Pieniądze rozpalają
Komentarz redaktora Bartosza Wacławskiego
Kto i ile zarabia. To pytanie rozpala zawsze wyobraźnię. W końcu gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi właśnie o pieniądze. Inna sprawa, że przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że podwładni zarabiają mniej od przełożonego. Historia z Białegostoku pokazuje, że może niesłusznie.
Prezydent Białegostoku ma mniejszą pensję nawet od tego prezesa, który zarabia najmarniej. To najmarniej - trzeba przytoczyć - to ponad 150 tysięcy złotych rocznie. Warto w tym miejscu wyjaśnić, że chodzi o prezesów spółek komunalnych, czyli miejskich. Czyli prezydent jest ich przełożonym, może wymagać, zlecać czy jak trzeba - ganić. Wielu jest pewnie takich Czytelników, którzy z radością to ganienie by przyjmowało, gdyby ich wynagrodzenia były odpowiednio wyższe. Od ganiącego w szczególności.
Najpiękniejsze historie ponoć zdarzają się tylko w bajkach. Szkoda, że nie pociesza mnie fakt, że niektóre z nich dzieją się w Białymstoku.