Przez całe wieki uznawano go za mordercę i pospolitego przestępcę, przez którego niesłusznie zginął Jezus. Nowe interpretacje pokazują, że Barabasz z Ewangelii wcale nie musiał być czarnym charakterem. Być może nawet był Mesjaszem…
„Na każde zaś święto [Piłat] miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali. A był tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu popełnili zabójstwo. Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze im czynił. Piłat im odpowiedział: «Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla Żydowskiego?» Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść. Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza. Piłat ponownie ich zapytał: «Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie Królem Żydowskim?» Odpowiedzieli mu krzykiem: «Ukrzyżuj Go!» Piłat odparł: «Cóż więc złego uczynił?» Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: «Ukrzyżuj Go!» Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie”.
Tak o Barabaszu w swojej Ewangelii pisze św. Marek. Za nim mniej lub bardziej wiernie powtarzają to pozostali ewangeliści. Kim był ów Barabasz, postać w Biblii epizodyczna, ale jednak ważna? To przecież zamiast niego zginął Jezus, Mesjasz i zbawca ludzkości. Syn Boży stracił życie, a na wolność wyszedł pospolity przestępca i morderca. Przyjrzyjmy się tej intrygującej postaci.
Zbrodniarz czy wojownik?
Przez całe stulecia w narracji Kościoła obowiązywała pozbawiona jakichkolwiek wątpliwości narracja o Barabaszu jako czarnym charakterze. Miał on być zwykłym zabójcą godnym potępienia i niegodnym nawet cienia łaski. To wzbudzona przez kapłanów niechęć do Jezusa sprawiła, że tłum zgromadzony pod pałacem Piłata wolał domagać się uwolnienia mordercy z krwią na rękach, zamiast proroka z Nazaretu, który nauczał o miłości i wybaczeniu.
Jednak w pewnym momencie doszło do zmiany tego podejścia. Oto bowiem naukowcy analizujący po raz kolejny ewangeliczne przekazy uznali, że Barabasz wcale nie musiał być pospolitym przestępcą. Prawdopodobne jest, że należał do żydowskiego ruchu oporu przeciw rzymskiej okupacji. Św. Jan Ewangelista nazywa Barabasza „zbrodniarzem”. Naukowcy zwracają uwagę, że użyte przez niego greckie słowo „lestes” może zostać przetłumaczone jako „podżegacz”, a też „wojownik ruchu oporu”. Również papież Benedykt XVI w swojej książce „Jezus z Nazaretu” pisze, że „lestes” może oznaczać „terrorystę” lub „bojownika o wolność”.
Wszystko to pozwala wysunąć przypuszczenie, że Barabasz niekoniecznie był pospolitym mordercą, który zabił kogoś dla zysku lub w przestępczych porachunkach. Mógł być żydowskim patriotą walczącym z rzymską dominacją. W tamtym czasie, I wieku n.e., w Palestynie działali tzw. sykariusze (łacińskie „sicarii”, czyli sztyletnicy). Tworzyli niewielkie oddziały zbrojne, które zwalczały rzymską władzę, urządzając zamachy na Rzymian i kolaborujących z nimi miejscowych. Zabijali ich, używając krótkich sztyletów nazywanych „sica”. Podczas religijnych świąt żydowskich ukrywali się w tłumie i wbijali ofiarom sztylet w plecy lub podrzynali im gardło. Przypomnijmy, że św. Marek pisze o Barabaszu tak: „uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu popełnili zabójstwo”. Z kolei św. Mateusz nazywa go „znacznym więźniem”. Coś może było więc na rzeczy.
Trwająca od podboju w 63 r. p.n.e. rzymska władza nad Palestyną była uciążliwa i nie wszystkim się podobała. Mimo że Rzymianie pozostawili Żydom dużą swobodę wewnętrzną, a nawet lokalnych władców w Judei, to środowiska patriotyczne chciały powrotu do dawnej niezależności. Patrząc na postać Barabasza z takiego punktu widzenia, tłum zgromadzony przed pałacem Piłata miał do wyboru mało znanego nauczyciela z Nazaretu, który głosił dziwne nauki o miłowaniu nieprzyjaciół i nadstawianiu drugiego policzka, oraz bojownika o wolność Izraela i bohatera ruchu oporu. Trzeba przyznać, że z takiej perspektywy wybór dokonany przez jerozolimski lud staje się bardziej zrozumiały… Dochodziły do tego kwestie obyczajowe. Jezus pochodził z Galilei, a Galilejczycy mieli opinię prowincjuszy i ludzi gorszej kategorii.
Dwóch Mesjaszy?
Jest także inna interpretacja ewangelicznej opowieści o Barabaszu, a znaczącą rolę gra w niej jego imię. Oto po aramejsku Barabasz - Bar-Abba - oznacza „Syn Ojca”. Również Jezus w ewangeliach nazwany jest Synem Ojca. Mało tego, wczesnochrześcijański pisarz i jeden z Ojców Kościoła Orygenes, przekazał że w najstarszych greckich wersjach Ewangelii aż do III w. n.e. Barabasz występował jako… Jezus Barabasz. Mamy więc dwóch Jezusów, Synów Ojca.
