Polska gra o tron, czyli mroczna historia palatyna Sieciecha
To właśnie Sieciech, szara eminencja dworu Władysława Hermana, był pierwszym z polskich możnych, którzy nie bali się sięgnąć po władzę zastrzeżoną tylko dla monarchów.
Intrygi, seks, śmierć i morze krwi. To wszystko, za co widzowie z całego świata kochają bohaterów „Gry o tron”, serialu na motywach książek George’a R.R. Martina. Przeraziła cię scena, w której Ned Stark, przywódca Północy i lord Winterfell, zostaje ścięty mieczem? A może poczułeś gęsią skórkę, gdy głowa Oberyna Martella, Czerwonej Żmii z Dorn, pękła niczym arbuz pod naporem mocarnych paluchów Gregora Clegane’a? Podobne emocje swoim poddanym i obserwatorom dworskich intryg z powodzeniem mogli zapewnić średniowieczni Piastowie. Przy prawdziwych podstępach, wojnie o władzę i brutalnych egzekucjach serial o pierwszej polskiej rodzinie królewskiej z pewnością zyskałby rzeszę fanów. I to nie tylko w kraju.
Jednymi z najbardziej znanych mącicieli w historii Piastów niewątpliwie są Władysław Herman i jego palatyn Sieciech. Ale młodszy syn Kazimierza Odnowiciela z pewnością nie dopchnąłby się tak łatwo do tronu, gdyby nie porywczość jego starszego brata. W końcu król Bolesław Śmiały musiał zbiec z Polski, bo - według podań - za zdradę i nieposłuszeństwo 11 kwietnia 1079 r. skazał biskupa krakowskiego Stanisława ze Szczepanowa na najwyższą karę, poćwiartowanie. Co to oznaczało w praktyce? Że duchowny, w pełni świadomy, miał po kolei tracić wszystkie części ciała, z wolna się wykrwawiając. Biorąc pod uwagę oczekiwania żądnej krwi publiki „Gry o tron”, pomysł wart ekranizacji!
Niestety, Gall Anonim, a więc jeden z najsłynniejszych polskich kronikarzy, czyni tę historię nieco mniej sensacyjną. Być może dlatego, że tworzył u boku Bolesława Krzywoustego, bratanka wygnanego króla? Trudno powiedzieć. W każdym razie, autor „Kroniki polskiej” pisze, że biskup został skazany jedynie na obcięcie członków. Najpierw miał być więc zabity, a dopiero później pozbawiony głowy, rąk i nóg. Takiej wersji wydarzeń wcale nie zaprzeczają badania podjęte w XX w. przez jednego z najsłynniejszych Polaków.
W 1963 r. Karol Wojtyła zlecił zbadanie czaszki uważanej za część szkieletu św. Stanisława. Okazało się, że w potylicy jest ośmiocentymetrowe uszkodzenie „po uderzeniu narzędziem tępokrawędzistym”. Jeśli to ono spowodowało zgon, skończyłoby się na jednym ciosie. Niezbyt spektakularnie? Spokojnie, tuż po Bolesławie rządy objął jego brat. No i palatyn Sieciech...
„Dziwnie obszedł się los z synami Kazimierza Odnowiciela, bardzo nierówno wyposażył ich charaktery. Żaden z nich nie odziedziczył po znakomitym ojcu jego umiarkowania, przezorności i cierpliwości męża stanu, umiejącego... czekać. Starszy syn - Bolesław - był, jakeśmy widzieli, zdolny, lecz zanadto energiczny i w nazbyt już gorącej wodzie kąpany. Młodszy - Władysław Herman - to zupełne przeciwieństwo starszego brata, to władca-popychadło w ręku swoich i obcych, człowiek pozbawiony zarówno talentu, jak i ambicji, skłonny tylko do intryg i podstępnych okrucieństw, ociężały i schorowany” - pisze gorzko Paweł Jasienica na kartach „Polski Piastów”.
