Posłuchajcie o Gosi z nowohuckich działek, która karmi mlekiem jeże

Czytaj dalej
Katarzyna Kachel

Posłuchajcie o Gosi z nowohuckich działek, która karmi mlekiem jeże

Katarzyna Kachel

Czy da się opowiedzieć historię drugiego człowieka bez oceniania, bez pytania o przeszłość, o grzechy i zasługi. I zobaczyć go takim, jakim jest tu i teraz.

Kiedy było już naprawdę zimno, przychodziły do niej jeże. Te, które ostatniej zimy nie zasnęły, a może coś wyrwało je ze snu. Lała im do miseczki mleko, a potem brała do łóżka i tak spali wszyscy razem. Gosia z działek, suka o imieniu Czarna i one. Łatwiej jej się dogadać ze zwierzętami niż z ludźmi, bo one przecież nigdy nie zrobiły jej krzywdy. Dlatego je chroni. Ale może też dlatego, że kiedyś nie umiała ochronić siebie, bo była za mała.

Jej historia pełna jest mroku i beznadziei, straty i bólu. Ale czasami pojawia się nadzieja. Dziś jej malutki dom nad Dłubnią remontuje ekipa budowlana z Łącka. Ocieplają mury, wstawiają okna. Trzeba tu będzie zerwać ściany, bo jest grzyb i ciężko oddychać. Może wtedy, kiedy będzie tak zwyczajnie po ludzku, uda się zacząć od nowa, od początku.

***

Jak to jest opowiedzieć historię drugiego człowieka bez oceniania. Bez zastanawiania się, czy na coś zasłużył czy nie, czy mógł postąpić inaczej, albo ułożyć sobie życie jakoś normalniej, jak inni. Nie pytać o grzechy, przewinienia, zasługi, o to co było. Pozwolić mu być takim, jakim jest i zaakceptować wybory, zarówno te świadome, jak i te całkiem nie. Odrzucić przeszłość po to, by teraźniejszość stała się dla niego łaskawsza.

Tak właśnie zobaczył Małgosię Rafał Basista, pracownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie. Zobaczył, że jest zima, a ona marznie, że w domku, który stoi na terenie ogródków działkowych hula wiatr, śnieg wpada do środka, a szyb w oknach brak. Właściwie to brak wszystkiego, a przecież by istnieć, trzeba nieco mieć. Może niedużo, ale trzeba.

I wtedy zadzwonił do Szefa, tak mówi o człowieku, z którym od lat remontują domy ludziom, którzy więcej stracili, niż mają, którym właśnie dziś, od razu jest potrzebna pomoc. Szefa można by nazwać sponsorem, fundatorem, tym, który pojawia się w sytuacjach beznadziejnych, by polepszyć ludziom ich los. Można by, ale na pewno by tego nie chciał.

- Czasami wiemy o naszych podopiecznych więcej, czasami mniej - mówi Rafał. - Ale to, co warunkuje naszą pomoc, to pilna potrzeba, jak właśnie ta. By ktoś, kto mieszka na działkach, nie zamarzł, miał dach nad głową i mógł się schronić. I może ktoś powie, na pewno wielu tak mówi, że można by lepiej wydać pieniądze, na kogoś innego, że może ktoś bardziej zasłużył. Ale komu o tym decydować?

***

Gosia mieszka na działkach od wielu lat. Kupiła ten domek za ostatnie swoje pieniądze z zadłużonego mieszkania. Straciła wtedy dach nad głową, ale też wcześniej straciła dużo więcej. W wieku dziesięciu lat słuch, poczucie bezpieczeństwa, potem dzieci, które jej odebrano, i wolność, kiedy trafiała do więzienia. Nie pytam, co się stało, ale o marzenia, łapiąc niemal w tej samej sekundzie totalny absurd całej tej rozmowy. I pewnie Gosia też łapie, bo długo milczy.

I tak razem siedzimy na starym łóżku pełnym starych koców i kołder, na którym położyła się czarna mokra suka i nie odzywamy się w ogóle. Ja patrzę na czarnego malowanego konia wiszącego na ścianie, który jest równie surrealistyczny jak cała sytuacja (- Znalazłam go, ktoś wyrzucił - mówi potem Gosia), na Matkę Boską, na wizerunek Piłsudskiego i małej dziewczynki na jakimś infantylnym obrazku.

