Krakowski Oddział IPN i „Gazeta Krakowska” przypominają. 24 sierpnia 1989 roku tzw. sejm kontraktowy większością głosów powołał Tadeusza Mazowieckiego na stanowisko premiera PRL.
„Chcę utworzyć rząd zdolny do działania dla dobra społeczeństwa, narodu i państwa. Będzie to rząd koalicji na rzecz gruntownej reformy państwa. Dziś takie zadanie może podjąć tylko rząd otwarty na współdziałanie wszystkich sił reprezentowanych w parlamencie, uformowany na nowych zasadach politycznych” – takimi słowami zwrócił się premier Tadeusz Mazowiecki do Sejmu w swojej deklaracji politycznej w dniu 24 sierpnia 1989 r.
„Wasz prezydent, nasz premier”
Na mocy ustaleń części opozycji z władzami PZPR podjętych przy okrągłym stole, 4 czerwca 1989 r. odbyły się częściowo wolne wybory do parlamentu PRL. W wyborach „Solidarność” odniosła sukces. Kandydaci Komitetu Obywatelskiego „S” obsadzili 160 ze 161 możliwych do zdobycia mandatów poselskich oraz 92 mandaty senatorskie, czyli właściwie wszystkie miejsca, o które mogła się ubiegać opozycja. Wynik wyborów był ogromnym zaskoczeniem zarówno dla ludzi partii, jak i opozycji, której nieoczekiwanie otworzył nowe perspektywy udziału we władzy dotychczas zmonopolizowanej przez PZPR i jej partyjne przybudówki. Przez pewien czas powyborczy entuzjazm hamowała obawa o to, czy wyniki wyborów nie zostaną unieważnione oraz jak zareaguje ZSRS. Gdy jednak okazało się, że wynik wyborów został zaakceptowany przez stronę rządzącą, w „Solidarności” zaczęto zastanawiać się jak w nowej sytuacji politycznej ułożyć relacje z komunistami.
Część społeczeństwa oczekiwała szybkiego odsunięcia partii od władzy, inni uważali jednak, że nie powinno się drażnić PZPR i lepiej podejmować ostrożne decyzje z uwzględnieniem jej prawa do udziału w rządzeniu państwem. 3 lipca 1989 r. w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł wstępny Adama Michnika. Redaktor użył w nim hasła: „Wasz prezydent, nasz premier” nawołując tym samym do podziału władzy w Polsce między opozycję i postępową część partii. Kilkanaście dni później, 19 lipca, prezydentem państwa został gen. Wojciech Jaruzelski, który zaproponował na stanowisko premiera gen. Czesława Kiszczaka. Kandydatura zyskała aprobatę Sejmu, jednak Kiszczakowi nie udało się stworzyć rządu. W tej sytuacji Lech Wałęsa wystąpił z inicjatywą nowej koalicji – solidarnościowego Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego. Po formalnym porozumieniu tych trzech ugrupowań, Kiszczak zrzekł się misji tworzenia rządu. 19 sierpnia 1989 r. prezydent powierzył to zadanie przedstawicielowi opozycji – Tadeuszowi Mazowieckiemu, politykowi i publicyście, działaczowi katolickiemu, założycielowi i wieloletniemu redaktorowi pisma „Więź”, redaktorowi „Tygodnika Solidarność”. Mazowiecki był już doświadczonym politykiem. W latach 1961–1972 sprawował mandat posła na Sejm PRL z ramienia grupy „Znak”.
24 sierpnia tzw. sejm kontraktowy większością głosów powołał Tadeusza Mazowieckiego na stanowisko premiera PRL.
„Gruba linia”
Trzy tygodnie zajęło Mazowieckiemu skompletowanie rządu. Według ustaleń w Magdalence, PZPR utrzymała w swoich rękach Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą i Ministerstwo Transportu, Żeglugi i Łączności, pozostałe resorty miała przejąć opozycja.
12 września Tadeusz Mazowiecki wygłosił w Parlamencie swoje exposé. Jego wystąpienie przygotował zespół współpracowników. Część dotyczącą ekonomii opracował Leszek Balcerowicz, część polityczną – Aleksander Hall, a prawną Jerzy Ciemniewski. Całość redagował Wojciech Mazowiecki – najstarszy syn premiera, dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Treść wystąpienia premiera do dzisiaj wzbudza wiele kontrowersji. Mazowiecki powiedział wówczas, m.in. „Rząd, który tworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania”. Przeciwnicy premiera zarzucali mu, że swoim wystąpieniem rozgrzeszył komunistów za utrzymywanie w Polsce reżimu i zniewolenie społeczeństwa. Dla części społeczeństwa sformułowanie „gruba kreska” nadal rozumiane jest jako niechęć nowej ekipy do rozliczenia poprzedników i dekomunizacji kraju. Dla zwolenników premiera oznaczało to jedynie odcięcie się od poprzedniego systemu rządów. Waldemar Kuczyński, bliski doradca Mazowieckiego, w wywiadzie rzece pt. „Zwierzenia zausznika” uzasadniał wystąpienie premiera jako dawanie szansy ludziom partii na ułożenia życia w nowej sytuacji, także pracownikom resortu bezpieczeństwa. Kuczyński twierdził, że przemówienie Mazowieckiego zwierało „przestrogi przed pokusą odwetu, tej zwyrodniałej formy wymierzania sprawiedliwości”.