To z kolei nasuwa skojarzenie z żydowskim zwyczajem składania ofiary podczas święta Jom Kippur. W Księdze Kapłańskiej Starego Testamentu opisano jego przebieg. Wybierano dwa identyczne baranki. Jednego z nich symbolicznie obciążano grzechami i wypuszczano na wolność, drugiego zabijano w ofierze, a jego krew miała być przelana jako pokuta za grzechy. Analogię do Jezusa i Barabasza (a w zasadzie dwóch Jezusów) dostrzeżono już w starożytności. Barabasz był barankiem obciążonym grzechami, którego wypuszczono na wolność, Jezus barankiem złożonym w ofierze, którego krew miała moc przebłagania i odkupienia.
Wszystkie te symbole i konotacje były wyraźne i oczywiste dla żydowskich czytelników wczesnych Ewangelii. Inaczej było z nie-Żydami, którzy z czasem dołączali do chrześcijaństwa. Dla nich nie było to już takie zrozumiałe, a występowanie dwóch Jezusów mogło budzić zamieszanie. Dlatego autorzy i kopiści późniejszych opowieści ewangelicznych zaczęli pomijać imię Jezus u Barabasza. A poza tym, jak pisze wspomniany Orygenes, uznano, że imię to nie jest odpowiednie dla przestępcy, przez którego zginął Chrystus.
Ale to jeszcze nie wszystko w rewidowaniu postaci Barabasza. Oto część badaczy widzi w nim… Mesjasza. Papież Benedykt XVI zauważył, że imię Bar-Abba (czyli, jak już wiemy, Syn Ojca) to typowe określenie mesjańskie. Zwyczajowo przypisywano je jednemu z głównych przywódców ruchu mesjańskiego. „Innymi słowy Barabasz to po prostu postać mesjańska”, pisze Benedykt w książce „Patrzeć na Chrystusa”. Jakkolwiek szokująco dla nas by to brzmiało, obaj więc - Jezus i Barabasz - byli Mesjaszami i obaj obiecywali wolność, tyle że szli zupełnie innymi drogami.
Ten pierwszy głosił miłość i przebaczenie, ten drugi walkę zbrojną.
Jeden obiecywał królestwo nie z tego świata i nagrodę po śmierci, a póki co znoszenie z pokorą swojego losu. Drugi zapowiadał, że w walce zbrojnej z okupantem przywróci wolność i stworzy niezależne królestwo Izraela. Nic więc dziwnego, że tłum wybrał drugiego. „Jezus z Nazaretu jest takim Mesjaszem, jakim Bóg chce, aby był, podczas gdy Jezus Barabasz jest takim Mesjaszem, jakiego chcą ludzie”, skomentował jeden z historyków.
Kontekst czasów
Żeby jeszcze bardziej skomplikować sprawę Barabasza, spójrzmy na scenę jego uwolnienia. Zacytujmy tym razem ewangelistę Mateusza: „A był zwyczaj, że na każde święto namiestnik uwalniał jednego więźnia, którego chcieli. Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. Gdy się więc zebrali, spytał ich Piłat: »Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?«. (…) Tymczasem arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby prosiły o Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. Pytał ich namiestnik: »Którego z tych dwóch chcecie, żebym wam uwolnił?«. Odpowiedzieli: »Barabasza«. (…) Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: »Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz«. A cały lud zawołał: »Krew Jego na nas i na dzieci nasze«”.
Historycy mają z tym opisem (a także jego odpowiednikami u pozostałych ewangelistów) poważny problem. Oto nie było ani żydowskiego, ani rzymskiego zwyczaju uwalniania więźnia z okazji święta. Rzymski wymiar sprawiedliwości w ogóle był dość surowy, ułaskawienia oraz amnestie stosował sporadycznie, a i to zwykle w przypadkach mniejszych wykroczeń. Tym bardziej trudno sobie wyobrazić, że namiestnik Piłat uwalnia tak ważnego więźnia politycznego jak Barabasz, który po wyjściu bez wątpienia wróciłby do swojej wywrotowej działalności.
O co więc chodzi w tym fragmencie? Trzeba go odczytać w kontekście czasów i ówczesnych czytelników. Gdy powstawały Ewangelie, chrześcijanie - ciągle będący mniejszościową grupą - zabiegali o przychylność rzymskiej władzy. Dlatego postać Piłata w Ewangeliach została przedstawiona w sposób dość przychylny. Nie chce on bowiem skazywać Jezusa, próbuje go uwolnić, a gdy nacisk kapłanów staje się zbyt silny, ceduje odpowiedzialność na demonstrantów przez pałacem i symbolicznie umywa ręce. Było to czytelne nawiązanie do popularnego na rzymskich arenach oddania losu jednostki w ręce tłumu. To publiczność często decydowała, czy pokonany gladiator zachowa życie. Inna sprawa, że scena ta dała potem asumpt do oskarżania przez całe wieki „Żydów” o zabicie Jezusa…
Jak więc widać, epizodyczny wątek Barabasza może przy głębszej analizie przynieść zaskakujące i zupełnie nowe wątki (podobnie stało się z postacią Judasza, ale to temat na osobną opowieść). Pokazuje to, że proces interpretacji Ewangelii wcale nie jest zakończony i - jak stwierdził jeden z badaczy - mimo upływu dwóch tysięcy lat Kościół nadal jest w stanie zweryfikować poglądy na rzeczywistość biblijną i opisanie niektórych postaci.