Polska Kronika Filmowa – propagandowy fenomen

Czytaj dalej
Fot. Kronika PKF
Anna Czocher

Polska Kronika Filmowa – propagandowy fenomen

Anna Czocher

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. Polska Kronika Filmowa zaczęła ukazywać się 80. lat temu – pierwsza emisja odbyła się 1 grudnia 1944 r. Również w grudniu, w 1994 r., po 50. latach istnienia, zakończył się jej żywot. Po przemianach ustrojowych nie była w stanie konkurować o widza na medialnym rynku.

Reklama, która stanowi nieodzowną składową funkcjonowania na wolnym rynku, jest stałym elementem wydarzeń kulturalnych. Dłuższe lub krótsze bloki reklamowe poprzedzają także seanse kinowe, ku niezadowoleniu przynajmniej części widowni. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że w czasach etatystycznej gospodarki PRL projekcja filmu rozpoczynała się o godzinie widniejącej na bilecie. Jak wszystkie oficjalne media, tak i kino musiało spełniać propagandowe funkcje. Służyć temu celowi miała Polska Kronika Filmowa, pomyślana jako ekranizowana gazeta wyświetlana w kinach przed zasadniczym seansem.

Ekranizowana gazeta

Polska Kronika Filmowa była tygodnikiem filmowym koncentrującym się przede wszystkim na bieżących informacjach na temat życia politycznego, gospodarczego i kulturalnego kraju. Świadomość możliwości, jakie daje oddziaływanie na społeczeństwo za pomocą obrazu spowodowała, że kronika stała się ważnym elementem oficjalnej, komunistycznej propagandy. O jej działaniach decydowały najwyższe organy władzy wykorzystując PKF do doraźnych i długofalowych celów politycznych.

Początki PKF wiążą się z aktywnością Czołówki Filmowej Wojska Polskiego, której głównym zadaniem było dokumentowanie działań Armii Czerwonej i ludowego Wojska Polskiego na zajmowanych w 1944 i 1945 r. terenach. Czołówkę formalnie podporządkowano resortowi Informacji i Propagandy Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, a wraz z przesuwaniem się frontu i poszerzającym się spektrum tematów przekształcono ją w PKF. Chaos wojenny i głód informacji spowodowały, że ta „ekranizowana gazeta” spotkała się z zainteresowaniem społeczeństwa. Równolegle PKWN podjął akcję organizacji sieci kin, początkowo głównie obwoźnych (ciężarówki wyposażone w projektor, ekran i agregat prądu), a każdy seans rozpoczynał się od kroniki.

W pierwszych miesiącach istnienia PKF ukazywała się nieregularnie, a jej forma i czas trwania dopiero się kształtowały. Rozwijało się także zaplecze PKF – wraz z Wytwórnią Filmową Wojska Polskiego przeniosła się z Lublina do Łodzi, powstawały oddziały terenowe, co ułatwiało pozyskiwanie większej liczby materiałów. Ostatecznie zespół kroniki ulokował się w Wytwórni Filmów Dokumentalnych w Warszawie przy ul. Chełmskiej 21. W międzyczasie kronika zaczęła ukazywać się regularnie, jako tygodnik – co poniedziałek nowe wydanie – i trwała zwykle około 10 minut. Od 1957 r. do wprowadzenia stanu wojennego miała

nawet dwa wydania: A – ogólnopolskie i B – skierowane wyłącznie do kin w większych miastach, by zadowolić publiczność bywającą w kinach częściej niż raz w tygodniu. Po kraju rozsyłano zatem kilkaset kopii na celuloidowych taśmach, które pozostawały w obiegu nawet do półtorej miesiąca, tracąc zresztą w tym czasie aktualność.

Instrument propagandy

Wydawanie kroniki wymagało sporych nakładów finansowych. Kierując się jednak przedwojenną popularnością filmowych wiadomości oraz słynnymi słowami Lenina: „ze wszystkich sztuk najważniejszy jest dla nas film”, przejmujący władzę w Polsce komuniści nie szczędzili środków na ich produkcję. Ale jednocześnie objęli kronikę nadzorem politycznym. Aparat propagandowy komunistycznej władzy poddawał surowej selekcji tematykę kronik i sposób ujmowania poszczególnych zagadnień. Cenzorom przyświecał nadrzędny cel: sprawienie, by społeczeństwo w możliwie najszerszym zakresie identyfikowało się z działaniami władzy.

W okresie stalinowskim kronika nie ustępowała innym mediom w relacjonowaniu procesów politycznych, tropieniu wrogów systemu oraz głoszeniu peanów na cześć radzieckich i krajowych towarzyszy. Ale i w późniejszych latach oficjalnie obowiązująca linia ideologiczna w zasadniczy sposób wpływała na zawartość kronik. Typowo propagandowy charakter miały zwłaszcza wydania specjalne PKF realizowane m.in. przed zjazdami PZPR, świętami państwowymi, ważnymi wydarzeniami sportowymi i kulturalnymi oraz w związku z „wizytami przyjaźni i braterstwa” delegacji z ZSRR i krajów tzw. demokracji ludowej. Widz mógł zobaczyć, jak cała Polska maszeruje w pochodach, defiladach, „rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej” pod gospodarskim okiem towarzyszy partyjnych.

