Pierwszoplanowy debiut aktorki Edyty Herbuś nastąpi w Katowicach
W sobotę, 30 maja o godz. 19.00 w Teatrze Żelaznym w Katowicach odbędzie się polska prapremiera spektaklu "Diwa". W rolach głównych zobaczymy Małgorzatę Bogdańską i Edytę Herbuś, której w ciagu kilku lat udało się wyjść z szufladki "ładnej tancerki" i rozwinąć w sobie nową, aktorską, pasję. W Katowicach odbędzie się jej prawdziwy teatralny debiut.
Założenie jest takie, żeby widza poruszyć. I ten tekst temu sprzyja. Jest tam trochę głębszej prawdy. Czy uda nam się to pokazać, zobaczymy. Ale nikt nam nie odbierze tego, co przeżyliśmy przez kilka ostatnich tygodni – mówi Edyta Herbuś o spektaklu „Diwa”, który jutro, (30 maja) o godz. 19.00 będzie mieć swoją polską prapremierę w Teatrze Żelaznym w Katowicach.
Edyta Herbuś popularność zdobyła jako utalentowana tancerka, uczestniczka programu „Taniec z gwiazdami”. Potem zaczęła stopniowo realizować swoją kolejną, tym razem aktorską pasję, grając m.in. serialach „Na dobre i na złe”, „Klan”, „Ojciec Mateusz”, czy „Samo Życie”.
W spektaklu „Diwa” wystąpi obok Małgorzaty Bogdańskiej, znakomitej aktorki teatralnej i filmowej, która w swoim dorobku ma mnóstwo znaczących ról teatralnych takich jak Maria w „Woyzcku”, Sonia w „Zbrodni i Karze”, czy Gertruda w „Hamlecie”. Reżyserem jest trzykrotnie nagrodzony Złotą Maską Grzegorz Kempinsky.
Reżyser nie miał wątpliwości
Spektakl „Diwa” Marijany Nola, to podszyty humorem dramat dwóch aktorek – matki i córki. Spotykają się w dniu rozdania najważniejszej aktorskiej nagrody teatralnej, do której obydwie są nominowane.
Jak opowiadają sami twórcy, to zderzenie dwóch pokoleń, dwóch różnych podejść do życia, sztuki i zawodu aktora. Wzruszająca podróż od śmiechu do łez, w której obie kobiety próbują sobie odpowiedzieć na to, co w życiu jest najważniejsze i czy wyrzeczenia, które trzeba ponieść w imię sukcesu, sławy i kariery, są tego warte.
To w końcu kameralna sztuka o matce – prawdziwej diwie teatralnej z niesamowitym dorobkiem i jej córce – popularnej aktorce serialowej.
– Kiedy przeczytałem tekst chorwackiego dramatu „Diwa”, który będzie miał u nas polską prapremierę, wiedziałem, że jest on stworzony dla tych dwóch pań. Małgosię znam jeszcze ze szkoły. Poznałem jej umiejętności. Wiem, że jest to aktorka pierwszej próby - opowiada Grzegorz Kempinsky, reżyser spektaklu.
– Natomiast w przypadku Edyty Herbuś, śledziłem jej rozwój. Mimo, że wcześniej się nie znaliśmy, wydawałoby się, że ten tekst jest napisany dla niej, a ponadto że ogromny potencjał aktorski Edyty czeka właśnie na tę rolę - dodaje.
Pomógł Facebook
Do udziału w projekcie reżyser zaprosił Edytę w dość szczególny sposób. Za pośrednictwem internetu. - Nie miałem numeru telefonu do Edyty i do kontaktu wykorzystałem fantastyczne narzędzie jakim jest Facebook. Przedstawiłem się, wysłałem jej tekst i zaprosiłem do projektu – wspomina Grzegorz Kempinsky.
- To było dla mnie ogromne zaskoczenie, bo trudno od razu potraktować zupełnie poważnie taką propozycję. Bo bardzo dużo różnych propozycji spływa przez mój profil na Facebooku - wspomina pierwszy kontakt Edyta Herbuś. – Ale poczułam potrzebę, aby przy okazji „poczuć człowieka”, zobaczyć z kim mam do czynienia. Na szczęście już pierwsze spotkanie dało mi absolutną pewność, że to jest coś, na co mogę się zgodzić od razu. A po przeczytaniu tekstu byłam podwójnie zachwycona. Nie potrzebowaliśmy momentu rozbiegu, tylko od razu robiliśmy swoje. Jak przeznaczenie – opowiada Edyta.
