Podhalańskie pary: Klementyna i Emanuel Homolacsowie z Kuźnic

Czytaj dalej
Marek Lubaś-Harny

Podhalańskie pary: Klementyna i Emanuel Homolacsowie z Kuźnic

Marek Lubaś-Harny

Małżeństwo to, choć jak to dawniej bywało - z rozsądku, odbiło swoje piętno na Zakopanem. A Ta polsko-węgierska para latami prowadziła w Kuźnicach hutę, która świetnie prosperowała.

Powiedzieć, że dzisiejsze Zakopane powstało z miłości polskiej szlachcianki i węgierskiego przemysłowca, byłoby może pewną przesadą. Dlaczego jednak nie pozwolić sobie na małe ubarwienie rzeczywistości? Przecież Klementyna ze Sławińskich i Edward Homolacs naprawdę przeżyli wiele lat w miłości i zgodzie, spłodzili sześcioro potomstwa, a hucie w Kuźnicach zapewnili okres najpiękniejszego rozkwitu, wzbogacając przy tym okolicznych górali i nadając kierunek rozwoju całemu Podhalu. Pewnie, że nie tylko o miłość tu chodziło. W tamtych czasach huta była też niezłym biznesem.

Małżeństwo z rozsądku

Klementyna i Edward dochodzili do wzajemnej miłości nieprostymi ścieżkami. Ona przyszła na świat w rodzinie właścicieli ziemskich, która od trzystu lat władała Kleczą Górną pod Wadowicami. Wśród przodków miała urzędników królewskich, posłów na sejmy elekcyjne, ale i awanturników, którzy urządzali zajazdy na sąsiednie królewszczyzny, bili wolnych chłopów królewskich i próbując tą drogą powiększyć swe posiadłości, kościołowi nie płacili dziesięciny, za co nawet jeden z nich był ekskomunikowany i skazany na banicję.

Na początku wieku XIX, kiedy urodziła się Klementyna, byli już przykładnymi patriotami, angażującymi się w tajne spiski przeciwko Austrii, a dzieci wychowującymi w duchu żarliwie polskim. Klementyna wyrosła na pannę wyjątkowej urody, a swym młodzieńczym uczuciem obdarowała początkowo goszczącego we dworze Konstantego Gaszyńskiego, młodego poetę z Wielkopolski. Po latach owe perypetie miłosne opisze on w wierszu „Sielanka młodości”:

Tak żyli blisko siebie jak na cichej łączce,
Skryte w cieniu, dwa drobne fiołki woniejące
A wokół nich krążyły w domu szeptów roje,
Że się Panicz i Panna kochali oboje.
Była to pierwsza miłość, niewinna milcząca
Święta, jak przed ołtarzem lampa gorejąca...

Panicz był dobrze urodzony i też niebrzydki, niestety, jak to się mówi, groszem nie śmierdział. Zaś majątek Sławińskich odziedziczyć miał Henryk, starszy brat panny, który zresztą w późniejszych latach zamieni rodzinne dobra we wzorowe gospodarstwo. Perspektywa utrzymywania rodziny z wierszy, a w najlepszym razie z marnej posadki, nie spodobała się rodzicom Klementyny. Tym bardziej że pojawił się godniejszy konkurent do jej ręki:

Był to Pan już niemłody, lecz grzeczny, układny,
Posiadał znane imię, i majątek ładny
Przywiózł list polecany od krewnych Jejmości
I zaczął prawić Pannie tysiąc uprzejmości.
Ojciec po krótkich zwiadach wykrzyknął radośnie,
Że z takim zięciem honor jego domu wzrośnie,
Że partia to wyborna, a matka dodała,
Że córka przy pieniądzach będzie szczęście miała…
Zakopiański dobrodziej

„Niemłody pan” nazywał się Emanuel Homolacs, liczył sobie 47 wiosen (co na owe czasy było rzeczywiście wiekiem podeszłym) i był właścicielem dóbr zakopiańskich. W ten oto sposób panna Klementyna Sławińska została panią Homolacsową i spod Wadowic trafiła do Kuźnic.

Kiedy Homolacsowie kupili Kuźnice, tamtejsza huta liczyła już sto lat i od dawna chyliła się ku upadkowi. Miało to związek z wyczerpywaniem się ówcześnie znanych złóż rudy żelaznej, ale też z nie zawsze szczęśliwym zarządzaniem. Wreszcie pierwszy kuźnicki zakład hutniczy został zamknięty, a wkrótce potem napadnięty przez zbójników, doszczętnie splądrowany i spalony.

Emanuel Homolacs, a wcześniej także jego brat Jan, z powrotem postawili Kuźnice na nogi. Surowca dostarczyły nowo odkryte złoża w Jaworzynce, a paliwa do pieców okoliczne lasy. Oznaczało to, oczywiście, dewastację tatrzańskiej przyrody, ale i cywilizacyjną szansę dla klepiących biedę górali, którym do tej pory jedyną możliwość poprawy losu oferowało zbójowanie. W ten sposób rozpoczęła się wielka kariera zapadłej do tej pory wioseczki, która kilkadziesiąt lat później miała zostać okrzyknięta „zimową stolicą Polski”. Zaś wydeptana przez las wzdłuż Foluszowego Potoku ścieżka, którą codziennie zakopiańscy górale podążali do Kuźnic do pracy, dziś nazywa się Krupówki i jest jedną z najsławniejszych ulic w Polsce.

