Roksolana i kalesony dla króla, czyli tureckie pasje Jerzego Łątki

Czytaj dalej
Fot. Fot. Paweł Stachnik
Paweł Stachnik

Roksolana i kalesony dla króla, czyli tureckie pasje Jerzego Łątki

Paweł Stachnik

Krakowski pisarz i dziennikarz Jerzy S. Łątka od kilkudziesięciu lat zajmuje się dziejami Imperium Osmańskiego i Turcji. Napisał na ten temat wiele książek. Jego prace zyskały drugie życie dzięki popularności tureckiego serialu „Wspaniałe stulecie”.

Przygoda Jerzego S. Łątki z Turcją zaczęła się 50 lat temu. Młodemu studentowi etnografii na Uniwersytecie Jagiellońskim wpadł w ręce artykuł w popularnym wówczas czasopiśmie „Poznaj Świat”. Tekst poświęcony był zamieszkałej przez Polaków tureckiej wsi Adampol, założonej w XIX w. dla polskich emigrantów przez ks. Adama Jerzego Czartoryskiego. - Artykuł bardzo mnie zainteresował i odezwała się we mnie żyłka etnografa. Postanowiłem pojechać do tego Adampola i go przebadać - opowiada pan Jerzy.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować. Przypomnijmy, że był to koniec lat 60. i wyjazdy za granicę nie należały do codzienności. Jerzy Łątka skończył studia, ale zainteresowanie Turcją nie dawało o sobie zapomnieć. Zapisał się więc na kolejny kierunek na UJ - turkologię.

Skoro chciał badać i opisywać turecki Adampol musiał przecież poznać język i kulturę Turcji. Okazja do upragnionego wyjazdu przyszła dopiero na trzecim roku. Kuzynka ojca z Francji przysłała mu zaproszenie, a urzędy wydały paszport. - Przez miesiąc zwiedzałem Francję, a potem pojechałem autostopem do Turcji i do Adampola, w którym spędziłem sporo czasu. Zauroczyłem się tą miejscowością i utwierdziłem w przekonaniu, że muszę o niej napisać książkę - wspomina pan Jerzy.

Ten, który był w Turcji

Jak wtedy, na początku lat 70. ub.w., wyglądał legendarny Adampol, noszący wtedy turecką nazwę Polonezköy? Był wsią rolniczą i przypominał trochę małopolskie wioski, jakie pan Jerzy pamiętał z dzieciństwa (urodził się w Siemiechowie koło Tarnowa). Nie było elektryczności ani dobrej drogi łączącej ze Stambułem.

Większość mieszkańców utrzymywała się z rolnictwa i hodowli. Ci potomkowie XIX-wiecznych powstańców i zesłańców przez wieki zachowali wiarę i mowę przodków. Na co dzień rozmawiali po polsku, choć była to polszczyzna przemieszana ze słowami tureckimi, greckimi i ormiańskimi. Adampolscy Polacy byli w większości lepiej wykształceni (tzn. mieli ukończone szkoły średnie) i gospodarowali skuteczniej niż ich sąsiedzi z okolicznych wiosek greckich i ormiańskich.

Pobyt w Adampolu zaowocował publikacjami. Pierwszą był artykuł pod znamiennym tytułem „Czy Polonezköy musi umrzeć?” opublikowany w krakowskim piśmie „Głos Młodzieży Wiejskiej”, potem były następne. Ale żeby mogła powstać książka pan Jerzy musiał jeszcze kilka razy odwiedzić Turcję i Adampol. Nadal nie było to łatwe, a jak bardzo wyjątkowy był taki wyjazd (nawet wśród studentów turkologii) świadczy ta oto opowieść: - Gdy wróciłem po wakacjach na uczelnię inni studenci pokazywali mnie sobie dyskretnie na korytarzu i szeptali: „To ten, który był w Turcji!” - śmieje się pan Jerzy.

