Prof. Kazimierz Widenka: Osoby, które się nie szczepią, stanowią zagrożenie dla siebie i innych
Rozmowa z dr hab. n. med. prof. Uniwersytetu Rzeszowskiego Kazimierzem Widenką, kardiochirurgiem z Rzeszowa.
Czy jesteśmy już w środku czwartej fali koronawirusa?
Obecnie mamy ponad 700 nowych zakażeń. W związku z tym myślę, że jeżeli nie jest to jeszcze środek fali, to na pewno jej początek.
Kto jest najbardziej narażony na zakażenie?
Wszystkie dane wskazują na to, że najbardziej ucierpią osoby niezaszczepione. Większość z nich robi to na własne życzenie i to świadoma decyzja. Oczywiście wyjątkiem są ci, którzy mają zdrowotne przeciwwskazania do szczepienia.
Co dzieje się w naszym organizmie po ataku tego wirusa? Przecież zajmuje on nie tylko płuca
Nie jestem wirusologiem, w związku z tym moja wiedza jest do pewnego stopnia ograniczona. Ten wirus wyrządza szereg szkód w organizmie, m.in. nadkrzepliwość, która może prowadzić nie tylko do infekcji płucnej, ale też powoduje zatorowość płuc. Jak wiadomo, jest to śmiertelnie groźna choroba.
Jest Pan kardiochirurgiem. Proszę mi powiedzieć, czy koronawirus może uszkodzić nasze serce?
Każdy wirus może prowadzić do wirusowego zapalenia mięśnia sercowego. Zależy to od odporności organizmu. Przy niektórych chorobach istnieje większe prawdopodobieństwo zapalenia mięśnia sercowego niż w innych przypadkach. Klasyczny wirus grypy również może doprowadzić u wrażliwych osób do zapalenia mięśnia sercowego.
Pamięta Pan jakieś ciężkie przypadki?
My jako oddział kardiochirurgii jesteśmy ostatnią deską ratunku dla pacjentów, którzy mają bardzo ciężki przebieg choroby. W sytuacji kiedy płuca nie są w stanie wymieniać tlenu i usuwać dwutlenku węgla, nawet pod respiratorem, jedynym sposobem uratowania takiego pacjenta jest krążenie pozaustrojowe, które wyręcza płuca. Taka terapia jest niestety na tyle inwazyjna, że kwalifikują się na nią jedynie młodzi pacjenci. Oczywiście zdarzają się osoby w okolicach do 60. roku życia, pod warunkiem, że nie są obciążone chorobami nowotworowymi. Wtedy już nie są kwalifikowane do ECMO (to urządzenie zastępującej pracę płuc i/ lub serca. Jest to technika pozaustrojowego natleniania krwi i eliminacji z niej dwutlenku węgla - przyp. red.). Osoby te mają niewielkie szanse na przeżycie. Pacjent spędza na tej terapii czasem cztery tygodnie. W ciągu tego roku udało nam się dzięki ECMO uratować kilkunastu pacjentów, także z Podkarpacia. Niestety, wiele osób zmarło.
Czyli szczepienia przeciwko COVID-19 są potrzebne i bez nich nie uda nam się pokonać pandemii?
Szczepienia są potrzebne i bez nich nie uda nam się pokonać pandemii. I mówię to z pełną odpowiedzialnością. Osoby, które się nie szczepią, stanowią zagrożenie nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Jest to bardzo nieetyczne.
- CZYTAJ TEŻ: Dr Jolanta Kluz-Zawadzka, podkarpacki konsultant ds. epidemiologii: Walka z epidemią, to "wojna"
Czy możemy mieć zaufanie do proponowanych szczepionek?
Każda terapia związana jest z ryzykiem. Oczywiście szczepienia są trochę inne od na przykład leczenia kardiochirurgicznego. Jeżeli pacjent będzie miał wykonywany zabieg na sercu, każda, nawet najmniejsza operacja, obarczona jest ryzykiem śmierci, ono nigdy nie jest zerowe. Są jednak takie zabiegi operacyjne, jak rozwarstwienie aorty, które są obarczone 15. proc. ryzykiem śmierci. Wykonujemy je pomimo tak wysokiego ryzyka, bo śmiertelność u nieoperowanych chorych dochodzi do 90 proc. W przypadku szczepień sytuacja jest nieco inna.
To znaczy?
