Samoobrona na Tandecie. W ruch poszedł nóż, był odpowiedzią na cios maczetą
Kiedy obywatel Wietnamu zadał cios maczetą, jego rodak sięgnął po nóż i trafił agresora w serce. Krakowska prokuratura przyjęła, że zbrodni dokonał w obronie koniecznej. I umorzyła śledztwo.
W tamten jesienny dzień około godz. 20 na Tandecie, czyli popularnym krakowskim bazarze, było sporo kupujących. Jedni rozglądali się za tanimi ciuchami, inni za wygodnymi butami i ciepłymi kurtkami.
Niewielu zwróciło uwagę na dwóch Wietnamczyków, którzy w pewnym momencie zaczęli się szarpać pomiędzy stoiskami. Tylko uważny obserwator zajścia mógł dostrzec, że jeden z nich miał w ręce maczetę. W odpowiedzi w ręce drugiego błysnął nóż.
Inni Wietnamczycy próbowali interweniować i rozdzielić krewkich rodaków, ale zmroziło ich zdanie, które padło z ust napastnika: „Dziś cię sk... zabiję”. Polacy nie zwrócili uwagi na tę groźbę, ponieważ była rzucona po wietnamsku. Nie zauważyli również chwili, kiedy po wypowiedzeniu tych słów agresywny mężczyzna zadał od góry cios maczetą.
Z Wietnamu do Polski
Wietnamczycy dobrze się czują w naszym kraju, szacuje się, że jest ich tutaj ok. 40 tysięcy. Po cichu robią swoje interesy, otwierają punkty gastronomiczne i handlują czym popadnie. Raczej nie wchodzą konflikty z prawem.
W dalszej części tekstu:
- Wietnamczycy załatwiają swoje sprawy w swoim gronie
- szczegóły tragedii na Tandecie
- jakie były ustalenia śledczych
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień