
Jako piłkarz grał w reprezentacji Argentyny i omal nie pojechał na MŚ w 1978 r. Jako trener awansował z Panathinaikosem do półfinału Ligi Mistrzów. Teraz Juan Ramon Rocha próbuje uratować drużynę Niebieskich.
Trener Ruchu Ramon Rocha na Boże Narodzenie wyjechał do swojej rodziny, by razem z nią spędzić Wigilię, jednak nawet przy świątecznym stole jego myśli będą krążyły wokół drużyny Niebieskich, bo to prawdziwy pasjonat piłki kochający swoją pracę. Szkoleniowiec chorzowian od 27 lat mieszka w Grecji, gdzie najpierw grał w Panathinaikosie Ateny, a później prowadził różne kluby jako trener, ale te szczególne dni będzie obchodził zgodnie z tradycją wyniesioną z rodzinnego domu w Argentynie.
Jak zatem wygląda Boże Narodzenie po argentyńsku? - Przede wszystkim u nas nie ma śniegu, bo to jest środek lata, dlatego na choinkach wszyscy rozkładają sztuczne płatki białego puchu - śmieje się Rocha.
Choinki w tym dziewięć razy większym od Polski kraju zaczyna się ubierać już 8 grudnia, więc w Wigilię nikt nie zawraca sobie tym głowy. W Argentynie najpierw wszyscy udają się na pasterkę, a dopiero później siadają do uroczystej wieczerzy. - Pasterka jest o godzinie 20, natomiast do Wigilii siadamy koło godziny 22. Wtedy po prostu jest już trochę chłodniej - tłumaczy trener Ruchu.
Tradycyjnym argentyńskim zwyczajem jest odpalanie w Wigilię o północy sztucznych ogni, by w ten sposób uczcić pamiątkę narodzenia Jezusa Chrystusa. - My zawsze chodziliśmy nad przepływającą przez moje rodzinne miasteczko Santo Tome rzekę Urugwaj, oddzielającą Argentynę od Brazylii, i tam na jej brzegu zapalaliśmy race. To bardzo mała miejscowość, położona 1200 km na północ od Buenos Aires. Kiedy byłem mały, w tygodniu zatrzymywał się tam tylko jeden pociąg - wspomina Rocha.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień