Rozgryzanie liczb. I Polski [komentarz]
I matematyka, królowa nauk, z niepokojem spogląda na Polskę.
Nie, nie smucą jej wyniki tegorocznych maturzystów, bo… oficjalnie jeszcze nikt nie wie, jak im matma poszła. Ale - jak podkreślają abiturienci - wśród 34 zadań nawet na poziomie podstawowym nie brakowało łamigłówek o dużym stopniu trudności. Rozwiązanie jednego z zadań wymagało obliczenia tzw. błędu względnego przybliżenia. Umiejętność rozgryzienia tego zadania zapewne przydałaby się obserwatorom warszawskiego marszu „Jesteśmy i będziemy w Europie” - połączonych sił Komitetu Obrony Demokracji i partii opozycyjnych. Od soboty trwa gorący spór o liczbę uczestników demonstracji przeciw rządowi PiS.
Nie po raz pierwszy mamy kłopoty z liczeniem na poziomie podstawowym. W epoce superkomputerów, hiper- inwigilacji, kosmicznych technologii, nasi spece od zgromadzeń publicznych nie potrafią odpowiedzieć na najprostsze pytanie: ile nas? Różnice w szacunkach są kosmiczne. Organizatorzy demonstracji i stołeczny ratusz mówią nawet o 240 tysiącach demonstrantów, podkreślając, że tak wielkiego protestu nie było na ulicach Warszawy od 1989 roku. Stołeczna policja doliczyła się zaledwie 45-50 tysięcy. Światowe media - ćwierć miliona.
Jedno jest pewne. Sprawy w kraju zaszły za daleko. Budzi się strach przed tym, że PiS wyprowadzi nas z Unii. Na nic deklaracje Jarosława Kaczyńskiego, skoro trwa pat w sprawie trybunału. Na nic zapewnienia rządu, kiedy w sprawie uchodźców mówi, że ani ich nie chce, ani nie będzie płacić za niewypełnienie obowiązków, zgodnie z którymi mamy być solidarni wobec pojawiających się zagrożeń.
W świat poszedł komunikat Washington Post, który najlepiej pokazuje, o co chodzi tłumom na ulicach: „Duża demonstracja Polaków za UE i przeciw konserwatywnemu rządowi, który uważają za antydemokratyczny i szkodliwy dla pozycji Polski w UE”. I zdjęcie fali protestujących, które robi większe wrażenie niż sporne liczby.