Po tragedii w Zelczynie. Nie do zrozumienia. W jednym grobie mama i jej trójka małych dzieci
Za trzema białymi trumienkami ozdobionymi bukietami z białych róż niesiono tę czwartą, skromną, sosnową, w której spoczęła Aldona. Ludzie w orszaku pogrzebowym szeptem pytali: Czy kobieta, która zabija troje swoich dzieci, a potem siebie, jest skazana na potępienie? I jeszcze: Co musiało dziać się w jej głowie, że zdecydowała się na taki krok?
Za Skawiną i Borkiem Szlacheckim droga krajowa nr 44 robi się coraz bardziej kręta, a gęsto zabudowany teren ustępuje powoli miejsca coraz większym połaciom pól i łąk. Na wysokości Zelczyny, spokojnej wioski nieliczącej nawet tysiąca mieszkańców, po klimacie aglomeracji krakowskiej nie ma już prawie śladu.
Życie toczy się tu leniwie. Kilka zakładów, sklepów, XIX-wieczny dwór odbudowany po pożarze, niezła podstawówka (do 28 marca, w związku z tragedią, jej uczniowie codziennie objęci są opieką psychologiczną). Kościoła nie ma; mieszkańcy dojeżdżają albo do Facimiechu, albo do drewnianego, ślicznego kościółka w Krzęcinie.
Trudno się dziwić, że niesłychana tragedia, do której doszło w tej sennej wiosce, zmieniła coś w jej mieszkańcach. Wszyscy przecież się tu znają.
Aldonę, 36-letnią matkę trójki dzieci, mieszkającą w niewykończonym domu na końcu wsi, też doskonale kojarzyli. Uśmiechnięta, życzliwa, dbała o dzieci.
W zeszłym tygodniu (tak wynika ze wstępnych ustaleń śledczych) udusiła je wszystkie, jedno po drugim. Na koniec się powiesiła.
Ciała znalazł 41-letni Andrzej, mąż Aldony i ojciec dzieci, gdy 7 marca tuż po szóstej rano wrócił do domu po nocnej zmianie w pracy.
7 marca, czerwona linia
To miał być zwyczajny dzień, jakich wiele. Środek tygodnia. Andrzej wraca zmęczony, myśli tylko o tym, by położyć się do łóżka, odespać noc. Po kilku godzinach snu wstanie. Może pomyśli, żeby zorganizować coś na Dzień Kobiet? To już następnego dnia.
A on przecież ma w domu aż trzy kobiety: żonę Aldonę i dwie córeczki: 9-letnią Olę i 4-letnią Nadię. Nie jest jednak jedynym mężczyzną w tym domu. Pod opieką rodziców dorasta też Kamil, 12-latek.
Kiedy Andrzej przekracza próg domu, ułamki sekund dzielą go od najokrutniejszej rzeczy, która może spotkać człowieka.
Czytaj więcej:
- Jaka była przyczyna śmierci dzieci?
- Co powiedział ksiądz na pogrzebie?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień