Ryzykował własnym życiem, by ratować ludzi uwięzionych w ruinach budynków
Jakub Ochnio z podtarnowskich Zgłobic został odznaczony medalem za ofiarność i odwagę. Prezydent RP docenił go za to, że pospieszył rok temu na na pomoc ofiarom trzęsienia ziemi.
Informacja o tragicznym trzęsieniu ziemi w miasteczku Amatrice zastała 27-latka oraz dwójkę jego przyjaciół podczas urlopu w Alpach. Jakub Ochnio, Zuzanna Honisz i Mariusz Olkowski w jednej chwili porzucili plany wspólnych wspinaczek i postanowili ruszyć na ratunek pogrzebanym pod gruzami. - Wiedzieliśmy, że możemy się przydać i pomóc - przekonuje Jakub.
Nie są amatorami. Jakub Ochnio i towarzysze jego wspinaczek to na co dzień członkowie Ochotniczej Grupy Ratownictwa Specjalistycznego. Szkolą się pod kątem prowadzenia działań ratowniczo-poszukiwawczych w jaskiniach, w terenie górskim, budynkach.
Morze ruin
Stąd myśl, że ich umiejętności mogą się przydać w dotkniętej kataklizmem okolicy. Do Amatrice dotarli w środku nocy. Dowodzący akcją przyjęli ich z otwartymi rękami.
- Naszą trójkę przydzielono do grupy ratownictwa jaskiniowego i skierowano na rumowisko, które pozostało po jednym z budynków. Były informacje, że w chwili, gdy zadrżała ziemia, w środku przebywała czteroosobowa rodzina. Liczyła się każda minuta. - Dookoła panował straszny chaos, poza tym w czasie akcji ratunkowej nastąpiły trzy wstrząsy wtórne - wspomina mieszkaniec podtarnowskich Zgłobic .
Podczas jednego z nich, część gruzowiska posypała się na Jakuba. - Na szczęście były to nie wielkie kawałki, więc nic mi się nie stało. Mieliśmy pełną świadomość, czego się podejmujemy i jak wiele ryzykujemy - zaznacza. Ratownicy z Polski w akcji uczestniczyli całą dobę. Na szczęście okazało się, że rodzina, której poszukiwano, w czasie trzęsienia ziemi była poza domem.
- Na naszych oczach, zaledwie piętnaście metrów od nas, spod gruzów wyciągnięto żywą osobę - mówi Ochnio. Jest pewien, że do końca życia nie zapomni obrazu zrujnowanego włoskiego miasta.
- To było jedno wielkie gruzowisko. W wielu punktach medycznych non stop opatrywani byli ranni. Przerażające wrażenie robił widok pojedynczych ścian domów, które oparły się sejsmicznym wstrząsom.
Nie każdego na to stać
Po powrocie do kraju cała trójka nie chwaliła się swoimi przeżyciami we Włoszech. Informacje o ich wyczynach dotarły jednak do Stowarzyszenia Rescue z Bielska Białej. Właśnie ta organizacja zgłosiła trójkę ochotników do odznaczenia przyznawanego przez Prezydenta RP.
Andrzej Duda na początku czerwca wręczył im Medale za Ofiarność i Odwagę, doceniając tym samym zasługi w ratowaniu ludzkiego życia.
- Państwo poszliście nieść pomoc innym. To coś niezwykłego. Myślę, że nie każdego na taką postawę stać - mówił prezydent.
Życie na wysokości
Ratownictwo i wszelkie prace wykonywane na wysokości to wielka pasja pochodzącego ze Zgłobic mężczyzny. Bakcyla połknął za młodu, gdy był harcerzem. Właśnie wtedy przechodził pierwsze szkolenia z linami. - Bardzo chciałem poszerzać swoją wiedzę w tym zakresie - wspomina.
Z czasem zaliczał kolejne, coraz bardziej specjalistyczne szkolenia. Był na kursie taterniczym, a później z ratownictwa wysokościowego. W 2012 r. postanowił wspólnie z kolegą założyć ochotniczą Grupę Ratownictwa Specjalistycznego SAR. W tej chwili do formacji należy piętnaście osób z całej Polski.
- Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie trafimy do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, co pozwoli nam jeszcze lepiej wykorzystywać nasze umiejętności. Na razie, poza sytuacjami kryzysowymi, w działaniach ratowniczych nie możemy jeszcze brać udziału - mówi Ochnio.
Na co dzień pracuje w firmie zajmującą się pracami na wysokości. - Jestem w ciągłych rozjazdach. W lipcu jadę do Omanu, gdzie będę budował kopułę radaru wojskowego. Później w naszym kraju będę montował wieżę przekaźnikową dla NATO - opowiada.