Polityczna gra igrzyskami europejskimi za 1,2 mld zł. Czy Kraków na tym zyska?
Przedstawiciele rządu, władze Krakowa i Małopolski przekonują, że nic lepszego nie mogło się nam trafić jak III Igrzyska Europejskie pod Wawelem w 2023 roku. To mają być niezapomniane chwile wielkich sportowych emocji, koło zamachowe dla gospodarki, szansa na promocję miasta i województwa. Z przedstawianych wyliczeń wynika, że rząd przeznaczy na imprezę ok. 1 mld zł, a Kraków i Małopolska dorzucą po 100 mln zł. To nadal nie przekonuje przeciwników igrzysk, którzy uważają, że zostaną wykorzystane jako festyn wyborczy, a rezerwowane na nie pieniądze można spożytkować w lepszy sposób.
- Igrzyska europejskie to jedna z najważniejszych imprez sportowych. Jestem przekonany, że pokażemy naszą klasę, umiejętności sportowe oraz operacyjne i organizacyjne. Jestem przekonany, że będzie to impreza inspirująca Polaków do coraz bardziej ambitnych osiągnięć sportowych. Mamy znakomitych kibiców, którzy potrzebują jak najlepszej infrastruktury. W Krakowie, Małopolsce powstaną obiekty, które pozwolą zrobić imprezę sportową na najwyższym światowym poziomie - podkreśla premier Mateusz Morawiecki.
Politycy nie grają w jednej drużynie
Politycy zaangażowani w organizację krakowskich igrzysk przekonują, że będą inne od dwóch pierwszych edycji, które odbyły się w Baku (Azerbejdżan) i Mińsku (Białoruś). Tam sport został wykorzystany do ocieplenia wizerunku dyktatorskich rządów przywódców tych krajów Ilhama Alijewa i Aleksandra Łukaszenki. Na kolejną imprezę poza Krakowem i Małopolską nie było chętnych. Nasze władze chcą pokazać, że można zrobić igrzyska bez politycznych obciążeń i bizantyjskich kosztów.
Zamysł był też taki, by w Kraków i Małopolska przy okazji sportowej imprezy zyskał pod względem infrastruktury. Za rządów PO Kraków ominęły mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 2012 r. Wtedy komentowano, że wspierano miasta, z których wywodzą się czołowi politycy Platformy, korzystał więc np. Gdańsk i Wrocław. Obecnie Kraków i Małopolska mają silną reprezentację w krajowych władzach. Stąd pochodzą czołowi, wpływowi politycy PiS - prezydent RP Andrzej Duda, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, była premier, a obecnie europosłanka Beata Szydło, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Podczas styczniowej wizyty pod Wawelem premier Morawiecki apelował, by zgodnie z olimpijskim duchem, w sprawie igrzysk ponad podziałami skupić się na jak najlepszym przygotowaniu imprezy. Trudno jednak na to liczyć, bowiem nie brak przeciwników tej inicjatywy. Jednym z wytaczanych przez nich kontrargumentów jest ten, że wydarzenie zaplanowano na 2023 r., w którym mają się odbyć wybory parlamentarne i samorządowe.
- Nie trudno sobie wyobrazić, że politycy chętnie będą się pokazywać podczas ceremonii otwarcia i zamknięcia imprezy, ściskać dłonie sportowców. Takie parcie do organizacji igrzysk to parcie do festynu wyborczego, intensywnej kampanii kosztem mieszkańców - zwraca uwagę Joanna Malita-Król, pełnomocniczka komitetu Mieszkańcy Przeciwko Igrzyskom. Pod tym szyldem zjednoczyli się przedstawiciele lewicy (Partia Razem, Polska Partia Socjalistyczna), Nowoczesnej, Partii Zieloni, klubu „Kraków dla Mieszkańców" w Radzie Miasta Krakowa i aktywiści (Akcja Ratunkowa dla Krakowa, Stowarzyszenie Ulepszamy Kraków!, Towarzystwo na Rzecz Ochrony Przyrody, Stowarzyszenie Przestrzeń-Ludzie-Miasto, Stowarzyszenie Funkcja Miasto).
Nie jest jednak tajemnicą, że część miejskich aktywistów współpracuje z Łukaszem Gibałą, lider Stowarzyszenia "Kraków dla Mieszkańców", które w poprzednich wyborach samorządowych - umieszczając na listach aktywistów - wprowadziło swoich przedstawicieli do Rady Miasta Krakowa. Powiązania Gibały z aktywistami nadal są widoczna. Sam często podchwytuje ich pomysły dotyczące np. walki o tereny zielone i przeciwstawianie się betonowaniu miasta. Utworzyli także wspólny front przeciw igrzyskom.
