Pożyczka albo praca. Wybieraj

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Czachorowski
Katarzyna Piojda

Pożyczka albo praca. Wybieraj

Katarzyna Piojda

Załoga została bez pracy i pieniędzy. - Nasza firma zniknęła, ale kłopoty dopiero się zaczynają - mówią.

- Słyszałam o propozycji, jaką nasza szefowa złożyła Eli - opowiada Iza z Bydgoszczy. - Mnie kierowniczka nic nie zaproponowała, a i tak skończyłam jak Ela. Obie jesteśmy bezrobotne.

Ela, po dwóch kierunkach studiów, miała problem ze znalezieniem pracy. - Ucieszyłam się, gdy ją znalazłam pod koniec roku w biurze nieruchomości - dodaje. - To była umowa-zlecenie. Miałam zarabiać 800 złotych miesięcznie. Niewiele, ale lepszy rydz niż nic.

Firma działała od listopada. - Szefowa myślała, że od razu zarobi mnóstwo pieniędzy. Z rozmachem otworzyła biuro. Wynajęła całe piętro w kamienicy w centrum. Za sam czynsz płaciła 3 tysiące - wspomina kolejna pracownica.

Dodaje: - Staraliśmy się, jak mogliśmy. Budowaliśmy bazę lokali. Pokazywaliśmy klientom mieszkania na wynajem i na sprzedaż. Ciężko jednak szło. Mieliśmy prywatne laptopy, bo firmowe nie działały. Wszędzie jeździliśmy swoimi samochodami. Nie dostawaliśmy nawet zwrotu za paliwo. Szybko się okazało, że kierowniczce nie wystarcza pieniędzy na opłaty. Na nasze pensje też nie.

- To dlatego zaproponowała mi, żebym zaciągnęła dla niej kredyt - kontynuuje Ela. - Wystawiła mi lewe zaświadczenie o zarobkach (pokazujemy je na plus.pomorska.pl). Wynikało z niego, że zarabiam prawie 3400 złotych na rękę miesięcznie. To 2500 netto. Wskazała mi nawet SKOK, w którym mam zaciągnąć pożyczkę.

Pożyczka albo praca. Wybieraj
Takie zaświadczenie o zarobkach szefowa biura nieruchomości wystawiła jednej z pracownic. Kierowniczka znacznie podwyższyła dochody, żeby pracownica mogła zaciągnąć pożyczkę w SKOK-u. A i tak kredytu nie dostała.

Ela mówi dalej: - Gdybym nie poszła do tego SKOK, od razu straciłabym robotę. Nie miałam jednak nic do stracenia. Wiedziałam, że nie dostanę pożyczki. Ja, podobnie jak moja szefowa, nie mam zdolności kredytowej. W SKOK dostałam odmowę.

Pracownica SKOK w Bydgoszczy nie chce z nami rozmawiać. - Nie możemy nic powiedzieć na ten temat - ucina.

Po jednej nieudanej próbie szefowa poprosiła Elę, żeby spróbowała zaciągnąć pożyczkę gdzie indziej. Tym razem w parabanku. - Nie zgodziłam się. Tam już mogłabym dostać pieniądze, a nie chciałam. Wiedziałam, że przez tę odmowę wkrótce stracę pracę.

I tak się stało. - Na początku lutego wszyscy pracownicy naszego biura nieruchomości ją stracili - zaznacza Iza. - Tydzień, może półtora tygodnia temu, czyli już po naszym zwolnieniu, kierowniczka zamknęła biuro. Koleżanka, która powinna zdać klucze, miała kłopot. Nie miała komu ich oddać. Szefowa napisała jej w SMS-ie, żeby zostawiła u właściciela kamienicy.

Byli pracownicy biura czekają na zaległe wypłaty. - Mam dostać około 1600 złotych - twierdzi Ela.

- Ja około 1300 - podkreśla Iza. - Inni też czekają. Pensje mieliśmy otrzymać 10 lutego.

Strona internetowa biura istnieje. Właścicielka biznesu jednak nie odbiera od nas telefonu. - Od nas też już przestała - mówią dawni pracownicy.

Na SMS-a i e-maila szefowa też nam nie odpisuje. Dzwonimy do inspekcji pracy. - Jeżeli pracownicy mieli umowy-zlecenia, to nie dla nas sprawa, ponieważ jest to umowa cywilnoprawna. My natomiast zajmujemy się zagadnieniami osób zatrudnionych na podstawie umów o pracę - tłumaczy Michalina Burker, rzecznik Okręgowego Inspektora Pracy w Bydgoszczy.

Tematem zajmie się policja. - W nadchodzącym tygodniu wybierzemy się grupą do komisariatu - zapowiadają ekspracownicy biura.

Nadkom. Maciej Daszkiewicz z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy: - Przyjrzymy się sprawie.

Nie możemy w internecie znaleźć informacji odnośnie opisywanego biura nieruchomości. Łukasz Piechowiak, główny ekonomista portalu Bankier.pl, sprawdza je dla nas w wewnętrznej bazie „Bankiera”. Według niego, pachnie amatorszczyzną. - Widać, że działa od początku listopada 2015 roku i zatrudnia 10 osób - przekazuje Piechowiak.

Ela na to: - Całkiem możliwe, bo za moich czasów przewijało się wielu ludzi, chociaż na stałe pracowało sześć.

Piechowiak radzi, żeby wystąpili do sądu z powództwem cywilnym. - Warto też zgłosić byłą szefową na „Czarną listę pracodawców”, aby uchronić przyszłych potencjalnych pracowników kobiety.

„Pomorska” załatwiła bezpłatne porady prawne.

Kobiety dodają: - Ta praca pieniędzy nam nie przyniosła. Tylko nauczkę: nie wolno ufać kierownikowi.

Katarzyna Piojda

Miałam 6 lat, gdy postanowiłam zostać dziennikarką. I tak też wyszło. Piszę o bezrobotnych, bezdomnych, ubogich, czyli o ludziach, którzy znaleźli się na życiowym zakręcie i trudno im z niego wyjść. Samo pisanie w tym przypadku to za mało. Staram się więc im pomóc wyjść z tego zakrętu. Zajmuję się także tematyką bydgoskiej oświaty. Piszę również do serwisów Regiodom.pl i Strefa Biznesu.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.