzata Siekańska (psycholog sportowy).
Wieliczanin od małego próbował swoich sił w różnych dyscyplinach: gimnastyce, tenisie ziemnym i stołowym. Jeździł na rowerze i na nartach, grał w bilard i piłkarzyki, skakał na trampolinie, szalał na domowej huśtawce. Rozpoczęta w 2014 roku współpraca z AWF ma na celu poprawę jego sprawności fizycznej, kondycji, wytrzymałości, by lepiej mógł wytrzymywać turniejowe trudy. Pomaga w tym też dietetyk; kiedyś mały Jaś był niedojadkiem, uwielbiał płatki owsiane i słodycze, dziś dba o prawidłowe odżywianie.
- Siedzenie przy szachownicy przez sześć-siedem godzin nie jest łatwe, dlatego dbam o kondycję. Biegam, chodzę na siłownię, pływam, jeżdżę na rowerze, choć nie tak regularnie, jakbym chciał - podkreślał Duda.
Nasz mistrz zresztą podczas studiów mieszkał w akademiku AWF, dziś - dalej z mamą, na wsi koło Wieliczki.
Janek miał indywidualny tok nauczania, pomagały mu sympatia i wsparcie całej społeczności akademickiej - rektora, wykładowców, studentów i studentek. Ukończył już AWF, czeka go jeszcze obrona pracy licencjackiej.
- Janek uczył się różnych aktywności sportowych - mówi dr Lach z Zakładów Sportów Wodnych AWF. - Mimo ponadprzeciętnych zdolności mentalnych potrzebna mu była pomoc w opanowaniu na przykład poprawnego biegania, zachowania się na siłowni. Do jego treningów wprowadziliśmy też elementy gier zespołowych. Doktor Mirek nauczył go skoku wzwyż, a ja pływania. Wcześniej, powiedzmy, umiał się przemieszczać w wodzie. Dziś pływa czterema stylami - opowiada.
Sztab Dudy tworzą w komplecie jego rodacy. Kasparow zapraszał go do USA, miał też oferty z Chin.
Od początku kariery jest zarejestrowany w MKS MOS, choć na czas drużynowych MP był „wypożyczany” do TKKF Drogowiec Kraków i Wasko Hetmana GKS Katowice. Grywał też w zagranicznych klubach w drużynowych mistrzostwach Niemiec (tamtejsza Bundesliga uchodzi za najsilniejszą szachową ligę na świecie), Czech, Chorwacji, Francji i Hiszpanii.
- Janek lubi grać w klubach, w których dobrze się czuje. Nie stawia im wygórowanych warunków finansowych. Zarabia głównie na turniejach - podkreślał Dzwonkowski.
Dodajmy, że Duda najwięcej jednorazowo zarobił za zwycięstwo w Pucharze Świata w Soczi - 110 tysięcy dolarów. Jako dziecko lubił zbierać monety. Dziś zarabia „w papierach”.
Świat wokół syna
Sukcesy mają zwykle wielu ojców, ale dla Dudy najważniejszą osobą w jego życiu - także szachowym - jest mama. Nie tylko dlatego że zaprowadziła go do trenera Irlika, ale przede wszystkim, że przez wszystkie lata załatwiała mnóstwo spraw związanych z jego sportową pasją. Nic więc dziwnego, że w kraju zyskała przydomek „szachowa mama”, a za granicą „mama Duda”.
Prowadzi własną firmę, pracując dla jednej z polskich sieci handlowych. Nie ukończyła doktoratu, ale z tematu „wieloletnia opieka nad uzdolnionym synem-szachistą” mogłaby się habilitować.
Zajmowanie się logistyką treningów i startów, dbaniem o naukę w szkole, znajdywaniem sponsorów, czasami dofinansowaniem trenerów, szukaniem lotów, bukowaniem biletów, towarzyszeniem w podróżach, współpracą ze sztabem szkoleniowym, dogadywaniem się z urzędami, szkołami, klubem - to tylko część jej pracy dla syna.
To wokół jego kariery od kilkunastu lat kręci się świat pani Wiesławy.
- Sukcesy Jasia były możliwe dzięki życzliwości wielu osób, które spotkał na swojej drodze, w tym nauczycieli ze szkół w Sierczy i Wieliczce oraz władz miasta i gminy. Z powodu wyjazdów Jasiek często był nieobecny w szkole; od piątej klasy miał indywidualny tok nauczania - zaznacza pani Wiesława.
Czy przed laty wierzyła, że syn zajdzie na szachowe szczyty? Na pewno starała się robić wszystko, aby tak się stało. Pomagała, doradzała, dopingowała, poświęcała swój czas. Ale i chciała, by syn zawsze pamiętał o przeczytanej maksymie, która jej się bardzo spodobała: „Możliwe, że wyrosną z nas mistrzowie szachowi, ale gramy w szachy przede wszystkim po to, by lepiej poznać świat”.
Wieliczanin poznaje nie tylko świat, ale i coraz częściej - smak zwycięstwa. A dzięki temu zarabia niezłe pieniądze. Pomnaża swój dorobek, trofea.
I swoje talenty. Jak w biblijnej przypowieści.