My szczepimy osoby zdrowe. Proponujemy im potencjalnie metodę profilaktyczną, nie leczniczą, która może wiązać się z powikłaniami i pewnym zagrożeniem. Każde szczepienie, tak jak każda tabletka, którą stosujemy w farmakoterapii, związana jest z pewnym ryzykiem. Może się oczywiście zdarzyć, że w wyniku szczepienia pewna grupa pacjentów ucierpi. Jednak biorąc pod uwagę, ile osób dzięki nim uratujemy, nie ma wątpliwości, że należy je stosować.
- CZYTAJ TEŻ: TOP 20 gmin na Podkarpaciu z największą liczbą mieszkańców zaszczepionych przeciwko COVID-19
Statystyki pokazują, że ludzie niechętnie się szczepią. Dlaczego się tak dzieje?
Nieszczęściem jest tutaj internet. Te wszystkie krążące fake newsy powodują, że część osób po prostu nie chce się szczepić. Uważa to za niepotrzebne, a ryzyko śmierci i ilość osób, które zmarły, za nieprawdę. Polecam, aby takie osoby skontaktowały się z tymi, którzy przechorowali Covid-19. Ostatnio rozmawiałem z pacjentem, oczekującym na zabieg kardiochirurgiczny. Spędził wiele tygodni pod respiratorem i jako jeden z niewielu przeżył. Był jedną z pierwszych osób, które tak poważnie zachorowały. I właśnie ci pacjenci są niezwykle poirytowani, kiedy słyszą, że nie ma żadnej pandemii i nie warto się szczepić. Dokładnie tak samo jak my, medycy, którzy zajmujemy się tym na co dzień.
Czy Pan jako lekarz apeluje do mieszkańców Podkarpacia, aby się zaszczepili?
Wszystkich do tego zachęcam. Ja już dawno jestem zaszczepiony, jako chyba jeden z pierwszych. Oczywiście jeszcze raz powtarzam: mogą się zdarzać pewnego rodzaju powikłania, ale śmiertelność w przypadku Covid-19 jest bardzo wysoka. To taka rosyjska ruletka. Osoby, które się nie szczepią, zachowują się nieetycznie. Stanowią zagrożenie dla tych, które nie mogą się zaszczepić. Trzeba jasno uzmysłowić wszystkim czytelnikom Nowin, że tak właśnie jest. Przy tego rodzaju obciążeniu ochrony zdrowia, z którym mamy do czynienia przy chorobie Covid-19, ograniczona jest działalność oddziałów kardiologicznych, onkologicznych czy kardiochirurgicznych. Dołożenie nam dodatkowej pracy powoduje, że nie możemy leczyć innych chorób, w moim przypadku są to choroby serca. Przez to pacjenci umierają, czekając w kolejce na zabieg. My widzimy w nich wzrost śmiertelności. Problem dotyczy nie tylko oddziału kardiochirurgii w Rzeszowie.
- CZYTAJ TEŻ: Prof. Horban: Jesienią może być nawet do 10-15 tysięcy zakażeń dziennie. To ostatni dzwonek na szczepienie
Wiele osób może zadawać sobie pytanie: skoro np. Izrael ma tak duży odsetek wyszczepionego społeczeństwa, to dlaczego coraz więcej osób choruje?
Jeśli chodzi o to jak działają szczepionki podam typowy przykład. Każdy z medyków musi być zaszczepiony przeciwko żółtaczce typu B. To jest naszym obowiązkiem, szczególnie dla tych, którzy mają specjalność zabiegową. W trakcie badań okresowych okazało się, że mam bardzo wysokie miano przeciwciał przeciwko takiemu antygenowi wirusa, którego nie ma w szczepionce. W związku z tym musiałem na pewnym etapie przechorować bezobjawowo bardzo poważną chorobę. Szczepionka, którą przyjmowałem, spowodowała, że mój układ odpornościowy w stosunkowo łatwy sposób poradził sobie z infekcją. Przeprowadzając operację, niejednokrotnie kaleczymy się w trakcie zabiegu. Część pacjentów przebyła żółtaczkę typu B i C, więc stanowi dla nas zagrożenie. W wyniku szczepienia przeciwciała, które miałem we krwi, uchroniły mnie przed objawowym zakażeniem żółtaczką typu B. Mój układ odpornościowy był na tyle silny, że zwalczył tego wirusa.
Tak samo działają wszystkie szczepionki?
Wirus może wywołać pewne objawy choroby, natomiast istotą szczepienia jest złagodzenie jej przebiegu i niwelowanie ryzyka zgonu. Wszyscy chorujemy kilka razy w roku m.in. na grypę czy na klasyczne przeziębienie. Nikt się tym nie przejmuje. Dlaczego? Bo my na to nie umieramy.