- W dotychczasowej karierze były już mniejsze role, natomiast nigdy nie miałam szansy na taką poważną dramaturgicznie rolę, którą buduje się od podstaw. Wspominała, że występowała kilka razy u Mariusza Trelińskiego (reżysera, dyrektora artystycznego Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie, prywatnie jej życiowego partnera). – Jednak za każdym razem były to role nieme, głównie oparte na ruchu. Z kolei w Teatrze Capitol były to role taneczne. W Katowicach jest mój pierwszoplanowy debiut aktorski. To piękna szansa, żeby zagrać w takiej sztuce - podkreśla Edyta.
Czy poczuła bakcyla teatralnego? - Bardzo. Ale trudno znaleźć konkretny moment, kiedy to nastąpiło. To trzeba mieć w sobie i ta więź się teraz tylko umacnia. Oczywiście, że dzisiaj zupełnie inaczej pracuję niż kiedyś. Jestem coraz bardziej świadoma swoich możliwości i tych narzędzi, którymi można się posługiwać, żeby szukać głębiej i pełnokrwistą bohaterkę zbudować – opowiada.
- Był moment, kiedy przedzierałam się z takiego zaszufladkowania, że jestem tylko tancerką, do tego, co robię teraz. Konsekwentnie pielęgnowałam ten rozwój. Dużo czasu poświęciłam na naukę, jeżdżenie na warsztaty, przygotowanie głosu do emisji... Dzisiaj mogę z tego wszystkiego fajnie korzystać. Jest coś w powiedzeniu, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Koncentruję się na tym co jest tu i teraz. Spektakl „Diwa” jest dla mnie ogromną radochą. Czuję się nasycona każdego dnia, kiedy jesteśmy na próbie, pracujemy nad monologiem, drążę to wszystko i wracam potem totalnie wyczerpana do domu. Ale serce się raduje tym, co udało się zrobić. Nigdy nie zwątpiłam w ten spektakl - podkreśla Herbuś.
Rzucone na głęboką wodę
Grzegorz Kempinsky nie ukrywa, że rzucił obie aktorki na głęboką wodę. – Szczególnie Edytę, dla której jest to debiut teatralny, na najbardziej głęboką wodę, jaką można sobie wyobrazić. Bo oprócz tego, że tekst jest psychologiczny, emocjonalny i niesie wiele warstw, to jeszcze ja teatralnie wymyśliłem sobie, że to będzie spektakl zbudowany na dwóch osobach. Dwóch aktorkach. Dwa krzesła i kartka papieru. Nie ma tu rekwizytów, świateł, którymi można się podeprzeć. Dla mnie jest to fantastyczna podróż, bo z jednej strony jest Małgosia, która jest zakochana w teatrze tak samo jak ja i śledzę jej karierę, odkąd razem skończyliśmy szkołę. A z drugiej strony jest Edyta, która mam wrażenie, że w teatrze była zakochana jeszcze przed moim telefonem, bo inaczej nie przyjęłaby tej propozycji. Obserwowałem jej poczynania wcześniej, wiedziałem, w jakim kierunku zmierza – podkreśla reżyser.
Między paniami bardzo szybko pojawiła się „chemia”.
– Poznałyśmy się dawno temu, w Teatrze Ochota, kiedy Edyta debiutowała małą rólką tancerki. Spotkałyśmy się w garderobie i zapamiętałam ją potem jako taką grzeczną, śliczną dziewczynkę – uśmiecha się Bogdańska.
- Takich tekstów dla kobiet nie ma, a przynajmniej ja bardzo dawno nie trafiłam na nie. Na takie role czeka się bardzo długo. Jesteśmy z Edytą bardzo szczęśliwe, że możemy wziąć udział w realizacji tego projektu – opowiada Małgorzata Bogdańska. - My obie mamy prywatnie sporo cech tych naszych postaci. Oczywiście poza tymi cechami, z którymi się nie utożsamiamy, a które tylko kreujemy - opowiada Edyta. – To historia życia kobiety, która dla teatru poświęciła wszystko, która miała obsesję teatru i bardzo wysoką cenę za tę miłość do teatru zapłaciła. Nas na szczęście to nie dotyczy, bo prywatnie mamy azyl. I rzeczywiście jest to dowód na to, że chyba da się nie zwariować, kochając bardzo teatr. To wspólna cecha wszystkich twórców tego spektaklu – podkreśla Herbuś.