Domy dwóch rodzin stoją ściana w ścianę.
Sąsiadowi Matejków przeszkadza, że ich okna wychodzą na jego podwórze, więc je zasłonił. Gdy sprawa wyszła na jaw, przez wieś przeszła medialna burza. Konfliktem może zająć się sąd.
W starym, częściowo drewnianym domu przy ul. ks. Leszka Solakiewicza w Zagórniku w gminie Andrychów mieszka Józefa Matejko, wraz z mężem, dwójką dorosłych dzieci oraz 89-letnią, bardzo schorowaną mamą Stanisławą, właścicielką posesji.
Do części ich chałupy, dosłownie ściana w ścianę, przylega nowszy dom. Granica między działkami, na których położone są oba budynki, przebiega w miejscu, w którym jest ściana starszego. Jego okna bezpośrednio wychodzą po podwórko sąsiadów - ich rodziny. Przez wiele lat nikomu to nie przeszkadzało, ludzie żyli zgodnie.
20 lat temu, wskutek tragicznego zdarzenia, wszystko się zmieniło.
- Nowy dom wybudował mój najmłodszy brat, ale zmarł nagle. Była bratowa, na nowo ułożyła sobie życie z innym człowiekiem - opowiada Józefa Matejko. - Przeszkadzało mu, że nasze okna są na ich podwórko. Dlatego kilka lat temu zasłonili je od zewnątrz stelażami z czarnymi kotarami. Matejkowie protestowali, ale na próżno, a urzędnicy twierdzili, że wszystko jest zgodnie z prawem. - Straciliśmy w końcu cierpliwość i na początku tego roku poszliśmy z tym do telewizji - opowiada kobieta.
Po tym, jak sąsiedzko-rodzinny konflikt pokazały ogólnopolskie stacje telewizyjne TVN oraz Polsat, tym bardziej nie zanosi się na zgodę. Programy zaogniły sytuację. - Sąsiedzi zareagowali na to tak, że za kotarami posadzili dodatkowo wysokie tuje. Był półmrok, a teraz jest całkiem ciemno - mówi Józefa Matejko.
Żadna ze zwaśnionych stron nie chce ustąpić i najprawdopodobniej spór znajdzie swój finał w sądzie.
Rodzina Matejków nie chce tak dalej żyć.
- Nie da rady otworzyć okna, kwiatki na parapetach usychają. Pozasłaniali nam te z ich strony domu, czyli z kuchni i dużego pokoju. Cały dzień palimy więc lampy, światło dzienne jest tylko w małej klitce z widokiem na przeciwną stronę domu - mówi Rafał Matejko, syn pani Józefy. - Mamy żyć jak krety? - denerwuje się mężczyzna.
Ich sąsiedzi z drugiej strony barykady nie chcieli z nami rozmawiać.
„Mnie nie wolno wyjść na posesję, mi nie wolno pierzyn wietrzyć, mi nie wolno kocy trzepać, bo się jej okna kurzą?! Coś trzeba było z tym zrobić” - tłumaczyła się wcześniej przed telewizyjnymi kamerami była bratowa pani Józefy.
Dziś ma już dość medialnej wrzawy.
Miejscowi uważają, że obie strony się nie lubią z powodu konfliktu na tle finansowym.
- Ci, którzy się ogrodzili, mają wypielęgnowany dom i ogród, elegancko się ubierają i może im wstyd było za rodzinę, u której widać, że się im nie przelewa, a na podwórku stoją jakieś stare graty - zastanawia się Jan Palusiński, mieszkaniec Zagórnika.
Rodzina Matejków chce teraz sąsiadom wytoczyć proces cywilny o nękanie.
- Postępowanie sądowe może być długie i kosztowne i żadna ze stron nie ma pewności, czy wygra. Sąd na początku rozprawy wezwie strony do ugody. Warto jednak próbować się dogadać już teraz - radzi Mariusz Kling, adwokat z Andrychowa.
Autor: Bogumił Storch