Tomasz Mateusiak

Prezes od kolejek pozywa do sądu radnego Kalatę...

Radny Jacek Kalata musi stanąć przed sądem za wiadomość, jaką wysłał Grzegorzowi Jóźkiewiczowi Fot. Tomasz Mateusiak Radny Jacek Kalata musi stanąć przed sądem za wiadomość, jaką wysłał Grzegorzowi Jóźkiewiczowi
Tomasz Mateusiak

Prezes Polskich Kolei Linowych pozwał jednego z zakopiańskich radnych, bo czuje się pomówiony. Cała sprawa dotyczy prywatnej wiadomości, którą radny Kalata wysłał innemu samorządowcowi

Sprawiedliwy finał bulwersującego działania radnego czy może próba „zamknięcia ust” politykowi walczącemu o prawa zwykłych górali? Nie wiadomo, jak interpretować spór, który wybuchł pomiędzy zakopiańskim radnym Jackiem Kalatą a Januszem Rysiem, prezesem spółki Polskie Koleje Linowe (do nich należy m.in. kolej na Kasprowy Wierch).

O tym, że obaj panowie już 23 sierpnia staną przeciwko sobie w sądzie, jako pierwsi dowiedzieli się nasi reporterzy. Prezes PKL pozwał bowiem samorządowca za pomówienie. Zdaniem Rysia doszło do tego, gdy na sesji rady miasta wypłynął na światło dzienne SMS wysłany przez Kalatę. Mogliśmy z niego wyczytać, iż radny uważa, jakoby prezes PKL celowo nie chciał podpisać umowy z rodziną Gąsienica Byrcyn. Ta doprowadziłaby w konsekwencji dootwarcia nieczynnej od 12 lat trasy zjazdowej na Gubałówce. Ryś miał bać się utraty intratnej posady.

Jacek Kalata - jeden z najbardziej kontrowersyjnych zakopiańskich radnych, spotka się w sądzie z prezesem Polskich Kolei Linowych Januszem Rysiem. Przed obliczem Temidy trzeba będzie rozstrzygnąć, czy samorządowiec pomówił szefa kolejkowego przedsiębiorstwa, wysyłając do innego radnego SMS-a dotyczącego otwarcia stoku na Gubałówce.

Ryś pozywa Kalatę

- Dostałem wezwanie do sądu na rozprawę, która ma odbyć się 23 sierpnia, czyli w sumie już za kilka dni - mówi Jacek Kalata, zakopiański radny i szef miejskiej komisji rewizyjnej. - Mam tam odpowiadać w charakterze pozwanego. Zarzuty stawia mi prezes PKL Janusz Ryś. Robi to jako osoba prywatna. Uważa bowiem, że został przeze mnie pomówiony. Co ciekawe, nie oczekuje przeprosin, a jedynie żąda, bym wpłacił 10 tys. zł na Polski Czerwony Krzyż.

By wytłumaczyć, co dokładnie nastąpiło pomiędzy mężczyznami, trzeba cofnąć się do 30 marca tego roku. Wówczas na sesji rady miasta zakopiańscy samorządowcy debatowali nad przyjęciem stanowiska, które obligowałoby burmistrza Leszka Dorulę do natychmiastowego rozpoczęcia procedury zmian w planie zagospodarowania przestrzennego na Gubałówce. Te są konieczne, by na tej górze powstały nowe trasy narciarskie, które pozwolą „obejść” od wschodu obecnie istniejącą, ale blokowaną od 12 lat przez rodzinę Gąsienica-Byrcyn historyczną nartostradę.

PKL-owi, który chce nowe stoki budować, zmiany w planach są więc na rękę. Wśród radnych opinie na temat takiego posunięcia są mocno podzielone.

Część była w marcu za tym, by pomóc PKL-owi, pozostali blokowali zmiany, tłumacząc, że na te nie zgadzają się właściciele działek pod planowanymi stokami.

Pomówienie z SMS-a

W pewnej chwili dyskusja na marcowej sesji zrobiła się tak gorąca, że radni reprezentujący obie strony sporu, zaczęli wyciągać na siebie „haki”. Jednym z nich był przewodniczący rady Grzegorz Jóźkiewicz, który publicznie odczytał SMS-a, jakiego kilka dni wcześniej wysłał do niego Jacek Kalata.

Ten brzmiał następująco: „(...) Majcher (były burmistrz Zakopanego - przyp. red.) po przegranej nie mógł pozwolić na uruchomienie Gubałówki. Potwierdziłoby to, że był nieudacznikiem. Ryś dzięki niemu dostał stołek za 70 tys. miesięcznie i odwdzięczył się, rozwalając podpisanie umowy (która zdaniem Kalaty doprowadziłaby do zakończenia sporu z Byrcynami - przyp. red.) na dzień przed wyznaczonym terminem”.

Kto pomówił prezesa?

- I to niby właśnie w tym SMS-ie miałem pomówić pana Rysia - mówi Jacek Kalata. - Przecież to moim zdaniem jest kpina. SMS był prywatny i gdyby przewodniczący Jóźkiewicz nie złamał prawa i nie ujawnił prywatnej korespondencji publicznie, nikt o moich poglądach by się nie dowiedział. Tym samym pomówienia dokonałem nie ja, tylko Jóźkiewicz. To on powinien stanąć przed sądem

Kalata dodaje również, że całą sprawę traktuje jako próbę zastraszenia go jako polityka oraz sprawienia, by w przyszłości głosował tylko tak, żeby było to zgodne z interesami PKL. - Absolutnie na to nie przystanę - kończy radny

Ryś nie komentuje

Co na to wszystko prezes Ryś? Obecnie przybywa na urlopie i choć wiedział, o czym chcemy z nim rozmawiać, uznał, że komentować sprawę będzie dopiero po powrocie do pracy.

Prezes PKL, zdaniem prawników, ma niewielkie szanse na udowodnienie, że Kalata naprawdę go pomówił publicznie. Odczytany SMS był korespondencją prywatną, kierowaną tylko do jednego odbiorcy, który ostatecznie całą sprawę zdradził opinii publicznej. Możliwe, że Ryś powinien faktycznie pozwać innego radnego.

Tomasz Mateusiak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.