Przemilczeć lub zakłamać: Powstanie Warszawskie w propagandzie okresu stalinowskiego

Czytaj dalej
Fot. IPN
Michał Wenklar

Przemilczeć lub zakłamać: Powstanie Warszawskie w propagandzie okresu stalinowskiego

Michał Wenklar

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. Dzień wybuchu Powstania Warszawskiego to jedna z najważniejszych dat w najnowszych dziejach Polski. W PRL rocznica ta była zakłamywana bądź przemilczana. Bywały takie lata w okresie stalinowskim, kiedy 1 sierpnia wspominano jedynie rocznicę powstania Chińskiej Armii Ludowej.

Zmienne podejście

Powstanie Warszawskie stanowiło kulminacyjny zryw Armii Krajowej, ostateczną próbę wpłynięcia na los Polski. Doprowadzić miało nie tylko do oswobodzenia stolicy, ale też do zmiany pozycji kraju i podziemnego państwa wobec nadchodzącej Armii Czerwonej i kroczących za nią jaczejek komunistów. Choć dyskusje nad decyzją o wybuchu Powstania Warszawskiego, a zwłaszcza nad momentem jej podjęcia, wciąż się toczą i pewnie będą stale prowadzone przez kolejne pokolenia Polaków, to nie ma wątpliwości, że jest to data skłaniająca do oddania hołdu męstwu żołnierzy podziemnej armii oraz do uczczenia ofiar niemieckich zbrodni dokonywanych na ludności cywilnej. W okresie komunistycznym była to jednak rocznica dla władz co najmniej kłopotliwa, a w czasach stalinowskich szczególnie zakłamywana.

Sposób patrzenia na Powstanie Warszawskie w komunistycznej Polsce można prześledzić na przykładzie krakowskich pism – tygodnika „Przekrój”, „Dziennika Polskiego” oraz ukazującej się od 1949 r. „Gazety Krakowskiej”. Przeglądając kolejne sierpniowe numery, widać wyraźnie, jak ewoluowało podejście propagandy komunistów do Powstania.

W pierwszą rocznicę Powstania pamięć była zbyt świeża, by je przemilczeć. Poświęcono mu pierwszą stronę „Dziennika Polskiego”, na okładce „Przekroju” widniały ruiny Zamku Królewskiego. Okolicznościowe wiersze, przejmujący artykuł o tragedii dzieci i młodzieży ginących w Warszawie. W „Przekroju” dobre grafiki z powstańczymi scenami. Choć od początku widać było propagandowe tezy, to jednak w 1945 r. – świeżo po utworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, gdy dla komunistów głównym problemem była likwidacja wojennego podziemia – pojawiały się jeszcze w kontekście Powstania nawoływania do jedności. Do pojednania – jak apelował w „Dzienniku Polskim” pisarz Jerzy Andrzejewski – „wobec cieni wszystkich, którzy zginęli”. Rok później jeszcze stosunkowo sporo pisano o Powstaniu, cytowano premiera Edwarda Osóbkę-Morawskiego określającego zryw jako „wykwit najpiękniejszych uczuć i czynów” – choć zestawiony z przekonywaniem, że decyzja AK była błędna. „Przekrój” uhonorował Powstanie trzema powstańczymi wierszami, m.in. Żądamy amunicji Zbigniewa Jasińskiego.

Najgorzej było w okresie pełnego stalinizmu, pod koniec lat 40. i w pierwszej połowie lat 50. W „Przekroju” z 1948 r. o Powstaniu wspomniano tylko jednym zdaniem w kalendarium historycznym. Rok później kalendarium zaczęto przezornie 2 sierpnia, a Powstanie przypomniano wyłącznie zdjęciem żołnierzy niemieckich podpalających jeden z warszawskich kościołów – nie po to jednak, by uczcić powstańców, ale by oskarżyć Watykan o sprzyjanie Niemcom. Przez kolejnych sześć lat – do 1955 r. – nie wspominano w „Przekroju” o Powstaniu. Na przełomie lipca i sierpnia fetowano tylko rocznicę Manifestu PKWN. W „Dzienniku Polskim” i „Gazecie Krakowskiej” pojawiały się czasem teksty o warszawskim zrywie, ale ograniczone do czystej propagandy krytykującej kierownictwo AK.

W 1950, 1952, 1953 i 1955 r. w sierpniowych numerach krakowskich pism nie było ani słowa o Powstaniu. Regularnie pisano za to o rocznicy powstania Chińskiej Armii Ludowej czy o akcji żniwnej. Inne tematy były ważniejsze od rocznicy Powstania – np. sukcesy filmowców radzieckich na festiwalu w Karlovych Varach czy nazwanie ośrodka pionierów w NRD imieniem Bolesława Bieruta. Wyjątkowo

w 1951 r. wspomniano o warszawskim zrywie, ale po to, by określając je mianem zdrady – Rocznica zdrady wobec narodu pisał „Dziennik Polski” – powiązać je z odbywającym się wówczas pokazowym procesem przedwojennych oficerów (tzw. proces TUN, bo głównymi oskarżonymi byli Tatar, Utnik i Nowicki), którzy zdecydowali się na służbę w komunistycznym wojsku, a potem zostali oskarżeni o szpiegostwo. Jednym z oskarżonych był gen. Jerzy Kirchmayer, były oficer Komendy Głównej AK. Otrzymał dożywocie. Po wyjściu z więzienia na fali odwilży napisze jedną z pierwszych ważnych monografii Powstania Warszawskiego.

Tezy propagandy

Stałym elementem propagandy była próba wprowadzenia podziału pomiędzy dowództwo AK a zwykłych powstańców. Redakcyjny komentarz z „Dziennika Polskiego” w sierpniu 1945 r. mówił o czci dla męstwa powstańców, a pogardzie dla „ciemnych sił, które pchnęły Warszawę do samobójczego porywu”. Tegoż sierpnia na łamach „Przekroju” komunistyczny pisarz Jerzy Putrament – w publicystyce posługujący się pseudonimem Wincenty Bednarczuk – pisał o bohaterskich i patriotycznych powstańcach oraz o ciasnym i reakcyjnym kierownictwie. Szczytową formę tej tezy odnajdujemy w 1949 r. W „Dzienniku Polskim” i „Gazecie Krakowskiej” ukazały się równolegle artykuły na piątą rocznicę Powstania, w których fałszywie oskarżano dowództwo AK o spiskowanie „w interesie klasowym” z Niemcami. Czytelnik miał odnieść wrażenie, że to Bór-Komorowski na równi z Niemcami jest winny tragedii Warszawy: „zniszczonej bestialstwem niemieckich faszystów i zdradą sanacyjnych dowódców”. Ta najbardziej ordynarna wersja kłamstw na temat Powstania głosiła, że dowódcy AK dogadali się z Niemcami, że nie będą walczyć z armią niemiecką, pozornie tylko zaatakują siły policyjne, a całe Powstanie miało charakter wyłącznie antysowiecki. Dwa lata później w „Gazecie Krakowskiej” nie pozostawiano już wątpliwości: „Wbrew zawartym poprzednio zdradzieckim paktom między wywiadem niemieckim a dowództwem AK, doszło do starcia między powstańcami a oddziałami hitlerowskimi”. A więc Powstanie miało w ogóle nie zakładać walk z Niemcami… Podobnie pisano w 1954 r. w „Dzienniku Polskim”, gdy 10. rocznicę podsumowano artykułem o znaczącym tytule Bohaterstwo i zdrada.

O ile w 1945 r. Putrament mógł jeszcze pisać w „Przekroju” o żołnierzach AK, o tyle w kolejnych latach akowców zaczęli zastępować niedookreśleni powstańcy, a w końcu tylko lud Warszawy. AK miała się kojarzyć z dowództwem, nie z tymi, którzy walczyli i ginęli na barykadach. Np. w „Gazecie Krakowskiej” w 1949 r. pisano, że dowódcy spiskowali, „a walczył Lud, który gdyby nie zginął, w pierwszym szeregu budowałby Polskę Ludową”. Ciekawa konstatacja, zważywszy na liczbę powstańców siedzących wówczas w więzieniach, na aresztowanie kilka miesięcy wcześniej jednego z dowódców Powstania, płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”, i na fakt, że pół roku przed ukazaniem się tego artykułu zginął katowany na UB Jan Rodowicz „Anoda”, jeden z niewielu ocalałych żołnierzy batalionu „Zośka”.