Co do okrucieństw: Bolesław Śmiały też święty nie był. Mówi się, że wszedł w spór z biskupem krakowskim ze względu na swoje bestialstwo. Kazał choćby ssać piersi niewiernych żon swoich rycerzy psom! W zasadzie zdawałoby się, że król Polski musiał uciekać, bo cały kraj był wstrząśnięty zbrodnią, której dokonał - nieważne już, czy stało się to w kościele na Skałce, czy też na Wawelu.
Podobnie jak w „Grze o tron” zabójstwa, nawet te najokrutniejsze, nikogo szczególnie nie obchodziły. Był tylko jeden warunek: musiały dotyczyć człowieka podłego stanu. Polityczny błąd Bolesława polegał na tym, że zamierzył się na tak wysoko postawionego duchownego. Możni, którzy przekonali się o porywczości i ciężkiej ręce władcy, zaczęli się obawiać o własne głowy. Efekt?
W roku 1079 Bolesław Śmiały, jego małżonka i syn musieli uciekać na Węgry. Na buncie skorzystał nie kto inny jak Władysław Herman. A przede wszystkim jego palatyn lub, jak kto woli, wojewoda z Mazowsza Sieciech z rodu Starżów-Toporczyków.
Początki politycznej kariery przodka możnowładczej rodziny Toporów są dla historyków owiane tajemnicą. Źródła stanowi jego moneta, bo był na tyle potężny, żeby taką wybijać. Jakimś tropem są zapiski Galla Anonima, który tendencyjnie stawia Sieciecha w złym świetle. Tak czy owak, nie ulega wątpliwości, że człowiek ów, zapisany na kartach historii jako „urzędnik” księcia, od momentu wygnania Bolesława Śmiałego sprawował w kraju ogromną władzę. Przejęcie sterów ułatwił mu sam charakter Hermana, który już za rządów swego brata ograniczał się do ukochanego Mazowsza - w wielkiej polityce nie miał za wiele do gadania. I chyba nawet nie chciał brać w niej udziału. Zresztą przeniósł później stolicę z Krakowa do Płocka. W każdym razie większość badaczy uważa, że to właśnie Sieciech uczynił chorowitego Piasta władcą Polski. Być może to właśnie z tego powodu Herman tak długo trzymał stronę swojego wojewody? Może to dlatego go słuchał, przez co zasłużył na miano władcy popychadła? Trudno dziś rozsądzić tę zagadkę. Jedno jest pewne: Sieciech zyskał szczególną pozycję na dworze, o czym przez wieki będą później pamiętać jego potomkowie.
W „Grze o tron” trudno znaleźć postać, która oddawałaby charakter i rolę domniemanego przywódcy buntu przeciwko Bolesławowi Śmiałemu. Ma w sobie coś z rozsądnego oraz wiernego Davosa Seawortha, który doradzał królowi Stanissowi Baratheonowi podczas jego straceńczych zmagań o Żelazny Tron. Z drugiej strony, jest niczym okrutny Ramsay Bolton, który w obawie o swoją pozycję rzucił młodszego brata i jego matkę głodnym ogarom na pożarcie. Przede wszystkim trzeba zauważyć, że Sieciech decydował nawet o książęcych mariażach. Chyba każdy fan serialu Martina, no i każdy miłośnik historii, doskonale wie, jak ważne dla władcy jest uznanie potomka. Naturalnie chodzi zarówno o dziedziczenie, jak i aktualną sytuację polityczną. Palatyn uznał, że Zbigniew - owoc pogańskiego, czyli nieprawego małżeństwa Hermana - może tylko utrudniać potencjalną karierę. Zarówno jemu, jak i władcy, którego osadził na tronie. A ponieważ nie było mowy o związku sakramentalnym w rozumieniu religii katolickiej, zdecydował się wykorzystać sytuację. Kazał wysłać pierworodnego syna Władysława do klasztoru żeńskiego w Saksonii.