Pod obrady Rady Miasta 12 stycznia tego roku wpłynął obywatelski projekt uchwały w sprawie wycofania się Krakowa z organizacji igrzysk europejskich. Za takim rozwiązaniem był radny Gibała i jego koledzy z klubu "Kraków dla Mieszkańców", a także radni PO i Nowoczesnej. Igrzyska uratowały głosy radnych z prezydenckiego klubu "Przyjazny Kraków" oraz PiS.
Głosowanie w sprawie igrzysk pogłębiło natomiast rysę na koalicji prezydenta Jacka Majchrowskiego z Platformą. Wcześniej prezydent mógł liczyć na wsparcie PO w przygotowaniach do igrzysk. Tym razem radni Platformy zagłosowali jednak za rezygnacją z tej imprezy. Później nie kryli, że była to decyzja polityczna. To była ich odpowiedź na wydarzenia z wcześniejszej sesji, podczas której głosami radnych PiS i prezydenckiego klubu „Przyjazny Kraków” odwołany został przewodniczący rady Dominik Jaśkowiec z PO (umowa była taka, że po połowie kadencji odda tę funkcję, termin minął, a sam tego nie zrobił), na którego miejsce wybrano Rafała Komarewicza z prezydenckiego "Przyjaznego Krakowa", reprezentującego też Ruch Polska 2050 Szymona Hołowni.
- Zawsze powtarzam, że największym nieszczęściem samorządów jest patrzenie wyłącznie przez pryzmat interesu partyjnego. W sprawach, które miastu mogą przynieść korzyść finansową i realne inwestycje, patrzenie przez pryzmat partyjny jest nieporozumieniem – zaznacza prezydent Majchrowski.
Walka o rządowe miliony
Jakie zyski z igrzysk prezydent Krakowa ma na myśli? Od samego początku podkreśla, że zrobi tę imprezę, jak na papierze będzie miał rządowe gwarancje finansowe, iż zostanie zorganizowana za pieniądze z centrali, a nie na koszt krakowian. Takich gwarancji wciąż nie ma. Kraków nadal nie podpisał więc najważniejszej umowy, tzw. host city ze Stowarzyszeniem Europejskich Komitetów Olimpijskich (EOC).
Jednym z głównych argumentów przeciwników igrzysk do niedawna było to, że nie można nawet wstępnie oszacować kosztów wydarzenia. Po ostatnich deklaracjach rządu można jednak wyliczyć, że Kraków otrzyma z budżetu centralnego 500 mln zł na inwestycje, w tym 350 mln zł na zadania infrastrukturalne i 150 mln zł na przedsięwzięcia sportowe. Do tego dojdzie ok. 100 mln zł na inwestycje sportowe w Tarnowie, Zakopanem i Krynicy-Zdroju. Koszty organizacyjne oszacowano na 400 mln zł (to pieniądze na bezpieczeństwo, transport, służby medyczne itp.). Z tego po 100 mln zł mają przeznaczyć Kraków i Małopolska, a rząd resztę kwoty – 200 mln zł. Na tym nie koniec. Spółka celowa ds. organizacji igrzysk powołana przez władze Małopolski ma otrzymać państwową dotację do 160 mln zł na opłaty licencyjne i część wydatków związanych z obsługą imprezy. W sumie koszt całego przedsięwzięcia to ok. 1 mld 160 mln zł.
- To znacznie mniejsza kwota niż w przypadku planowania igrzysk zimowych w Krakowie w 2022 roku, kiedy szacowano, że trzeba na nie zarezerwować ok. 20 mld zł. Teraz argumentem przemawiającym za tym, że Kraków nie wycofał się z igrzysk europejskich są pieniądze, jakie rząd ma przeznaczyć na inwestycje – 500 mln zł to znaczna część budżetu miasta. Patrząc jednak w skali kraju należy zadać pytanie, czy powinno się wydawać ok. 1,2 mld zł na zawodowy sport, kiedy mamy pandemię, kryzys i tak bardzo potrzebne są dodatkowe środki chociażby na służbę zdrowia – komentuje Tomasz Leśniak, który przewodził inicjatywie Kraków Przeciwko Igrzyskom. Przypomnijmy, że jej działania doprowadziły do referendum, w którym mieszkańcy opowiedzieli się przeciwko organizacji igrzysk zimowych w Krakowie w 2022 r.
