Pierwsze lajki do sieci, a przestępcy za kraty, czyli ultravioletowa Łódź
„Ultraviolet” był (i biorąc pod uwagę, że zobaczyliśmy dopiero pierwszy odcinek serialu, ciągle jest) mocno oczekiwaną w Łodzi produkcją. W końcu kryminalny cykl niemal w całości powstał w mieście filmu
Oceniać serial po pierwszym odcinku to jak widzieć małżeństwo na podstawie wesela. Jeszcze grają emocje, jeszcze nie wiadomo, w którą stronę to pójdzie, na coś jednak można już zwrócić uwagę. Początek nowej drogi z nowym łódzkim serialem emitowanym przez stację AXN pozostawia w konsternacji...
W pierwszej scenie pierwszego odcinka główna bohaterka serialu „Ultraviolet”, powracająca z Wielkiej Brytanii do Łodzi trzydziestoletnia Ola Serafin, pokazuje język niesympatycznej obsłudze stacji benzynowej. Dwudziestopierwszowieczna młoda kobieta, w zbrutalizowanej Łodzi (nawet przyjeżdżając z „kulturalnego” Londynu), pokazałaby pewnie wyprostowany środkowy palec, ale ten dysonans doskonale oddaje rozwarstwienie cechujące otwarcie przygody z „Ultravioletem”: z jednej strony pragnienie autentyczności, podkreślanie współczesności, wyraźne „myślenie widzem”, a z drugiej poszukiwanie oryginalności w odrzuceniu charakterystycznego dla większości dzisiejszych serii kryminalnych mroku na rzecz nawiązania do telewizyjnej stylistyki lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, niewymuszonego humoru i lekkości. A że lekkość po łódzku w telewizji się sprawdza i jest chętnie przez masowego odbiorcę przyswajana, dowodzi przecież wątły jak polska pensja „Komisarz Alex”...
W dalszej części artykułu przeczytasz, co w nowym serialu telewizji AXN razi, a co zachwyca. Czy powstała produkcja pokazująca współczesną, prawdziwą Łódź?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień