Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. 21 lutego 1978 r, Kazimierz Świtoń powołał Komitet Pracowniczy Wolnych Związków Zawodnych, pierwszą w PRL, niezależną od władz organizacją związkową.
22 lutego 1978 r. na biurko zastępcy Dyrektora Departamentu III MSW w Warszawie trafił szyfrogram z Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach, w którym informowano, że dzień wcześniej Kazimierz Świtoń powołał Komitet Pracowniczy Wolnych Związków Zawodnych, pierwszą w PRL, niezależną od władz organizacją związkową. Oprócz Świtonia pod deklaracją programową podpisali się: Roman Kściuczek z Mysłowic, Władysław Sulecki z Gliwic, Tadeusz Kicki z Sosnowca i Ignacy Pines z Katowic. Wzorem katowickich Wolnych Związków Zawodowych (WZZ), dwa miesiące później, 29 kwietnia 1978 r. w Gdańsku zainaugurował działalność Komitet Założycielski WZZ Wybrzeża, a w październiku 1979 r. w Szczecinie rozpoczął działalność Komitet Założycielski WZZ Pomorza Zachodniego.
Przeciw samotności wobec aparatu władzy
W środowisku działaczy opozycji przedsierpniowej do dziś toczy się dyskusja co do autorstwa pomysłu utworzenia WZZ. Część z nich przypisuje go Leszkowi Moczulskiemu, który miał zainspirować Świtonia. Inni twierdzą, że Moczulski podchwycił pomysł Świtonia. Niezależnie od tych sporów nie ulega wątpliwości, że ten ostatni firmował całą inicjatywę. Kazimierz Świtoń, właściciel niewielkiego warsztatu naprawy sprzętu RTV, wcześniej angażował się w niesienie pomocy robotnikom represjonowanym po Czerwcu 1976 r. W maju 1977 r. brał udział w proteście głodowym, zorganizowanym przez Komitet Obrony Robotników w kościele św. Marcina w Warszawie w obronie więzionych robotników z Radomia i Ursusa oraz aresztowanych członków KOR. Po zakończeniu głodówki podjął współpracę z Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela i w swoim mieszkaniu utworzył Punkt Informacyjno-Konsultacyjny Ruchu. Podejmowanie i prowadzenie działalności opozycyjnej na terenie Śląska w połowie lat siedemdziesiątych było prawdopodobnie najtrudniejsze w skali kraju.
Zgodnie bowiem z oczekiwaniem rządzących, najbardziej zindustrializowany obszar Polski, z największą liczbą robotników i największą instancją partyjną, musiał być „czysty” i wolny od „antysocjalistycznego nalotu”. Lokalni włodarze, wspierani przez rozbudowany aparat represji, sprawowali rządy twardej ręki. W starciu z nimi jednostki były bez szans. Zwrócili na to uwagę sygnatariusze deklaracji założycielskiej katowickiego komitetu WZZ: „Samotni, niezorganizowani pracownicy wobec scentralizowanego wszech-władnego aparatu władzy, dyrekcji przedsiębiorstw i poganiaczy robotników - tzw. Związków Zawodowych - są bezsilni. Jesteśmy eksploatowani i wyzyskiwani, a za z trudnością zarobione pieniądze niewiele możemy kupić. Wymaga się od nas coraz to większego wysiłku, w zamian za co warunki bytowania nasze i naszych rodzin są coraz cięższe. Stan taki będzie trwał tak długo, jak długo nie potrafimy się zjednoczyć i zorganizować, aby stawić skuteczny opór wyzyskującemu nas aparatowi państwowemu i gospodarczemu. Dlatego należy przystąpić jak najszybciej do organizowania Wolnych Związków Zawodowych. […] Robotnicy i pracownicy Górnego Śląska i Zagłębia jako pierwsi przystępują do formowania Wolnych Związków Zawodowych. Wzywamy pracowników z całego kraju: twórzcie Wolne Związki Zawodowe. Powołujcie Komitety Pracownicze, które organizować będą wspólne działanie nas wszystkich, tylko wspólnymi siłami mamy szanse wydobyć się z wyzysku, stworzyć lepsze życie dla naszych rodzin i nas samych”.
Dorwać Świtonia
Zakładano, że WZZ będą niezależne od związków państwowych. Ich zadaniem miała być obrona praw pracowniczych i obywatelskich pracowników. Oprócz tego WZZ propagowały idee demokratyczne, opracowywały dokumenty, zamieszczały artykuły w niezależnej prasie, kolportowały pisma drugoobiegowe, współpracowały z innymi organizacjami opozycyjnymi.
Nic zatem dziwnego, że tego typu działalność od początku odbierana była przez władze jako negatywna i bardzo niebezpieczna. Już następnego dnia po podpisaniu deklaracji założycielskiej Służba Bezpieczeństwa znała jej treść i listę sygnatariuszy. Od razu też podjęła wobec nich stosowne działania. W wyniku nacisków aparatu represji z komitetu WZZ wycofali się Kicki i Pines. W ten sposób dążono do skompromitowania zarówno Świtonia, jak i samej inicjatywy.