Filmoznawca Marek Cieśliński zwraca uwagę, że charakterystyczną cechą kroniki było wypowiadanie się niejako w imieniu odbiorcy: „Budowanie wypowiedzi z użyciem zaimków »my« i »nasz« w połączeniu z odpowiednio dobranym obrazem oznaczało interpretację wydarzeń »zgodną« z odbiorem społecznym. Sięganie do kolokwializmów, zwrotów potocznych, używanie lekkiego tonu służyło z kolei budowaniu wiarygodności, porozumienia z widzem, zdobywanie jego zaufania, a tym samym wzmacniało skuteczność […] komunikatów perswazyjnych”. Jednocześnie należąc do „rozbudowanego państwowego systemu ideologicznej indoktrynacji obywateli, kontrolowana przez cenzurę, kreowała rzeczywistość pożądaną przez władzę. […] celem kroniki nigdy przecież nie było samo selekcjonowanie wydarzeń. W sztuce filmowej manipulacji najbardziej liczyło się takie wykorzystanie faktów, aby rzeczywistość ukazana na ekranie stawała się piękniejsza od prawdziwej, co wielokrotnie realizatorom się udawało. Dokładnie tak jak chcieli komuniści”.

Jakość gwarantowana przez redakcję

W notatce z posiedzenia Komisji Prasowej KC PZPR z października 1959 r. poświęconego ocenie PKF stwierdzono, że kronika „odpowiada wymogom politycznym i ideowym Partii”. Jednocześnie władze partyjne doceniły jej walory artystyczne: „świetne operowanie kamerą, rzeczowość, duża atrakcyjność tematów, niezły poziom tekstów itp.[…] PKF zajmuje dzisiaj jedno z przodujących miejsc w świecie. Wysoko ceni ją również nasz odbiorca”.

Za sukcesem PKF stała praca całego zespołu redakcyjnego – operatorów, montażystów, autorów komentarzy. Wśród twórców poszczególnych numerów nie brakowało osób wybitnie utalentowanych i znanych szerszej publiczności. Pierwszym redaktorem naczelnym kroniki był Jerzy Bossak, reżyser filmów dokumentalnych. Przez niemal dwadzieścia lat funkcję tę pełniła Helena Lemańska, która stworzyła niepowtarzalny styl kroniki. Teksty komentarza pisywali znani publicyści np. Karol Małcużyński, Wiesław Górnicki, Artur Howzan, a odczytywali je np. Władysław Hańcza, Andrzej Łapicki, Włodzimierz Kmicik, Czesław Seniuch, Tadeusz Sznuk czy Jerzy Rosołowski. W pojedynczych numerach lektorami byli: Jeremi Przybora, Alina Janowska, Zbigniew Zapasiewicz, Piotr Fronczewski, Jerzy Kamas. Jako operatorzy z PKF współpracowali m.in. Bogusław Lambach i Andrzej Munk. Natomiast kompozytorem nadawanej od 1949 r. czołówki dźwiękowej był Władysław Szpilman.

Puszczanie oka do widza?

Wprowadzone do kroniki w latach 50. elementy humorystyczne, celne i ironiczne puenty podobały się widzom. Redakcja potrafiła operować także autoironią widoczną zwłaszcza w jubileuszowych wydaniach kroniki. Z okazji piętnastolecia nakręcono humorystyczny, inscenizowany odcinek, z Wiesławem Gołasem wcielającym się w szereg postaci, w którym żartowano m.in. z nadużywanych w kronice tematów takich jak relacje z wodowania statków. Podsumowując dwudziestolecie kroniki kpiono: „użyliśmy w komentarzu 508 razy słów »chlubne tradycje«, 719 razy słów »jedyny w kraju«, 825 razy słów »jak widać«, 938 razy słów »cenne dewizy«, 1403 razy słowa »niestety«”.

Poszczególni twórcy PKF starali się w realizowanych materiałach przemycić krytykę poczynań władz i ośmieszyć absurdy ówczesnej rzeczywistości. To „puszczanie oka do widza” nie zawsze uchodziło czujności komunistycznej cenzury. Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk dokonywał licznych ingerencji cenzorskich. Na przykład w 1967 r. w reakcji na opatrzenie bieżących wydarzeń cytatem z III części Mickiewiczowskich „Dziadów”, szef cenzorów pisał do władz partyjnych: „niezrozumiałe jest operowanie wieloznacznymi tekstami literackimi – trzeba by wyjaśnić z PKF czemu to ma służyć i co wyrażać, bo najmniej ma chyba służyć popularyzowaniu dorobku piśmienniczego, a trudno oprzeć się wrażeniu, że apeluje do kołtuńskich środowisk i panujących w nich pojęć myślowych”. Stwierdził: „PKF czasami szarżuje – nie tyle potrzebna jest ingerencja, co zdjęcie tematu i omówienie sprawy z autorami i redaktorami”.

PKF pomimo swojego propagandowego charakteru cieszyła się sporą popularnością i sympatią. Marek Cieśliński zauważa, że na sukces kroniki składało się m.in. „umiejętne zestawianie tematów błahych, żartobliwych i ideologicznie ważnych”. Znajomość filmowego rzemiosła powodowała, że „sposoby manipulowania świadomością odbiorcy stawały się […] bardziej subtelne i wyszukane formalnie”. Widz mógł poczuć łączność z nadawcą: „więź ta – zadzierzgnięta nie tyle z państwowym aparatem propagandy, ile z konkretną redakcja, rozpoznawaną przez głos lektora, czołówkę, układ wydania – cały czas trwała. Zaspokajając potrzebę przyjemności, PKF dyskretnie realizowała funkcję represji”.

Anna Czocher

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.