- Poczekajmy też jeszcze na umowę host city. Kluczowe będzie to, czy znajdzie się w niej zapis mówiący o tym, że jeżeli pojawią się dodatkowe koszty, a mamy inflację, to pokrywają je organizatorzy, czyli w tym wypadku Kraków i Małopolska – dodaje Leśniak.
Władze Krakowa przekonują, że obecnie, wspólnie z zarządem Województwa Małopolskiego, opracowują projekt porozumienia trójstronnego, które ma być podstawą do gwarancji formalno-prawnych, iż koszty organizacyjne poniesione przez Kraków nie przekroczą kwoty 100 mln zł, a wszystkie pozostałe pokrywane będą przez Skarb Państwa.
Grzegorz Biedroń, radny PiS Sejmiku Małopolskiego, przewodniczący Komisji Rozwoju Regionu, Promocji i Współpracy z Zagranicą, a także prezes Małopolskiej Organizacji Turystycznej, przekonuje: - Krakowianie i Małopolanie nie powinni się martwić o kosztowne wydatki z budżetu państwa, bo inne regiony tego nie robią. Powinniśmy się z tego cieszyć, że z budżetu centralnego otrzymamy pieniądze na inwestycję, promocję i budowę marki.
Żadnych wątpliwości co do zysków nie mają też w EOC, które jednak nie wspiera finansowo miasta organizującego wydarzenie. Wyjaśniają tam, że są stowarzyszeniem non-profit, nie działają w oparciu o zasady biznesowe i z przychodów z igrzysk muszą pokrywać własne koszty, w tym takie, jakie poniosą w okresie między imprezą w Krakowie i Małopolsce, a kolejną edycją w 2027 r., którą mają przygotować.
- Organizatorzy mogą zamiast tego oczekiwać, że otrzymają część przychodów z transmisji telewizyjnych i skorzystać z przychodów ze sponsoringu. Po przeanalizowaniu igrzysk w Baku w 2015 r. oszacowano je na ponad 50 milionów euro, co wystarczy, aby pokryć koszty przygotowań i organizacji wydarzenia – przekonuje Donatella Del Gaudio z EOC.
Łatanie dziur w drogach bez basenu i hali
W przypadku kosztów organizacji pierwszych igrzysk europejskich w Baku podawano kwotę 1,2 mld, ale… dolarów (ok. 4,8 mld zł). W stolicy Azerbejdżanu wybudowano m.in. Stadion Olimpijski na prawie 70 tys. widzów, pałac sportów wodnych, kompleks strzelecki, halę widowiskowo-sportową, kompleks obiektów do gry w piłkę wodną, koszykówkę 3×3 oraz siatkówkę plażową i piłkę nożną plażową. Organizatorzy imprezy w Mińsku szacowali koszty na ok. 280 mln euro (ponad 1,2 mld zł), z czego ok. 115 mln euro pochodziło ze środków budżetowych. Na inwestycje przeznaczono ok. 164 mln euro - w ich ramach przeprowadzono modernizację oraz wyposażono 12 największych obiektów sportowych.
Na początku igrzyska w naszym kraju planowano z większym rozmachem. Pierwsze deklaracje dotyczyły przeznaczenia przez rząd na inwestycje 1,6 mld zł. Skończyło się na kwocie 500 mln zł. Podczas negocjacji ustalono, że na liście zadań powinny znaleźć się takie, które będzie można zrealizować do czasu igrzysk. Odpadła więc np. budowa basenu olimpijskiego, hali sportowej na 4-5 tys. miejsc, czy nowej drogi do lotniska (Trasy Balickiej).
Ostatecznie w wykazie znalazły się zadania sportowe za 150 mln zł, w tym budowa toru do kajakarstwa klasycznego i przebudowa toru do kajakarstwa górskiego na terenie ośrodka przy ul. Kolnej, budowa boiska do koszykówki 3x3 przy hali Cracovii, remont stadionu Wisły, przebudowa i rozbudowa hali AWF, wymiana nawierzchni bieżni stadionu lekkoatletycznego AWF. Na inwestycje infrastrukturalne zarezerwowano 350 mln zł - m.in. na trwające już rozbudowy ul. Igołomskiej, al. 29 Listopada, ul. Łokietka, Królowej Jadwigi, modernizację torowisk tramwajowych, remonty nakładkowe wielu dróg w mieście, budowę ścieżek rowerowych.
- Kraków jest na tyle dużym miastem, że bez igrzysk powinien otrzymać kilkaset milionów złotych w ramach rządowych programów i unijnego wsparcia. A teraz efekt będzie taki, że z powodu igrzysk przez najbliższe półtora roku będziemy mieć jeszcze bardziej rozkopane miasto. W zamian krakowianie nie otrzymają jednak niczego ekstra, żadnego nowego obiektu sportowego, który mógłby później przez lata służyć mieszkańcom – komentuje radny Łukasz Maślona z klubu "Kraków dla Mieszkańców".
Prezydent Majchrowski patrzy na to inaczej: - Nie do końca można mówić o jakiś pieniądzach „przysługujących miastom”, bo wszyscy pamiętamy, że w poprzednich latach inwestycje rządowe jakoś omijały Kraków i skupiały się na innych regionach.
Koło napędowe w… Chorzowie, do Krakowa siatkarze nie przyjadą
Z wstępnych wyliczeń wynika, że na igrzyska w 2023 r. przybędzie 6-8 tys. zawodników, 3-4 tys. oficjeli, ok. 1800 osób obsługi technicznej zawodów, 2,4-3 tys. przedstawicieli mediów, ok. 500 tys. kibiców przyjezdnych.
- Niech wszyscy będą spokojni o poziom sportowy wydarzenia. Założyliśmy na wstępie, że warunkiem będzie rozgrywanie zawodów w poszczególnych dyscyplinach jako mistrzostw Europy, czy kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 roku albo jedno z drugim. Pod każdym względem zyska Polska, Małopolska, Kraków, dzięki igrzyskom nasi zawodnicy będą też mieć lepsze warunki do uprawiania sportu – podkreśla marszałek Małopolski Witold Kozłowski.
Wiodącą dyscypliną ma być lekkoatletyka, tyle że rywalizacja sportowców w tej dyscyplinie (w ramach drużynowych mistrzostw Europy) ma się odbyć na… Stadionie Śląskim w Chorzowie. Takiego obiektu nie ma bowiem w Małopolsce.
Dużą widownię mogą też zapewnić skoki narciarskie na igelicie, które zaplanowano w Zakopanem. Pod Giewontem odbędą się także zawody w sportach walki, które mają swoją widownię: boksie, kickboxingu. Natomiast Krynica-Zdrój ma gości judoków, karateków, zawodników Muay Thai. W Zakopanem zaplanowano też kolarstwo BMX freestyle, a w Krynicy-Zdroju biegi górskie i kolarstwo MTB.
Tarnów będzie centrum dla dyscyplin plażowych: siatkówki (wspólnie z Krakowem), piłki ręcznej i piłki nożnej. Zaplanowano tam też zawody w badmintonie i wspinaczce sportowej.
W Krakowie motorem napędowym miała być siatkówka mężczyzn w Tauron Arenie. Nie powiodło się jednak zakontraktowanie rozgrywek w tej dyscyplinie. Ostatecznie w Tauron Arenie odbędą się zawody w szermierce. W Krakowie zaplanowano także kajakarstwo klasyczne i górskie, pięciobój nowoczesny, koszykówkę 3x3, rugby 7, tenis stołowy, teqball (połączenie piłki nożnej i tenisa stołowego) i gimnastykę (3 konkurencje).
- W Krakowie będą rozgrywane zawody w dyscyplinach, które nie są popularne. Najważniejsza rywalizację, czyli w lekkiej atletyce, która przyciągnie kibiców na stadion i przed telewizory zaplanowano w Chorzowie. Zamiast igrzysk Kraków dużo bardziej, za znacznie mniejsze pieniądze, wypromowałaby się organizując choćby w Tauron Arenie mistrzostw Europy w halowych grach zespołowych – komentuje radny Maślona.
Promocja w telewizji
Korzyści w organizacji igrzysk widzą natomiast przedstawiciele branży turystycznej. Rafał Marek, prezes Krakowskiej Izby Turystyki, przekonuje, że takie miasto jak Kraków potrzebuje promocji poprzez duże wydarzenia. Ostatnim były Światowe Dni Młodzieży w 2016 r. - Po nich, w kolejnych latach, liczba turystów wzrosła o ok. 1,5 miliona rocznie. Po siedmiu latach od ŚDM przyda się więc kolejna duża impreza – mówi prezes Marek. Przyznaje, że igrzyska europejskiej nie przyciągną tak wielu gości jak ŚDM czy igrzyska olimpijskie, ale przyjedzie tutaj wiele tysięcy osób: sportowcy, działacze, dziennikarze, kibice, którzy staną się ambasadorami Krakowa i Małopolski. - Jeżeli zadbamy o to, by wszystko przebiegało na najwyższym poziomie, to ich relacje pomogą w tym, że przybędą tu ich rodziny i znajomi – zaznacza prezes Krakowskiej Izby Turystyki.