Pozostali sygnatariusze deklaracji założycielskiej byli ciągle szykanowani i inwigilowani. Najbardziej represjonowany był Świtoń, przeciwko któremu prowadzono sprawę operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Emisariusz” i który już wcześniej za działalność w ROPCiO zapłacił wysoką cenę. Odebrano mu prawo jazdy, wykluczono ze Stronnictwa Demokratycznego, cofnięto zezwolenie na prowadzenie warsztatu, szykanowano dzieci, rodzinę skłócono z sąsiadami. Nieustannie obserwowano jego mieszkanie. Kolportowano obelżywe ulotki, przedstawiające lidera śląskich WZZ jako hitlerowskiego zbrodniarza, który „znęcał się i mordował Polaków”. Tyle tylko, że nijak miało się to do rzeczywistości, w chwili wybuchu II wojny światowej Świtoń miał dopiero 8 lat. Wielokrotnie był zatrzymywany na 48 godzin, skazano go na kilkutygodniowy areszt za nielegalne posiadanie broni. W październiku 1978 r., gdy wychodził z żoną z kościoła, został napadnięty przez czterech nieumundurowanych funkcjonariuszy milicji. Pobity, następnie aresztowany, sam został oskarżony o rzekome pobicie czterech milicjantów i zdemolowanie ich samochodu służbowego. W marcu 1979 r. skazany na rok pozbawienia wolności, został warunkowo zwolniony, wskutek trwających od jesieni poprzedniego roku, nagłośnionych przez środowiska opozycyjne protestów zagranicznych.
Wachlarz represji
Działania bezpieki wpływały na ograniczenie działalności śląskiego WZZ, ale nie udało się złamać ich lidera, który przetrzymał wszelkie prześladowania i naciski. Mimo, że z inspiracji SB niektórzy członkowie opuszczali katowicki Komitet, to wiosną 1978 r. przyłączyli się do niego Zdzisław Mnich z Bielska-Białej, Stanisław Tor z Krakowa i syn Świtonia - Jan. Na nich również spadły szykany i represje SB. Zatrzymywano ich na 48 godzin, byli karani przez kolegia do spraw wykroczeń, w ich domach przeprowadzano rewizje, nachodzili ich nasłani przez partyjne komitety aktywiści.
Nowy członek katowickiego Komitetu, Bolesław Cygan, ślusarz z Wodzisławia Śląskiego, w kwietniu 1978 r. został wywieziony do lasu przez „nieznanych sprawców” i dotkliwie pobity.
Wobec Władysława Suleckiego podjęto działania ukierunkowane na stworzenie mu „warunków niesprzyjających do podejmowania działalności opozycyjnej w miejscu pracy”. Dostawał pracę poza akordem, co wiązało się z niskimi zarobkami, był zatrudniany na drugą zmianę i „kontrolowany w zakresie przestrzegania np. przepisów związanych ze zwolnieniami lekarskimi”. Ponadto „w wyniku kontroli wykonywania czynności służbowych otrzymał karę służbową”. Organizowano mu pracę tak, by miał jak najmniej czasu wolnego, który mógłby wykorzystać np. na działalność opozycyjną. Stąd wyznaczano mu pracę przeważnie na drugiej zmianie. Przez cały czas próbowano zmusić go do emigracji. W wyniku nacisków i całokształtu podejmowanych przeciw niemu i jego bliskim działań, by ratować rodzinę przed rozbiciem, podjął decyzję o wjeździe do RFN. Do dnia wyjazdu, który nastąpił 4 marca 1979 r., nie zrezygnował z aktywności w WZZ.
Rozległy wachlarz represji zastosowano również wobec Romana Kściuczka. Wzywano go na rozmowy, nachodziły go grupy aktywu robotniczego, przeprowadzano kontrole jego posesji, w efekcie czego kolegium do spraw wykroczeń nakładało na niego kary grzywny za błahe sprawy, jak na przykład brak podświetlenia numeru domu czy zaniedbanie odśnieżenia terenu wokół budynku. Kilkakrotnie zatrzymywany był na 48 godzin.
SB udało się doprowadzić do nieodwracalnego skłócenia Kściuczka i Świtonia, którzy w połowie 1979 r. zerwali ze sobą kontakt, co w znaczącym stopniu zahamowało dalszą aktywność śląskich WZZ. Faktyczną działalność prowadzili wówczas tylko Kazimierz Świtoń i jego syn Jan.
Działacze katowickiego WZZ nie odegrali wprawdzie znaczącej roli latem 1980 r., podczas strajków robotniczych w regionie, ale we wrześniu Kazimierz Świtoń wszedł w skład Międzyzakładowego Komitetu Robotniczego Huty Katowice i tym samym rozpoczął działalność w NSZZ „Solidarność”. Uznawszy, że WZZ wypełniły swoją rolę, z dniem 4 września 1980 r. Świtoń rozwiązał je i zamknął punkt konsultacyjny ROPCiO. Rozpoczynał się dla niego nowy etap działalności opozycyjnej.