Tymczasem sytuacja Polski na mapie geopolitycznej średniowiecznej Europy nie należała do najlepszych. Na nasze włości dybały zarówno cesarskie Niemcy, jak i podporządkowani im Czesi. Wszystko przez słynny konflikt papieża Grzegorza VII z cesarzem Henrykiem IV. W całym tym sporze Bolesław Śmiały trzymał się obozu antycesarskiego, co zaowocowało groźbą napaści tuż po jego wygnaniu. Sprawę pogarszało to, że po triumfie cesarza w 1085 r. Wratysław czeski został królem. Tytularnie objął we władanie nawet Polskę. Hermana kosztowało to m.in. powrót do opłaty za Śląsk. Jak sytuację próbował rozwiązać Sieciech? Wyswatał polskiego księcia z córką władcy Czech Judytą. Już rok później, 20 sierpnia 1086 r., przyszedł na świat jeden z najbardziej znanych Piastów - Bolesław Krzywousty. Jego matka umarła kilka miesięcy po połogu. I wydawałoby się, że sytuacja w polskiej polityce wewnętrznej staje się dość stabilna. Nic bardziej mylnego! Wśród pretendentów do schedy po Władysławie Hermanie wciąż pozostawał Mieszko, syn podstępnie zabitego na Węgrzech Bolesława Śmiałego. Wraz z jego powrotem do kraju XI-wieczni możni obalili mit o tym, że w Polsce nie zabijano królów.
Widzowie „Gry o tron” oglądali, jak okrutny Joffrey - król na Żelaznym Tronie i syn Cersei Lannister - umiera otruty na własnym weselu. W średniowiecznej odsłonie serialu prosto znad Wisły nie było mowy o żadnych zaślubinach. Do „królobójstwa” doszło na zwyczajnej uczcie, 7 stycznia 1089 r. Co podkusiło ofiarę, żeby wrócić do kraju? Wielka polityka! Po koronacji Wratysława stosunki polsko-czeskie ochładzają się. Polska zwraca się w kierunku Węgier. Swoją szansę wietrzy wychowywany na dworze św. Władysława I, a zarazem bardzo popularny, Mieszko Bolesławowic. Wraz z nim przybywają najwierniejsi stronnicy Bolesława Śmiałego. Pozostaje pytanie: kto postanowił wykończyć potomka polskiego króla, który przywiózł do kraju insygnia koronacyjne? Z jednej strony, mógł to być osobiście Władysław Herman. W końcu bał się o los swojego syna Bolesława Krzywoustego. Z drugiej, biorąc pod uwagę to, że Sieciech bał się o swoje wpływy, a towarzysze Mieszka mogli próbować się zemścić, nie można wykluczyć i jego udziału.
Jakie reakcje wywołało to podłe morderstwo? Gall Anonim obszernie, a może nawet nazbyt nadgorliwie, opisuje żal, który - według jego relacji - miał objąć nawet rzemieślników czy chłopów. Ludzi niemających pojęcia ani nieznających syna Śmiałego. Może rzeczywiście tak było? Wersję tę uwiarygodnia to, że zabójstwo Piasta skończyło się nawet historią, o której wspomina Paweł Jasienica.
„Podanie głosi, że mały Bolesław z odrazą patrzył na hańbę rządów ojcowskich i wskutek tego nerwowy grymas wykrzywił mu usta. Nie można lekceważyć tej bajki, bo mieści się w niej słuszna ocena wydarzeń. Jeśli jednak chodzi o wyjaśnienie owego przydomka, to prawda wygląda, jak się zdaje, mniej górnie. Po prostu złośliwy wrzód jeszcze w dzieciństwie zniekształcił usta księcia”
- czytamy w „Polsce Piastów”.
