Ryszard Terlecki: Weekend konkretów
Pierwsza konwencja programowa Prawa i Sprawiedliwości, podsumowująca ostatnie miesiące odwiedzin posłów w powiatach i gminach, już za nami. Następne będą w czerwcu i lipcu, ostatnia we wrześniu. Dopiero wtedy wyborczy program PiS zostanie przedstawiony w całości. W miniony weekend Jarosław Kaczyński odsłonił zaledwie niewielki jego fragment. Ale i to wystarczyło, by opozycja oniemiała z przerażenia i złości.
Pamiętamy jak było siedem lat temu z programem 500 plus: najpierw podniósł się krzyk, że to niemożliwe, nie uda się, zabraknie pieniędzy już po paru miesiącach. Polityczni oszuści, którzy wmawiali nam, że nie ma pieniędzy, bo państwo jest biedne (a w rzeczywistości było rozkradane), nie wierzyli, że można uruchomić tak duże programy prospołeczne i prorodzinne. Gdy program się sprawdził, narzekali na zbędne „rozdawnictwo” i wspieranie społecznych patologii. Tak właśnie oni myślą o większości Polaków: to patologia, którą wystarczy sprawnie manipulować.
Tymczasem przez swoją nieudolność, niekompetencję, pazerność, arogancję i zadufanie przegrywali kolejne wybory (dwa razy parlamentarne, dwa razy samorządowe, dwa razy prezydenckie i raz europejskie). Teraz jednak mieli nadzieję, że po dwóch latach pandemii, po roku bliskiej wojny oraz wywołanej przez wojnę inflacji, rząd nie wygospodaruje funduszy na kolejne programy, poprawiające nasz wspólny dobrobyt. Wbrew ich katastroficznym prognozom poziom inflacji zaczyna spadać, pójdzie za tym spadek cen, a donoszenie do Brukseli na własne państwo, żeby zatrzymać rozwój Polski nie przynosi efektów. Budżet sprawnie rządzonego państwa wytrzyma i 800 plus, i trzynastą, i czternastą emeryturę. I jeszcze lekarstwa będą za darmo od 65 roku życia, podobnie jak dla dzieci i młodzieży. Tusk może zgrzytać zębami, ale powszechnie wiadomo, że w jego wymuszone obietnice uwierzyć mogą tylko bardzo naiwni.
Wiele godzin rzeczowej dyskusji o przyszłości Polski na dwudniowej konwencji pokazało programową przepaść między obozem rządowym, a opozycją. Cóż mają do powiedzenia Tusk, Hołownia czy Kosiniak-Kamysz? Czy ktoś słyszał o konkretnych i poważnych propozycjach lewicy czy Konfederacji? Dla nich wszystkich jedynym programem jest negowanie tego, co korzystne dla Polski. Będą nadal skarżyć w Brukseli, nadal płaszczyć się w Berlinie, nadal nawoływać do łamania prawa i wspierania nadzwyczajnej kasty. Pomaszerują 4 czerwca, może już tylko licząc na sprowokowanie awantur. Nic to nie pomoże, a zmienić taktyki nie zdążą. Zostanie im zapiekła nienawiść Tuska i programowa pustka jego partyjnego zaplecza. Z tym pójdą do październikowych wyborów i to będzie ich polityczny kapitał na kolejną, trzecią kadencję w opozycji.