Ciekawy wniosek o uczestnikach Powstania można było wyciągnąć z relacji z warszawskich obchodów zamieszczonej w 1954 r. w „Gazecie Krakowskiej”. Po nagłówku informującym o oddaniu w 10. rocznicę Powstania hołdu bohaterom precyzowano, że wieńce złożono: na grobowcu z prochami Juliana Marchlewskiego, u stóp Mauzoleum gen. Karola Świerczewskiego oraz na płycie poświęconej działaczom ZWM z Hanką Sawicką na czele. Na końcu tylko dodano obelisk żołnierzy AK, w towarzystwie płyty upamiętniającej desant berlingowców i czerwonoarmistów.

Oddech odwilży

Zmiana przyszła dopiero z odwilżą 1956 r. W sierpniu tego roku tłumione dotąd uczucia społeczne mogły zostać wyrażone, a władze po raz pierwszy wprost oddawały hołd akowcom. Krakowski pisarz Jan Józef Szczepański z goryczą komentował tę zmianę: „Bardzo przejmujące i okropnie gorzkie. I ta

nowa pompa koło tego. […] Patriotyczna łezka w głosie spikera. »Bohaterowie z AK«. Po dwunastu latach! Po przerwaniu i zniszczeniu najpiękniejszej tradycji”.

Wspomniany wcześniej podział między dowództwo a powstańców stawał się mniej widoczny. W „Przekroju” pisano, że dwunasta rocznica daje okazję do przypomnienia „Jednego z najtragiczniejszych w naszych dziejach wydarzeń, które było jednak dowodem nienawiści do faszyzmu i umiłowania wolności”. W „Dzienniku Polskim” z 1 sierpnia 1956 r. cytowano przemówienie przewodniczącego Prezydium Rady Narodowej Warszawy Janusza Zarzyckiego, stwierdzającego, że większość akowców chciała po prostu walczyć o niepodległość i robiła to z bohaterstwem. „Niezależnie od teorii politycznych i taktycznych spekulacji dowództwa” – dodawał, ale to brzmi już inaczej niż tezy z poprzednich lat o zdradzie i paktowaniu z Niemcami.

W sierpniu 1957 r. – pierwszym sierpniu po październikowej kulminacji odwilży – najwięcej i najlepiej pisano o Powstaniu. Karta narodowej historii – głosił tytuł w „Gazecie Krakowskiej” – historyczny fakt, z którego Polacy mogą być dumni. Jakby nie było tych poprzednich lat, dziennik donosił, że po raz 13 świętujemy rocznicę Powstania. Nie pisano już o jego antysowieckim charakterze, a „Dziennik Polski” posunął się nawet do konkluzji, że powstańcy chwycili za broń, „żeby żyła Polska Rzeczpospolita Ludowa”. W tym roku pojawiły się też w prasie fragmenty ważnych publikacji, którym odwilż otworzyła drogę do ukazania się drukiem. W dwóch kolejnych numerach „Przekroju” z przełomu lipca i sierpnia 1957 r. wykorzystano wspomnienia z książki Pamiętniki żołnierzy baonu „Zośka” oraz zdjęcia z albumu Miasto nieujarzmione. Dodajmy, że w tym roku ukazała się też książka „Zośka” i „Parasol” Aleksandra Kamińskiego – fragmenty pojawiły się w sierpniu 1957 r. w wychodzącym krótko w Krakowie artystycznym piśmie „Zebra”.

Warto wspomnieć, że wyjątkową formę uczczenia Powstania zaproponowali w Krakowie po odwilży harcerze z Akademickiej Drużyny Instruktorskiej im. gen. Bema – w większości z przeszłością w antykomunistycznej konspiracji i stalinowskich więzieniach. Otóż w 1957 i 1958 r. w stylizowanych na powstańcze mundurach i z bronią na ramieniu sformowali wartę honorową przy Grobie Nieznanego Żołnierza na placu Matejki. O ile w 1957 r. „Gazeta Krakowska” opublikowała zdjęcia z harcerskiej warty, o tyle w 1958 r. jedynym śladem była notka, że jej uczestnicy zostali potrąceni przez tramwaj na ul. Basztowej. Generalnie w sierpniu 1958 r. rocznicy towarzyszyły w dziennikach tylko krótkie informacje. I tak już potem było niemal do końca PRL – z przerwą w czasie karnawału „Solidarności” – nie pisano w oficjalnej prasie za wiele, ale też bez przemilczania. Nie dało się ukryć, że powstańcy z AK walczyli z Niemcami, dalej wprowadzano jednak sztuczny rozdział między rzekomo błędne strategie dowództwa a bohaterstwo ludu Warszawy.

[polecane]26403339,26421067,26410005,25064787[/polecane]

Michał Wenklar

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.