Nie ma co ukrywać, że młodzieńcze lata Krzywoustego nie mogły należeć do najłatwiejszych. Na jego życie miał dybać najbardziej zaufany człowiek ojca Sieciech. Podobno podczas jednego z polowań zapomniany już stronnik palatyna próbował wyrwać nawet odważnemu chłopcu oszczep, gdy ten rzucił się na odyńca.
Pikanterii całej sprawie, a konkretniej bierności Władysława Hermana, dodaje to, że jego najbliższy współpracownik romansował z... żoną władcy! Chodzi o Judytę Salicką, siostrę cesarza Henryka IV, a zarazem wdowę po Salomonie, królu Węgier.
„To osoba o bujnym temperamencie i nader swobodnych poglądach na sprawy wierności małżeńskiej. Słynęła z tego i na Węgrzech, i w Niemczech. (...) Brat cesarz wydał ją za Władysława Hermana, bo miał dosyć skandali na własnym dworze”
- pisał Jasienica.
Można się domyślać, że Sieciech łatwo potrafił jej zaimponować. Kierował zarówno dworem, administracją państwa, jak i wojskiem. I wcale tego nie ukrywał. Ba, wręcz przeciwnie, skoro bezczelnie bił własną monetę, psując tę książęcą! Zresztą związek z królową zdecydowanie mu służył. Sieciech nie bał się podejmować decyzji, a swoją osobowością i zdolnościami znacząco przewyższał Hermana.
Gall Anonim donosi, że Sieciech sprawował władzę twardą ręką. Urzędy obsadzał swoimi, tym samym zapewniając sobie kolejnych stronników. Co gorsza - z punktu widzenia innych możnych - dobierał ich spośród ludzi niskiego stanu. Bez trudu ferował wyroki w imieniu Hermana. Polityczni przeciwnicy byli skazywani na banicję, a nawet sprzedawani w niewolę. Zakres władzy Sieciecha zaczął przerażać nawet jego politycznych stronników. Szybko pojawiły się pogłoski o ambicjach palatyna. Przeciwnicy szeptali, że możny z rodu Starżów chce nawet obalić władzę Piastów. Lista wrogów Sieciecha zaczęła wzrastać niczym lista recytowana przez Aryę Stark (w „Grze o tron” poprzysięgła pomścić nieprzyjaciół, którzy wyrządzili tak wiele krzywd jej rodzinie). Konkurenci żądni krwi potężnego palatyna zaczęli zbierać się na Węgrzech. Do działania zachęcał ich Brzetysław, następca króla Wratysława. Tym bardziej że Polska przestała płacić trybut za Śląsk, a w latach 90. XI w. Sieciech odnosił sukcesy zbrojne na Pomorzu.
Plan był prosty: oddać wolność Zbigniewowi i zasiać ferment nad Wisłą. Problem polegał na tym, że przeoryszą klasztoru była siostra Judyty Salickiej. Nie stanowiło to jednak wielkiej przeszkody dla ludzi wynajętych przez Czechów i Polaków. Później, gdy Zbigniew wyszedł już z klasztoru z Saksonii, wszystko potoczyło się dość szybko. W 1093 r. buntownicy odzyskali legitymizację swoich działań - wszak formalnie chcieli pomóc następcy władcy Polski. Po ich stronie stanął kasztelan wrocławski Magnus.
„Uczestnicy buntu nie zamierzali występować przeciwko Władysławowi Hermanowi. Akcja ich godziła w znienawidzonego palatyna”
- podkreślał Paweł Jasienica.
Na nic zdała się wyprawa Sieciecha i wezwanie Węgrów na odsiecz. Władysław I najpewniej chciał pomścić śmierć Mieszka i Bolesława Śmiałego, a Sieciech wraz z młodziutkim Bolesławem Krzywoustym musiał salwować się ucieczką. Efekt? Władysław Herman uznał Zbigniewa za syna i wydzielił mu Śląsk jako dzielnicę. Jego palatyn próbował jeszcze przekupić lokalnych urzędników, ale korupcja nie pomogła cofnąć układu. Mimo wszystko grododzierżcy oddali Sieciechowi swoje włości, a pierworodny księcia musiał uciekać na Kujawy, do swoich stronników w Kruszwicy. Potyczka w Wielkopolsce miała zakończyć sprawę. Do starcia doszło nad Gopłem.