Po skończeniu turkologii zaczął pracę dziennikarza w krakowskim tygodniku „Student”. Pisanie łączył z wizytami w Turcji i zbieraniem tam materiałów do kolejnych artykułów i książek. W 1975 r. wyjechał do Stambułu na ośmiomiesięczne stypendium tureckiego ministerstwa szkolnictwa wyższego. W tamtejszych bibliotekach i archiwach wyszukiwał źródła do dziejów Polaków w Turcji i postaci pierwszego prezydenta Republiki Tureckiej Mustafy Kemala Atatürka.

- Stypendium było bardzo skromne, obliczyłem, że miesięcznie wystarczało zaledwie na 11 dni w tanim hotelu. Załatwiłem więc sobie noclegi w instytucji o dość przerażającej nazwie: szpitalu dla umysłowo i nerwowo chorych. Był to mały pokoik w piwnicy, w osobnym budynku. Jako dziennikarz miałem kartę dziennikarską, która pozwalała jeździć komunikacją miejską, a jako pisarz zwróciłem się do ministerstwa kultury z prośbą o zgodę na korzystanie ze stołówki w Centrum Atatürka, gdzie obiady były bardzo tanie. I w ten sposób jakoś przeżyłem - opowiada pan Jerzy. A owocem stypendialnego pobytu był książkowy reportaż pt. „Stambuł był moim domem”.

Haremy i arcyksiążę

Potem były kolejne wyjazdy (w sumie około trzydziestu) i kolejne ukazujące się po nich książki. W 1980 r. wyszli „Polacy w Turcji”, rok później zamierzona na studiach monografia Adampola - „Adampol. Polska wieś nad Bosforem”, w następnych zaś latach m.in. „Carogrodzki pojedynek”, „Ognie nad Bosforem”, „Tajemnice haremów”, „Z ziemi tureckiej do Polski. Dzieje polskiego legionu 1877 r.”, „Pasza z Lechistanu -Mustafa Dżelaleddin (Konstanty Borzęcki)” i wiele innych.

Paradoksalnie najbardziej popularną książką Jerzego Łątki stała się praca pod intrygującym tytułem „Oskarżam arcyksięcia Rudolfa”. Autor przeprowadził w niej pisarskie śledztwo dotyczące śmierci austro-węgierskiego następcy tronu arcyksięcia Rudolfa Habsburga, który w 1889 r. popełnił tajemnicze samobójstwo. Znalazł się w niej także wątek adampolski. We wsi tej przez kilkadziesiąt lat mieszkał zagadkowy Austriak - Heinrich Albertall, o którym mówiono, że był Habsburgiem i synem cesarza Franciszka Józefa. Jerzy Łątka podczas swoich pobytów w Adampolu i wielu rozmów z mieszkańcami próbował rozwiązać tajemnicę tej postaci i ustalić, czy mógł to być ukrywający się tam arcyksiążę Rudolf.

Od pewnego czasu pan Jerzy z satysfakcją obserwuje wzrost zainteresowania historią Imperium Osmańskiego w Polsce. To efekt wielkiej popularności tureckiego serialu kostiumowego „Wspaniałe stulecie”. Serial opowiadający o rządach sułtana Sulejmana Wspaniałego i losach słowiańskiej branki Roksolany niespodziewanie stał się telewizyjnym hitem oglądanym przez setki tysięcy widzów.

Co przyciąga Polaków (i nie tylko Polaków, film odniósł sukces także w innych krajach) do tej historycznej opery mydlanej? - „Wspaniałe stulecie” jest atrakcyjne, bo pokazuje realia cywilizacji zupełnie innej niż nasza. A poza tym jest tam przecież miłość, namiętność, intrygi, barwne stroje, potężny i przystojny władca. Wszystko to składa się na sukces tej produkcji - mówi pisarz.