Igrzyska mają także zapewnić tysiące godzin transmisji telewizyjnych do wielu krajów, podczas których mają się utrwalać słowa „Kraków” i „Małopolska”.
Jak podaje EOC, igrzyska w Baku były transmitowane do 145 krajów, a ich łączny globalny zasięg do gospodarstw domowych wyniósł ponad 820 mln osób. Impreza w Mińsku była transmitowana do 196 krajów (zasięg: 320 mln osób w Europie i 100 mln w pozostałych częściach świata). Mińsk skorzystał również na silnej ekspozycji w mediach społecznościowych – oszacowano, że zgromadziła 812 mln widzów.
- Sprzedażą praw telewizyjnych do imprezy w Krakowie i Małopolsce zajmie się Europejska Unia Nadawców, co z pewnością zwiększy zasięg w Europie i, miejmy nadzieję, także poza nią – zaznacza Donatella Del Gaudio z EOC.
Coraz mniej czasu na zasłonięcie brutalizmu
Obecnie największym zagrożeniem dla igrzysk jest brak czasu na to, by zdążyć z realizacją wszystkich inwestycji. Stawką jest prestiż Polski, ale też polityczne poparcie. Rząd i prezydent Krakowa mogą zapunktować sprawnie zorganizowaną sportową imprezą i to w okresie pandemii. Gra jest jednak bardzo ryzykowna. Rozkopany Kraków, wszelkie opóźnienia, niedociągnięcia, rosnące koszty będą wyciągane przez przeciwników.
Jeżeli dojdzie do wpadek związanych z niedotrzymaniem terminów, to rządzącym zostanie wypomniane, że można było tego uniknąć. Od wyboru Krakowa i Małopolski na organizatorów igrzysk upłynęło już ponad 2,5 roku. Wiele inwestycji można więc było już w tym czasie zrealizować. Do rozpoczęcia imprezy pozostało tylko 16 miesięcy. Teraz w pośpiechu trzeba będzie przeprowadzić np. modernizację stadionu Wisły, który jako arena dla ceremonii otwarcia i zamknięcia igrzysk powinien być wizytówką miasta. Do połowy 2023 r. mają zostać wyremontowane wnętrza obiektu i upiększone elewacje trybun, które od lat są krakowskim symbolem brutalizmu w architekturze. Otoczenie stadionu to natomiast przykład betonozy. Powstaje projekt nowego zagospodarowania tego terenu (ma tam pojawić się m.in. boisko, zieleń, muzeum Wisły), ale realizacja tego zadania ma nastąpić... po igrzyskach. Nie wiadomo też, czy miasto zdąży wybudować tor do kajakarstwa klasycznego przy ul. Kolnej. Jest plan, że jak się to nie powiedzie, to kajakarze mogą rywalizować na tymczasowym torze na zalewie w Kryspinowie, czyli popularnym... kąpielisku.
- Gdyby gwarancje rządowe były wcześniej, to już można byłoby realizować inwestycje przygotowywane na igrzyska. Teraz raczej niewiele da się zrobić – przyznaje Janusz Kozioł, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. rozwoju kultury fizycznej.
Specustawę dotyczącą igrzysk Sejm uchwalił 2 grudnia 2021 r., a prezydent RP podpisał ją piętnaście dni później. W tym dokumencie nie wskazano jednak inwestycji związanych z igrzyskami i kwot jakie rząd zamierza na nie przeznaczyć. Lista inwestycji pojawiła się w rozporządzeniu Rady Ministrów ze stycznia 2022 r. Nadal nie ma tam jednak kwot. Teraz plan jest taki, że w marcu tego roku w końcu rząd i władze Krakowa podpiszą tzw. umową dotacyjną.
Pozostanie nieco ponad rok na realizację niezbędnych przedsięwzięć. Na koniec ocenę wystawią goście z całej Europy, ale też krakowianie. Wielu z nich już teraz uważa, że drogi czy torowiska w takiej metropolii jak Kraków powinno się naprawiać na bieżąco, a nie od święta, czyli igrzysk. Bez tej imprezy zapewne nie znalazłoby się w budżecie ponad 80 mln zł na remont stadionu Wisły, na którym średnio na meczach piłkarskich zasiada 15 tysięcy widzów. W 800-tysięcznym mieście wciąż brakuje natomiast terenów rekreacyjnych, basenów, hal, bieżni lekkoatletycznych, lodowisk, szkolnych boisk, na modernizację czeka wiele obiektów dzielnicowych i osiedlowych klubów sportowych, na których pierwsze kroki mogliby stawiać przyszli mistrzowie.