A Gosia pewnie patrzy w przeszłość, bo nagle się odzywa: - Chciałabym jeszcze kiedyś zobaczyć swoich synów. Są już prawie dorośli. I jeszcze: - A wiesz, kiedyś marzyłam, by iść do technikum mechanicznego, lubiłabym robić przy samochodach. No bo mówmy sobie na ty, Gośka jestem.

***

Ale do technikum nie poszła, bo się nie złożyło tak, jak innym dziewczynom w jej wieku. Bo życie nie dało jej szansy, a może ona sobie sama nie dała. I pewnie też to już wie, dlatego jej trudno. Dużo czyta, wyciąga książki po kolei, stare, bez okładek, poniszczone, by mi pokazać. - O, teraz taką książkę czytam o Nowej Hucie, fajną, Hanny Sokołowskiej „Kot, czyli złap mnie w Nowej Hucie”. Jest tam zbrodnia, trochę historii - zaczyna mi opowiadać.

Lubi kryminalne opowieści, ale też czyta wszystko, co gdzieś ktoś wyrzuci na śmietnik. Dużo tego, trochę lektur, romansów, biografii. Teraz czyta więcej, bo ma problem z chodzeniem, jakoś kuśtyka, ale było gorzej, kiedy miała roztrzaskane kolano. Musiała chodzić o kulach i prosić o pomoc. Była zima, zaczęło być naprawdę groźnie.

- Koleżanka z działu pomocy bezdomnym opowiedziała mi wówczas o kobiecie, która mieszka na działce. Wiedziała, że pomagamy z Szefem ludziom, którzy nie mają dachu nad głową - wspomina Rafał. - Zapytała, czy da się coś zrobić.

***

Rafał przyniósł na działkę grzejnik, a potem zadzwonił do Szefa. To był pierwszy raz, kiedy sam wystukał numer, zawsze bywało odwrotnie. Ten Dobry Duch Małgosi i wielu innych podopiecznych krakowskiego MOPS-u nigdy nie chciał ujawnić swojego nazwiska, bo nie dlatego pomaga, by o nim pisać, by go chwalić. - Na początku wstawiliśmy tutaj okno, teraz ocieplamy, trzeba będzie zlikwidować ten grzyb, no i jakoś usprawnić toaletę, znaleźć meble - wylicza Rafał. Ściany będą naprawiać chłopaki z Zespołu Szkół Zawodowych z os. Złota Jesień. Złote chłopaki.

Na jaki kolor można by pomalować nowy dom Małgosi? Może jakiś niebieski, bladozielony. Jedna ściana jest różowa, ta, na której wisi obraz konia i stoi stary telewizor. - Pomalowałam sama, bo wiedziałam, że mi na taki kolor faceci nie pozwolą - śmieje się Małgosia, a kiedy to robi, staje się małą dziewczynką z zielonymi oczami, która jeszcze ma marzenia. To szybko mija.

- Na tym łóżku umarła moja mama, w moich ramionach - poważnieje. - Kiedyś ją uderzyłam, była pijana, a ja nie wytrzymałam, bardzo tego żałuje - opowiada.

- Nie znała innego życia - mówi Rafał. - Nie dostała szansy.

Na swoim ciele ma tatuaże, kreski, kropki, łezki, które układają się w obrazy. Można z nich wyczytać cały Gosiowy los. - Nie idź jeszcze, tak fajnie jest rozmawiać - mówi, kiedy wychodzę, i się przytula. Znów jest małą dziewczynką.

***

Wiem o niej sporo, bo Gośka, kiedy zaufa, to chce opowiedzieć jak było naprawdę, ale też czuję, że nie chciałaby, aby inni to czytali i oceniali. Dlatego zobaczcie Małgośkę taką, jaka jest, kiedy karmi mlekiem jeże, kiedy głaszcze swoją sukę i mówi jej, że jest dla niej najważniejsza. Kiedy marzy, by pójść do teatru, bo ostatni raz była w podstawówce na jakimś szkolnym występie. To było naprawdę bardzo dawno temu.

Możesz pomóc
Możesz pomóc Małgosi z działek, wpłacając pieniądze na numer konta krakowskiego MOPS z dopiskiem „Dla Małgorzaty”:

94 1020 2892 0000 5902 0589 9317.

Możesz też zadzwonić do Rafała Basisty i zapytać, jak można pomóc: nr tel. 726 204 035

Katarzyna Kachel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.