Mimo umorzenia sprawy zakopiańska prokuratura zleciła nowe badania przyczyn zgonu zwierzęcia. Biegły ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego potwierdził, że koń zmarł, bo pękła mu tętnica
Zakopiańska prokuratura mimo umorzenia sprawy wróciła do wypadku konia Jukona na drodze do Morskiego Oka. Śledczy zlecili biegłemu dodatkowe badania i jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, mają już wstępne dane. Wynika z nich, że zgon zwierzęcia był naturalny, bo pękła mu tętnica.
Koń padł na drodze
Jukon padł na drodze do Morskiego Oka w sierpniu 2014 r., w chwili gdy ciągnął wóz z turystami do góry w kierunku na Włosienicę.
Zwierzę nagle się wywróciło i zdechło, nim na miejsce dojechała straż Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Według strażników wóz ciągnięty przez konia nie był przeciążony, bo siedziało na nim 12 turystów. Świadkowie opowiadali, że tuż przed upadkiem koń szedł normalnie i nie galopował. Nie widać było po nim wielkiego zmęczenia.
Zdaniem weterynarza, który zbadał konia zaraz po wypadku, zwierzę padło, bo pękła mu tętnica. Lekarz uznał, że takie naturalne wypadki u zwierząt się zdarzają.
Prokuratura w 2014 r. wszczęła postępowanie, które miało sprawdzić, czy nie doszło do znęcania się nad koniem poprzez zmuszanie go do pracy ponad jego siły. Jednak sprawa została prawomocnie umorzona. Podobnie jak wszystkie inne postępowania w sprawie zgonów koni na szlaku do Morskiego Oka.
Lustracja generalnej
Obrońcy praw zwierząt skarżyli takie decyzje śledczych i byli na tyle skuteczni, że kilka miesięcy temu Prokuratura Regionalna w Krakowie zaczęła analizować wszystkie sprawy związane ze sprawą koni z Morskiego Oka.
Po zakończeniu tych analiz zakopiańska prokuratura postanowiła zlecić biegłemu sądowemu wykonanie dodatkowej opinii w sprawie powodu śmierci konia Jukona.
- Zdecydowaliśmy się na taki krok, bo chcieliśmy rozwiać wszelkie wątpliwości związane z tym zdarzeniem - mówi Barbara Bogdanowicz, prokurator rejonowy w Zakopanem.
Chodziło o to, by nie było żadnych wątpliwości dotyczących bezstronności biegłego.
Beata Czerska z Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami uważa, że to było dobre posunięcie prokuratury.
- Ważne było ustalenie, czy koń pracował w przeciążeniu i jakie miał normy pracy na tym konkretnym szlaku - mówi Czerska.
Wyniki się potwierdziły
Sprawę Jukona powierzono naukowcowi z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Szkoły Głównej Gospodarstwa Rolnego w Warszawie.
- To wiarygodny i doświadczony biegły. Specjalnie zleciliśmy ekspertyzę osobie z Warszawy, a nie z Małopolski, by nie było żadnych podejrzeń co do jej bezstronności - mówi prokurator Bogdanowicz.
Choć śledczy nie zdecydowali, co dalej zrobią z opinią, wszystko wskazuje na to, że zakończy ona całkowicie sprawę śmierci konia. Opinia potwierdza wcześniejsze już informacje o przyczynach zgonu Jukona i że on był nagły, ale naturalny, bo Jukonowi pękła tętnicy. Nie da się jednoznacznie wykazać, że był źle traktowany, co mogło mieć wpływ na jego stan zdrowia i zgon.
- Dodatkowo biegły zaznaczył, że nie można przewidzieć tego typu zmian chorobowych. Dodał także, że tętnica mogła pęknąć, nawet gdy koń nie pracowałby na szlaku - wyjaśnia Bogdanowicz.
Prokurator dodaje, że w najbliższym czasie ostatecznie zdecyduje, co dalej z tą sprawą. Czy to wystarczy obrońcom praw zwierząt - tego także nie wiadomo.
Niezależnie od tego postępowania w sprawie Jukona prokuratura cały czas prowadzi śledztwo, które ma wyjaśnić, czy dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego przekroczył swoje uprawnienia, przyjmując nowy regulamin dotyczący przewozu osób wozami konnymi na szlaku do Morskiego Oka w Tatrach.