Problemy
Ekipa Mazowieckiego przejęła państwo w tragicznym stanie. Szalała inflacja – pod koniec 1989 r. wyniosła ona ponad 60 procent. Ze względu na spadek wartości pieniądza, rolnicy wstrzymali dostawy swoich produktów. W sklepach brakowało towaru. Rosło bezrobocie. Narodowy Bank Polski odmówił dalszego kredytowania państwa. Fala podwyżek w celu poprawienia stanu budżetu państwa, m.in. cen benzyny i ropy, spotkała się z protestami. Polska była winna ZSRS 5 miliardów rubli za kredytowe dostawy ropy naftowej i za zaciągnięte w latach 1984–1988 kredyty na metro warszawskie. Do tego dochodziło około 1,5 miliarda dolarów z nie spłaconego kredytu zaciągniętego w 1979 r.
Dużym problemem dla rządu był brak odpowiednio wykwalifikowanych fachowców, którzy mogliby przejąć kierownicze stanowiska. W gabinetach solidarnościowych ministrów pozostały sekretarki poprzednich gospodarzy, a w aparacie urzędniczym, nawet wyższego szczebla, ludzie z PZPR. To właśnie pezetpeerowcy często wprowadzali osoby z „Solidarności” w arkana polityki. Utrzymanie zatrudnienia tych ludzi wywoływało falę negatywnych komentarzy.
Krytyka rządu
Ostrożne działania Mazowieckiego przez wielu uznane zostały za marnowanie potencjału wyborczego. Radykalniejsi działacze opozycji żądali szybkiego usunięcia komunistów z urzędów i odebrania im przywilejów. Symbolem opieszałości działań było pozostawienie Głównego Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk (cenzury). Premier poruszył ten temat w swoim przemówieniu z początkiem stycznia 1990 r. Urząd został zniesiony przez Sejm kontraktowy dopiero w kwietniu 1990 r.
Z końcem roku 1989 głosy niezadowolenia z rządów Mazowieckiego nasiliły się. Premierowi zarzucano, że po rozwiązaniu PZPR nie ogłosił nowych wyborów parlamentarnych i nie usunął ministrów rodem z PZPR. W opinii publicznej krążyły zarzuty wobec premiera, że zaniechał zrobienia inwentaryzacji całego majątku oraz bilansu stanu państwa z chwilą jego „przejmowania”, przez co uniemożliwiono rozliczenie za przestępstwa i nadużycia komunistów. Coraz częściej pojawiły się postulaty domagające się odwołania Wojciecha Jaruzelskiego z urzędu prezydenta. Realizacja tych postulatów byłaby definitywnym zerwaniem z komunistami, czego obawiał się premier, ale oczekiwało społeczeństwo. Ekipa Mazowieckiego próbowała się bronić i tłumaczyła, że zwlekanie z odsunięciem nomenklatury od władzy wynikało ze skomplikowanej sytuacji gospodarczej kraju i konieczności rozwiązania problemów ekonomicznych. To jednak nie uspokajało krytyki.
W odpowiedzi na społeczne oczekiwania, 18 stycznia 1990 r. Tadeusz Mazowiecki zapowiedział, że w przeciągu roku nastąpi zmiana w stosunkach między resortem spraw wewnętrznych a społeczeństwem. Miesiąc później zapadła decyzja o wprowadzeniu do MON i MSW solidarnościowych wiceministrów, a w czerwcu Mazowiecki przeprowadził rekonstrukcję gabinetu, z którego odeszli komunistyczni ministrowie.
Trwały dyskusje dotyczące transformacji Milicji Obywatelskiej w policję, a Służby Bezpieczeństwa w Urząd Ochrony Państwa. Projekt przewidywał, że milicjanci staną się policjantami, a pracownicy SB pracownikami UOP. W lutym 1990 r. w MSW służyło ok. 140 tys. osób, w tym w SB 24 tys., a w MO prawie 100 tys. ludzi. 6 kwietnia 1990 r. została uchwalona ustawa o UOP, który stał się wydzielonym pionem MSW. Jego pierwszym szefem został Krzysztof Kozłowski, który wkrótce po objęciu stanowiska podjął decyzję o wszczęciu dochodzenia w sprawie palenia akt SB i innych jednostek MSW. Niszczenie dokumentów zaczęło się wkrótce po wyborach na polecenie kierownictwa centralnych struktur MSW.
W lecie 1990 r. rozpoczęła się weryfikacja służb. Z 24 tys. funkcjonariuszy SB weryfikacji poddało się 14 tys. Pozostałe 10 tys. osób uznało odeszło ze służby jeszcze przed ogłoszeniem weryfikacji. Część z nich zaczęła pracować w firmach ochroniarskich.
Upadek rządu
Dość szybko do krytykujących działania gabinetu Mazowieckiego dołączył przywódca „Solidarności” Lech Wałęsa, który po sformułowaniu rządu pozostawał na bocznych torach polityki. W swoich wystąpieniach Wałęsa ganił rząd za opieszałość w realizacji solidarnościowych postulatów i utrzymanie przy władzy nomenklatury. Konflikt między Mazowieckim i Wałęsą doprowadził do rozbicia jedności „Solidarności”. Publicznie atakowany premier, coraz bardziej niechętnie patrzył na ubiegającego się o wybór na prezydenta Lecha Wałęsę. Chcąc zablokować jego elekcję, Tadeusz Mazowiecki zdecydował się również wystartować w wyborach prezydenckich. Nie udało mu się jednak przekonać do siebie społeczeństwa i nie wszedł do II tury wyborów. Stracił także swoje stanowisko. 4 stycznia 1991 r. jego miejsce zajął Jan Krzysztof Bielecki.