„Tak wiele zaś rozlano tam krwi ludzkiej i taka masa trupów wpadła do przyległego grodowi jeziora, że od owego czasu wzdrygał się każdy dobry chrześcijanin jeść ryby z owej wody”
- odnotował Gall Anonim.
Koniec końców wygrał Władysław Herman, a raczej Sieciech. Faktem jest, że tylko dzięki wstawiennictwu starego księcia Zbigniew uniknął obcięcia członków - kary spotykającej średniowiecznych buntowników. Młody władca musiał za to odsiedzieć swoje w Sieciechowie. Był pod nadzorem palatyna przez kilka lat. Wewnętrzny konflikt na polskim podwórku uległ więc czasowemu zamrożeniu.
Problem wrócił w 1097 r., kiedy zainterweniowało duchowne i świeckie możnowładztwo. Pod presją arcybiskupa Marcina doszło do nowego rozdania kart: Herman musiał uwolnić starszego syna, a do tego wyznaczyć dzielnice dla obydwu potomków. Zbigniew uzyskał Wielkopolskę z Kujawami, Bolesławowi zaś przypadły Małopolska, Śląsk i ziemia lubuska.
„Duchownym i świeckim panom było wszystko jedno, w czyim ręku znajduje się władza: Śmiałego, Władysława Hermana czy Sieciecha. Każdy był dla nich zły, jeśli zanadto urósł w potęgę. Książęta dzielnicowi osiągnąć jej nie mogli i dlatego właśnie możne rody wolały podział państwa od jego jedności”
- czytamy na kartach „Polski Piastów”.
Już wtedy pozycja Sieciecha zaczęła słabnąć, o czym świadczy to, że w obliczu buntu Pomorzan Władysław Herman podczas wyprawy pozwolił dowodzić swoim synom. Małym sukcesem palatyna było to, że książę nie wskazał swojego następcy, a elekcję pozostawił możnowładcom. W praktyce osłabiało to pozycję Zbigniewa, który jako starszy był naturalnym dziedzicem tronu. Tak czy owak, formalnie to Sieciech wskazywał urzędników w dzielnicach obydwu synów Hermana.
Historia końca władzy palatyna zaczyna się, gdy Bolesław Krzywousty ma 13 lat. Dopuszcza do siebie przeciwników Sieciecha. Rusza na punkt zborny wyznaczony przez grododzierżców palatyna w obliczu czeskiego najazdu. Wierzy swoim doradcom, że Sieciech zastawił na niego pułapkę. Wraca do Wrocławia i zamyka bramy grodu przed Wojsławem, krewnym palatyna, który sprawuje nad nim opiekę. Książę wzywa też na pomoc brata Zbigniewa. Do spotkania wojsk młodych książąt z oddziałami Hermana i Sieciecha dochodzi pod Żarnowcem nad Pilicą. Okazuje się, że bez starego księcia nikt nie pozwoli utrzymać władzy jego wojewodzie. Po negocjacjach Władysław decyduje się porzucić palatyna, który ucieka na Mazowsze. Obiecuje też, że więcej nie przywróci go na urząd. Później dochodzi do oblężenia Sieciechowa. Na miejscu Herman przeprawia się sam do swojego urzędnika, a potem nawet... zmienia zdanie! Ale los Sieciecha jest przesądzony. Zostanie wygnany około roku 1100 lub 1101. Zdoła nawet wrócić do kraju, ale politycznej roli już nigdy nie odegra. W świecie „Gry o tron” zostałby pewnie zlikwidowany. W średniowiecznej Polsce podobno tylko oślepiony.
Jakub Szczepański