Poniewierali go za program „Mama, tata i ja”. Niewinny
Rok 2009 obchodzono w Dębicy jako „Rok Rodziny”. Decyzją burmistrza Pawła Wolickiego rodzice dzieci, które przychodziły na świat, dostawali wózki, foteliki, wyprawki. Rok później grupa radnych wysłała do prokuratury pismo, że Wolicki popełnił przestępstwo
Trudniej było Panu jako zawodnikowi na macie zapaśniczej czy podczas 6,5-letniej batalii z radnymi o program wsparcia dla rodzin w Dębicy w czasach, gdy był Pan burmistrzem?
Zdecydowanie lżej jest na macie, bo tam walczymy fair.
Bez przesady. Zapaśnicy podobno dają sobie zdrowe kuksańce, nawet gryzą się po uszach.
Ale nad wszystkim czuwa sędzia, który wychwytuje niemal każdy faul.
Tu w sumie też tak było. Właśnie został Pan uniewinniony..
Ale walka zapaśnicza trwa góra sześć i pół minuty, a tu cała sprawa ślimaczyła się… sześć i pół roku. To subtelna różnica, prawda?
Na pociechę przynajmniej może się Pan czuć ojcem chrzestnym obecnego „Programu 500+”.
(Śmiech) Nie, bo to program rządowy. Ale rzeczywiście czuję się ojcem chrzestnym programu familiarnego w Dębicy „Mama, tata i ja”.
... i przy okazji męczennikiem tej idei.
Nie rozumiem.
Przecież trafił Pan do sądu, na ławę oskarżonych .
Jestem już uniewinniony i to jest dla mnie najważniejsze. Ale cóż, w 2010 roku, trzynastu radnych z ówczesnym przewodniczącym rady Janem Borkiem uznało, że wyprawki dla niemowląt, wózki, kosmetyki do pielęgnacji, stypendia dla najzdolniejszej dębickiej młodzieży, domy seniora, świetlice senioralne to niemal zdrada stanu.
Ile kosztował budżet Dębicy program „Mama, tata i ja”?
Z tego, co pamiętam, to około 128 tysięcy złotych. Ale zarzut o drenowanie budżetu miasta był dęty, zaś oszczędności ze wstrzymania tego programu, przez moich przeciwników, były iluzoryczne. Bo nie wszystkie pieniądze były z budżetu Dębicy. Skutecznie szukaliśmy przecież wsparcia na zewnątrz: czy w programach unijnych czy u lokalnych przedsiębiorców. A tak przy okazji - proszę postawić na jednej szali konkretną pomoc dla rodzin w naszym mieście szacowaną, przypomnę, na 128 tysięcy i koszty, które ponieśli podatnicy na proces, który trwał sześć i pół roku.
W jednej sprawie został Pan uniewinniony, czyli w kwestii programu: „Mama, tata i ja”. Dwie pozostałe - między innymi wybudowanie placu zabaw na terenie, który nie był własnością miasta - zostały umorzone.
Czyli sąd stwierdził, że sprawy nie ma. To prawie to samo, co uniewinnienie.
Obawiał się Pan, że może trafić za kratki?
Tak, była taka obawa. Wie pan, jak słyszy się zeznania świadków, którzy mówią, że Wolicki zasługuje na surową karę, jak z ust niektórych osób padają ewidentne kłamstwa, które wypowiadają, patrząc w ziemię a nie mnie prosto w oczy, jak w pierwszej instancji dostaję wyrok w zawieszeniu, czyli po ewentualnym uprawomocnieniu trafiam do rejestru skazanych, to człowiekowi różne myśli mogą przychodzić do głowy. Na szczęście jest to już za mną.
Dobrze, program familiarny upadł, i co wózki i foteliki trzeba było porąbać a kosmetyki wyrzucić na śmietnik?
To była kuriozalna sytuacja. Przez dziesięć miesięcy wszystko przeleżało w piwnicach urzędu miasta i nikt za bardzo nie wiedział, co z tym zrobić. Na szczęście całą sprawą zainteresowały się media i mój następca został niejako zmuszony do działania. Ta resztówka z programu familiarnego trafiła do szkół i najbardziej potrzebujących rodzin.
A kiedy program jeszcze obowiązywał, to poprawiła się wówczas dzietność w Dębicy?
Tak, z badań, które przeprowadzaliśmy, wynika, że urodziło się o 25 procent więcej dzieci. I nie ukrywam, że bardzo chciałem kontynuować ten program, kiedy ponownie wygrałem wybory na burmistrza Dębicy. Ale ze względu na toczący się proces sprawa była zablokowana i niemożliwa do realizacji. Szkoda. Ale najważniejsze dla mnie jest stwierdzenie sądu, że wszystko z mojej strony było fair.
Proces złamał Panu karierę polityczną?
Może nie złamał, ale na pewno zatrzymał.
Rusza Pan do kontrofensywy?
Mogę zadeklarować jedno. Na pewno nie będę kandydował w najbliższych wyborach samorządowych - tak na radnego, jak i na burmistrza. Na szczęście wiem, że świat nie kończy się na dębickim ratuszu.
Zawsze można spróbować swoich sił w walce o Sejm.
Tu już aż tak stanowczo nie będę się zarzekał. Ale to dopiero za trzy lata. Pożyjemy - zobaczymy.
Co Pan obecnie porabia?
Jestem doradcą wójta gminy Dębica Stanisława Rokosza. Odpowiadam między innymi za pozyskiwanie inwestorów oraz realizację rozmaitych programów pomocowych.
To program „Mama, tata i ja” może Pan teraz realizować po sąsiedzku.
Tak. Chętnie bym jeszcze raz się tego podjął.
I na koniec. Czy któryś z tych radnych, który podpisywał doniesienie do prokuratury, podszedł po wyroku do Pana i powiedział: „Sorry, Paweł, głupio wyszło”?
Tak, była taka jedna osoba, ale jej nazwisko wolę pominąć.
Czemu?
Bo, wie pan, czasem mam wątpliwości, czy te przeprosiny naprawdę były do końca szczere...