Wojciech Tatara

Policja chce ze mnie zrobić kozła ofiarnego

Kierowca karetki z Sanoka po pięciu dniach dowiedział się, że jadąc na sygnale z krwią dla pacjenta przyczynił się do spowodowania kolizji. Teraz o swoje Fot. archiwum Kierowca karetki z Sanoka po pięciu dniach dowiedział się, że jadąc na sygnale z krwią dla pacjenta przyczynił się do spowodowania kolizji. Teraz o swoje dobre imię walczy w sądzie
Wojciech Tatara

Choć jechał karetką na sygnale, to - zdaniem policji - przyczynił się do kolizji

Zdarzenie to zbulwersowało środowisko ratowników medycznych na Podkarpaciu. Minęło pięć miesięcy i do tej pory sprawa nie została ostatecznie wyjaśniona.

Pan Tomasz Kafara od 12 lat jest kierowcą ratownikiem w sanockim pogotowiu ratunkowym. 13 maja dostał pilne wezwanie na dostarczenie krwi z Sanoka do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Rzeszowie przy ul. Wierzbowej.

- Było to wezwanie „na ratunek”. Krew należało dostarczyć jak najszybciej, więc jechałem na sygnale - opowiada ratownik.

Do Rzeszowa dotarł tuż przed godz. 15. Jak zwykle w piątkowe popołudnie, miasto było zakorkowane. Karetka mostem Karpackim na zaporze kierowała się w stronę ul. Wierzbowej.

- Oba pasy były zakorkowane. Kierowcy z mojego pasa musieliby wszyscy przekraczać linię ciągłą, dlatego zjechałem na przeciwny pas i tam inni użytkownicy drogi robili nam miejsce. Spokojnie przejechaliśmy. Dopiero po 5 dniach się dowiedziałem, że przyczyniłem się do spowodowania kolizji - opowiada pan Tomasz.

Okazało się, że w momencie, kiedy karetka pokonywała most, kierujący skodą fabią po rozminięciu się z nią, zderzył się z ciężarówką przewożącą beton.

Najechał kołem na ciągłą

Wezwani policjanci stwierdzili, że kolizja powstała z winy kierowcy karetki. Dodatkowy zarzut: ratownik nie zatrzymał się, kiedy doszło do zderzenia.

- Jak się mogłem zatrzymać, skoro nawet nie widziałem, że była kolizja. Śpieszyliśmy się „na sygnale”, aby dostarczyć pacjentowi krew na czas - mówi pan Tomasz.

Kierowca skody stwierdził przed kamerami Polsatu, że winnym jest kierowca karetki, ponieważ na przeprawie mostowej wjechał na przeciwny pas ruchu, a jego jazda była fantazyjna.

Stanowisko policji poparł Sąd Rejonowy w Rzeszowie, który wyrokiem nakazowym skazał pana Tomasza na 540 zł grzywny. Od wyroku odwołał się kierowca karetki. Sędzia Rafał Mnich odstąpił od grzywny, ale skazanie utrzymał w mocy. Od tego wyroku do sądu wyższej instancji również odwołał się pan Tomasz. Na własny koszt wynajął biegłego, aby sporządził opinię, kto jest winnym kolizji.

Biegły na podstawie zapisu z wideorejestratora ze skody twierdzi, że winnym kolizji jest jej kierowca.

Policja tłumaczy, że sprawa jest jednoznaczna.

- Po przeprowadzeniu wszystkich czynności i na podstawie zeznań świadków, w naszej ocenie to kierowca karetki przyczynił się do powstania kolizji. Taki zarzut skierowaliśmy do sądu, który dwukrotnie podtrzymał nasze stanowisko - mówi komisarz Adam Szeląg z KMP w Rzeszowie. - Jadąc pojazdem uprzywilejowanym kierowca powinien zachować szczególną ostrożność, a w tym przypadku tak nie było.

Z takim stanowiskiem nie zgadza się Janusz Bukład, przewodniczący związków zawodowych w sanockim pogotowiu.

- Karanie kierowcy karetki, który spieszy się do chorego, to absurd. Kierowca ma w warunkach miejskich 15 minut, aby dotrzeć na miejsce do chorego. Jak będzie się obawiał kar i mandatów, to będzie jeździł zgodnie z kodeksem drogowym. Pytanie, co na to pacjenci, do których nie zdąży karetka. Ta sytuacja może mieć wpływ na innych kierowców karetek, którzy w obawie przed sankcjami nie będą ryzykować. Przecież w tym przypadku ratownik najechał na linię ciągłą jednym kołem, spiesząc z krwią dla potrzebującego. Myślę, że sąd wyższej instancji zmieni ten absurdalny wyrok - dodaje Bukład.

Wojciech Tatara

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.