Pomnik Walk Rewolucyjnych w Rzeszowie jeszcze chwilę postoi. Przynajmniej do jesiennych wyborów. Ale co potem?

Czytaj dalej
Andrzej Plęs

Pomnik Walk Rewolucyjnych w Rzeszowie jeszcze chwilę postoi. Przynajmniej do jesiennych wyborów. Ale co potem?

Andrzej Plęs

Pomnik Walk Rewolucyjnych w Rzeszowie jest ruchomością? Tak uznał Podkarpacki Wojewódzki Konserwator Zabytków. Opinii tej nie podziela Generalny Konserwator Zabytków, a przynajmniej ma w tej sprawie wątpliwości. Wątpliwości te dają pomnikowi przynajmniej kilka miesięcy ochrony przez wyburzeniem. Chodzi o przeczekanie, aż miną wybory?

Już z początkiem lat 90. podnoszono rękę na 38-metrowego kolosa w centrum Rzeszowa, kiedy środowiska prawicowe, a i część radnych miejskich postulowały, by definitywnie zlikwidować ten symbol komunistycznego ucisku. Jednak ani środowiska ani część radnych nie miała mocy prawnej, by obiekt usunąć, moc pojawiła się dopiero w 2016 r., wraz z tzw. ustawą dekomunizacyjną, która skazywała Wielką Mandorlę na zrównanie z ziemią, jako obiekt gloryfikujący ustroje totalitarne.

W opinii Instytutu Pamięci Narodowej miała gloryfikować ustrój komunistyczny, bo jak wyraził się w maju 2018 r. Adam Siwek, dyrektor Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN: „pomnik Walk Rewolucyjnych jest niezgodny z artykułem 5 ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego”.

Wprawdzie nie było i nie ma na nim sierpa i młota, ale przecież powstał za komuny i został odsłonięty w okresie komuszym, bo w 1974. Nie ma na nim oblicza Lenina i Marksa, jest Nike po jednej stronie, a chłop, robotnik i żołnierz po drugiej, ale we trzech trzymają sztandar rewolucji i z pewnością nie rewolucji francuskiej. A i sama nazwa - pomnik Walk Rewolucyjnych - zaciążyła na opinii obiektu, bo raczej nie o rewolucję przemysłową pomysłodawcom szło. Dość konotacji, by IPN uznał pomnik za gloryfikację komunizmu. I - zgodnie z wymogami ustawy - pomnik nie powinien istnieć od 30 marca 2018 roku.

Kukułcze jajo

Pod siłą ustawy padł krośnieński „rurowiec”, gen. Świerczewski w Jabłonkach, co się kulom nie kłaniał, uległ mocy ustawy i też padł. Tyle że placem pod „rurowcem” rządziły władze Krosna, placem pod Świerczewskim - Lasy Państwowe, a placem pod pomnikiem Walk Rewolucyjnych rządzi zakon bernardynów.

A ci chętnie pozbyliby się Mandorli, bo stoi na wyjątkowo atrakcyjnym inwestycyjnie miejscu, które inaczej można by spożytkować. I niechętnie, bo musieliby to zrobić na koszt własny, choć post factum Skarb Państwa wydatki na burzenie by zrefinansował. I niewykluczone, że dziś trochę żałują, że objęli pomnik w posiadanie. Bo kiedy w lipcu 2006 r. Rada Miasta Rzeszowa uchwałą zdecydowała o sprzedaży bernardynom działki z parkingiem i pomnikiem, zakup przyjęli z entuzjazmem. Tym bardziej, że był to zakup z 99 proc. bonifikatą.

Dziś pewnie ten interes sprzed kilkunastu lat nie do końca wydaje się złotym interesem, ale wtedy nikomu nie śniło się o ustawie dekomunizacyjnej i jej konsekwencjach. A fakt, że pomnik ma takiego a nie innego gospodarza, dla losów obiektu ma kapitalne znaczenie.

W dalszej części przeczytasz:

  • jak wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków udało się "ruszyć pomnik z miejsca"
  • co w sprawie pomnika w Rzeszowie postanowił Generalny Konserwator Zabytków
  • jaką postawę wobec pomnika przyjęli rzeszowscy bernardyni
  • dlaczego to pomnik zyskał jeszcze parę miesięcy spokoju
Pozostało jeszcze 74% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Andrzej Plęs

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.