Na dobre przygoda z hodowlą olbrzymich warzyw rozpoczęła się w 2013 roku, gdy Piotr Holewa postanowił zacząć fotografować swoje trofea. - Zawsze mi warzywa tutaj większe rosły. Żona, dzieci, namawiali zacznij to fotografować - opowiada pan Piotr. Później każdego roku było wyzwanie, by osiągać coraz lepsze wyniki. Dochodziły też nowe warzywa. W tym roku po raz pierwszy hodowana jest kapusta – gigantka. Zaskoczyć może wynik słonecznika, który podparty został specjalną, metalową konstrukcją. Jest też jedna tajemnica, której zdradzić dziś nie możemy, dotyczy ona uprawy marchewki, której korzeń może mieć w tym roku ponad metr. Działkowiec z Raciborza zdobył tytuł 10. najlepszego hodowcy ogromnych warzyw w całej Europie.
Prawie każde warzywo „naj”
2013 rok był wyjątkowy, wszystko rosło jak na drożdżach. Działkowcowi z Raciborza udało się pobić kilkanaście rekordów Polski. Na liście swoich rekordów ma m.in. największą tykwę, kalarepę o wadze 10,2 kg, kabaczka ważącego – bagatela – 42 kg. W ubiegłym roku zaskoczeniem była rzodkiewka, która ważyła 85 dag (dla porównania pęczek kupiony w sklepie ma ok. 20 dag). Pan Piotr pytany przez nas o wartość tych warzyw uśmiecha się. - Jest pani kolejną osobą, która sugeruje, że te warzywa są zdrewniałe w środku. Otóż nie, to tak samo pełnowartościowe sztuki, jak te które można kupić w sklepie – mówi działkowiec. W czasie mojej wizyty na działce wykopywany jest czosnek. Kilka dni musi przeleżeć na słońcu (ale nie za długo), by mógł wyschnąć. Wprawiony działkowiec wie, ile czasu potrzeba, by wartościowe składniki z liści dostały się jeszcze do główki. Czosnek, który widzę, też robi wrażenie jest wielkości pięści dobrze zbudowanego mężczyzny i w niczym nie przypomina chińskich produktów, które trafiają do naszych marketów. Zazdrości ze strony innych działkowców już nie ma, bo wszyscy wiedzą, że Pan Piotr nie ma konkurencji. Jest członkiem Europejskiego Stowarzyszenia Hodowców Olbrzymich Warzyw. Zna Jana Styrę z Krapkowic, który pobijał rekordy w hodowli dyni. Pan Piotr też w tym roku chce wyhodować olbrzymie dynie ale na działce nie ma na nie miejsca, dlatego korzysta z pola u brata. Raciborzanin jeździ ze swoimi olbrzymami na konkursy, najwięcej do Niemiec. Tam wymienia się doświadczeniem i zdobywa nasiona. To jednak kosztuje i każda wyprawa poprzedzona jest prośbą do żony o fundusze. Problemem jest też transport warzyw, bo jak załadować do samochodu ponad trzymetrową tykwę?
Jak się osiąga takie wyniki?
Pytam działkowca o tajemnicę hodowli podejrzewając, że niewiele będzie chciał mi zdradzić. Uśmiechamy się i mówimy jednocześnie „dużo miłości”. Nie poddaje się i myślę sobie, że w ten sposób nie dam się zbyć... Tajemnica tkwi w nasionach a później w dostarczaniu takich składników, które dane warzywo potrzebuje, najczęściej to potas. - Trzeba usuwać zbędne, boczne pędy, które niepotrzebnie pobierają soki – opowiada działkowiec. Kompost tworzy samodzielnie lub zwozi z miejskiej kompostowni. Do tego tajemnicze mikstury, w tym m.in. fusy z kawy i suszone skórki banana. - Niesamowicie dużo kompostu stosuję, może aż za dużo, niż to wynika z zaleceń – zdradza Pan Piotr. Najważniejszym czynnikiem są wyselekcjonowane nasiona od sprawdzonych hodowców. Można je także zdobyć na zagranicznych portalach aukcyjnych i to nie jest tania rozrywka. Kilkadziesiąt euro za sztukę. Hodowla to przede wszystkim ciągła obserwacja i wyciąganie wniosków na przyszły rok. W tym roku działkowiec znów może mieć problem z upałami. Już teraz nakrywa folie siatką. Do tego dochodzi podlewanie, oczywiście tylko rano lub wieczorem. Nie lada wyzwaniem okazuje się być... rozmieszczenie nasion na działce, tak by już liście rosnącego warzywa nie zasłaniały sąsiada. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego na niewielkiej działce chce się hodować jak najwięcej.
Hobby, któremu bliżej do sportu
Dla każdego działkowca zmorą są szkodniki. Kalarepę w tym roku wyjątkowo atakuje mączniak, jest łatwy do rozpoznania, bo na liściach widoczny jest biały nalot. Stosowanie chemii odpada, trzeba sięgać po oryginalne rozwiązania. W skrajnym przypadku dopuszczalnym środkiem jest szare mydło. Najczęściej jednak problemem na dużą skalę są ślimaki, sprawdzony sposób wielu hodowców to pułapka, do której nalewa się piwa, mięczaki uwielbiają złocisty napój. Jeśli to nie pomaga, ślimaki trzeba po prostu wyłapać. Pod jedną z folii znajdziemy ogórki i nowość w tym roku – arbuzy. Spoglądam na pędy z samego brzegu, wyglądają na słabe. Pytam: nie da się ich uratować już? Pan Piotr uśmiecha się i odpowiada, że ma sposób na to, by nasiona się nie zmarnowały, ale na rekord te ogórki już na pewno nie pójdą. Pod sąsiadującą folią rosną pomidory, kilka rodzajów. Niektóre hodowane są typowo na rekord, inne na własną konsumpcję. Pan Piotr pokazuje mi kwiaty i to po nich można podobno ocenić wielkość warzywa, które urośnie. - Dwa pierwsze z lewej będą na wysokość, trzeci pójdzie na talerz – wskazuje palcem na słoneczniki pan Piotr i zakłada się ze mną o czekoladę, że będzie miał rację. Zobaczymy jesienią, choć już tak naprawdę dziś wiem, że zakład przegrałam, bo wprawiony działkowiec jest w stanie ocenić wzrost warzywa w początkowym etapie. Wiedzę zdobywa się latami, tak samo jak doświadczenie w hodowli.
Wyzwania dla pana Piotra na kolejne lata? Wyhodowanie najwyższego słonecznika, najwyższej kukurydzy, najdłuższej tykwy (ponownie). Hobby uprawiania gigantycznych warzyw na poziomie konkursowym w Polsce nie jest jeszcze popularne. Działkowcy swoimi wynikami chwalą się głównie na portalach internetowych, tam także wymieniają opiniami i uwagami, co do hodowli.