Gospodarcza działalność Homolacsów bywała oceniana różnie. Zarzucano im rabunkową gospodarkę leśną, która doprowadziła do wytrzebienia pierwotnej tatrzańskiej puszczy jodłowo-bukowej i zastąpienie jej podatnym na choroby lasem świerkowym, czego skutki do dziś boleśnie odczuwamy. Z drugiej strony wiele wskazuje na to, że idee ochrony przyrody nie były im obce i wspierali rozwój turystyki, która w przyszłości miała się stać główną żywicielką Podhala. To właśnie Emanuel Homolacs, pierwszy prywatny właściciel Doliny Rybiego Potoku, którą odkupił od rządu austriackiego, zbudował przy Morskim Oku pierwsze schronisko tatrzańskie, które służyło turystom przez następnych czterdzieści lat.

Dowód miłości

„Niemłody pan” był na tyle wspaniałomyślny, że zmarł po trzech latach małżeństwa, na krótko przed wybuchem w Królestwie Polskim buntu, nazwanego później Powstaniem Listopadowym. Wówczas w konkury do młodej wdowy uderzył jego bratanek Edward.

Było o co zabiegać. Klementyna nie tylko była wciąż młoda i atrakcyjna, ale też odziedziczyła dobra zakopiańskie, razem ze znów coraz lepiej prosperującą kuźnicką hutą. I właściwie nie miała nic przeciw nowemu konkurentowi do swej ręki, bo też Edwardowi nie brakowało ani urody, ani ogłady. Zażądała jednak, by ten złożył dowód miłości, a jednocześnie dowiódł, że jest godny ręki Polki. Dokonać zaś mógł tego tylko w jeden sposób, a mianowicie idąc do powstania.

Za czasów Homolacsów Kuźnice rozkwitły. Działała tam m.in. huta rudy

Czy uczucie młodego Węgra do polskiej stryjny było tak wielkie, czy zadecydowały inne względy, trudno rozstrzygać. Dość, że Edward Homolacs warunek spełnił, bił się w powstaniu pod włoskim generałem Ramorino, a po powrocie do Zakopanego otrzymał swoją nagrodę, czyli rękę Klementyny i udział w dobrach zakopiańskich. Od tego czasu przedstawiał się jako „świeżo upieczony Polak”, a słuszność wyboru Klementyny potwierdził zarówno w małżeńskim łożu, jak i administrując bardzo sprawnie rodzinnymi dobrami. Z tego szczęśliwego związku urodziło się sześcioro dzieci, czterech synów i dwie córki. I one zostały wychowane na polskich patriotów, a po latach Bronisław i Stanisław Homolacsowie wezmą udział w Powstaniu Styczniowym.

Huta zaś przeżywała największy rozkwit w całych swoich dziejach, stając się największym zakładem hutniczym w Galicji, zatrudniając 120 robotników, co w tamtych czasach na biednym Podhalu było liczbą imponującą. Sukces przyciągał ważnych gości.

Promieniuje polskością

Zarzucano także Homolacsom nadmierną uległość wobec austriackiego zaborcy. W Kuźnicach byli dwukrotnie czołobitnie przyjmowani austriaccy arcyksiążęta. W roku 1823 Franciszek Karol, ojciec późniejszego cesarza Franciszka Józefa, a w roku 1854, już za rządów Klementyny i Edwarda, Karol Ludwik, brat cesarza. Na pamiątkę tych wydarzeń nieopodal fontanny w kuźnickim parku stanęły odlane z żelaza popiersia obu, bądź co bądź, okupantów. Nie wszystkim się to i dzisiaj podoba. Inni są skłonni wybaczyć te umizgi w stronę władz okupacyjnych, bo jeśli huta miała prosperować, inaczej by się pewnie nie dało. Homolacsowie wypłacili się przecież Polsce z nawiązką. Dwór w Kuźnicach przez dziesięciolecia promieniował na całą okolicę polską kulturą.

W tamtych czasach uboga wioska nie była jeszcze przygotowana na przyjmowanie gości z nizin, a zwłaszcza zamożnych „panów”. Z konieczności więc niemal wszyscy, którzy zapragnęli zobaczyć na własne oczy Tatry, zatrzymywali się w Kuźnicach, w dworze Homolacsów.

Bywał tu m.in. malarz Jan Nepomucen Głowacki, profesor krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, zwany „ojcem polskiego krajobrazu”, autor wielu tatrzańskich pejzaży. Zaglądał także często poeta Wincenty Pol, który nawet przez jakiś czas pracował w kuźnickiej hucie jako urzędnik, a naprawdę ukrywał się tutaj, gdyż przez władze austriackie był poszukiwany jako konspirator. Zarówno Głowacki, jak i Pol byli wielkimi propagatorami Tatr, jeden pędzlem, a drugi piórem (któż nie pamięta jego „W góry, w góry, miły bracie…”?).

Dodajmy jeszcze, że to właśnie Klementyna Homolacsowa ufundowała w Zakopanem pierwszy drewniany kościółek i sprowadziła do niego, jako pierwszego proboszcza, księdza Józefa Stolarczyka, którego zasługi dla Podhala są nie do przecenienia. Był on między innymi, jak wiadomo, jednym z pionierów taternictwa i turystyki tatrzańskiej. Homolacsowie zresztą też pozostawali pod urokiem Tatr. Młode ich pokolenie nie ograniczało się już do wycieczek nad Morskie Oko. Zwłaszcza Bronisław i Stanisław byli zapalonymi turystami, chodzili po Tatrach z góralami, z księdzem Stolarczykiem, no i oczywiście z gośćmi rodzinnego dworu.

Kiedy w roku 1870 Homolacsowie sprzedali Kuźnice i przenieśli się do podkrakowskich Balic, pozostawili po sobie w Zakopanem dobrą pamięć i żal, że ich era w Tatrach już się skończyła. a

Marek Lubaś-Harny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.