Interesujące są także wątki polskie: Roksolana, która pochodziła z Rohatyna, kontakty z dworem polskim, a nawet wizyta na dworze sułtana Anny Jagiellonki, choć to akurat fantazja scenarzystów. - No właśnie: co do prawdy historycznej, to dostrzegłem tam sporo dowolności. Córka sułtana nie mogła się zakochać w zwykłym żołnierzu, bo nie miała szansy w ogóle się z nim zetknąć. Kobiety nie nosiły sukni z tak dużymi dekoltami, a były raczej zapięte pod szyję, co widać na dawnej ikonografii. Szef eunuchów, owszem, odgrywał ważną rolę na dworze, ale zwykle był czarnoskóry i brzydki. Tymczasem w filmie nie ma ani jednego czarnego eunucha - śmieje się pan Jerzy.

Bielizna w prezencie

I przypomina też ciekawostkę z ówczesnych stosunków polsko-osmańskich. Roksolana, gdy była już żoną Sulejmana, przesłała królowi Zygmuntowi Staremu prezent. Ze źródeł wynika, że była to jakaś część męskiej bielizny. Podczas konferencji naukowej towarzyszącej wystawie „Ottomania” prezentowanej w ubiegłym roku w krakowskim Muzeum Narodowym pan Jerzy zapytał obecnych tam historyków o jaką konkretnie część garderoby chodziło - górną czy dolną i czy rzeczywiście były to jak wieść niesie kalesony. Z odpowiedzi udzielonej przez jedną z badaczek wynikało, że był to rodzaj spodni noszonych w Turcji pod długą wierzchnią szatą. Choć kto wie, może rzeczywiście przypominały one kalesony?

Niespodziewanym skutkiem popularności serialu stały się wznowienia książek Jerzego S. Łątki poświęconych Imperium Osmańskiemu i Turcji. Wydawnictwo Bellona już trzy razy w ostatnim czasie wznowiło biografię Sulejmana Wspaniałego (jednego z głównych bohaterów serialu). Z kolei Wydawnictwo Poznańskie przypomniało „Tajemnice haremów”, a na początek lutego szykuje „Atatürka. Twórcę nowoczesnej Turcji”.

Teraz tajemnice II wojny

Jakiś czas temu pan Jerzy porzucił tematy osmańskie i tureckie i zajął się sprawami bliższymi sobie czasowo i geograficznie. Napisał dwie książki poruszające bolesne kwestie z okresu wojny i okupacji. Pierwsza, zatytułowana „Bohater na nasze czasy?”, dotyczyła kontrowersji związanych z postacią Józefa Kurasia „Ognia”. Druga - „Osełka masła. Okupacyjny i powojenny wymiar jednej zbrodni” - opisywała okoliczności śmierci Barbary i Felicji Binder, żony i córki oficera WP Stanisława Bindera zamordowanego w ZSRR w 1940 r. One same zostały natomiast zabite w niejasnych okolicznościach w sierpniu 1944 r. w podtarnowskim Gromniku.

Teraz pisarz pracuje nad rozwikłaniem kolejnej tajemnicy z czasów II wojny światowej. Dotyczy ona zniknięcia ks. Edwarda Kuca, prawdopodobnie zabitego przez partyzantów latem 1944 r. w okolicach Tymbarku.

Mimo tej zmiany pisarskich zainteresowań, Turcja jakoś ciągle nie chce opuścić Jerzego S. Łątki. Właśnie krakowską drukarnię opuścił obszerny „Słownik Polaków w Imperium Osmańskim i Republice Turcji”. To owoc wielu lat badań i poszukiwań. Obejmuje biogramy naszych rodaków, którzy przewinęli się przez Imperium i Turcję od XIV do końca XX w. (w sumie 2200 haseł). Znaleźli się wśród nich m.in. Zawisza Czarny, Adam Mickiewicz, Sadyk Pasza, gen. Ludomił Rayski, ambasador Michał Sokolnicki, Ludwika Śniadecka i wiele innych postaci, także mniej znanych. Co ciekawe, książka ukazała się dzięki rozpisaniu subskrypcji, z której skorzystało ponad sto osób. Znając turecką pasję pana Jerzego można podejrzewać, że nie jest to ostatnia publikacja poświęcona państwu nad Bosforem…

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.