Samotność to nie brak ludzi wokół, tylko relacji z nimi. Jak przejść drogę od poczucia pustki do akceptacji i bliskości?
„Jest mi smutno, bo jestem sam, dławi mnie strach. / Samotność to taka straszna trwoga, ogarnia mnie, przenika mnie” - śpiewał zespół Dżem. Każdy z nas jej doświadcza. Uderza bez względu na wiek, płeć, wykształcenie czy status społeczny. Z poczuciem osamotnienia mierzy się blisko połowa młodych Polaków. - Samotność może być egzystencjalnym ciężarem, ale nie musi być cierpieniem. To nie straszny wyrok, ale raczej alarm motywujący do tego, żeby coś w swoim świecie zmienić - mówi psycholog Mirosław Brejwo, autor książki „Oswoić samotność”.
Czym jest samotność? Jak ją zdefiniować, biorąc pod uwagę subiektywność tego doświadczenia?
Subiektywność to słowo klucz, jeżeli chodzi o odczuwanie samotności, ponieważ często to poczucie zestawia się z byciem samemu, czyli niebyciem w relacji. Tymczasem jedno z drugim nie zawsze musi mieć wiele wspólnego.
Poczucie samotności to stan, którego doświadcza się w momencie, kiedy nasze więzi nie są wystarczające. Jest spowodowane brakiem ludzi.
Sprawę komplikuje fakt, że mamy różne typy relacji, takie jak przyjaźń czy romantyczny związek, które przynoszą nam różne korzyści. Na przykład jesteśmy w związku, ale brakuje nam przyjaciół, lub mamy wokół siebie fajnych znajomych, ale brakuje nam bliskiej osoby. Ktoś może być sam, ale nie czuć się samotny, ktoś inny może odczuwać przeszywającą samotność, choć wokół będzie wiele bliskich mu osób. Podsumowując, poczucie samotności to subiektywny stan odczuwania braku wystarczających więzi, które nie spełniają naszych potrzeb, nie dają poczucia wsparcia i bezpieczeństwa.
Kiedy czujemy się najbardziej samotni?
To zależy. Dość istotnym czynnikiem będzie to, jak dana osoba podchodzi do kwestii samotności, jak ją odczuwa. To bardzo indywidualne. Ktoś może czuć się najbardziej samotny, kiedy nie będzie miał bliskiej relacji. Dla kogoś innego brak relacji nie jest wielkim problemem, bo wtedy łatwiej mu skupić się na sobie.
Często silne poczucie samotności pojawia się, kiedy wokół są bliskie osoby, które powinny nas rozumieć, a czujemy, że tak nie jest, kiedy relacja powinna dawać więź, wsparcie, zrozumienie, a zupełnie tego nie przynosi.
Są też sytuacje, które zazwyczaj dość mocno wpływają na poczucie samotności, jak chociażby śmierć kogoś bliskiego, zwłaszcza nagła. Wtedy poczucie dojmującego osamotnienia może być bardzo silne.
Mówi się, że samotność to choroba, a nawet epidemia XXI wieku. Jest aż tak źle?
Samotność towarzyszy nam od lat. Natomiast styl tej samotności nieco się zmienił i faktem jest, że ostatnie kilkadziesiąt lat daje nam coraz więcej przestrzeni do tego, żeby odczuwać samotność.
Jeszcze sto lat temu wielu ludziom trudno by było przetrwać w pojedynkę. Dzisiaj jedna osoba w gospodarstwie domowym jest w stanie spokojnie funkcjonować.
To również powoduje, że pojawiło się więcej możliwości, które narażają nas na poczucie samotności. Czy możemy mówić o epidemii? Epidemia zakłada nagły, drastyczny wzrost. Statystyki tego nie pokazują w odniesieniu do samotności, choć rzeczywiście jej poczucie dotyczy wielu osób i stanowi istotne wyzwanie.
Dotychczas o samotności mówiło się niemal wyłącznie w odniesieniu do ludzi starszych, szczególnie wdów. Jednak według Instytutu Pokolenia samotności regularnie doświadcza około 45 proc. Polaków w wieku 18-34 lat.
Samotność dotyka ludzi w każdym wieku. Jeżeli mówimy o osobach młodych, mamy co najmniej kilka wyzwań. Po pierwsze, chodzi nie tyle o posiadanie relacji, ile o to, żeby były one wystarczająco głębokie.
Dziś łatwo jest pójść w ilość relacji - w mediach społecznościowych mamy setki znajomych - ale trudniej zbudować wartościowe przyjaźnie.
Współczesne technologie są świetne. W wielu aspektach potrafią zmniejszyć poczucie samotności, ponieważ umożliwiają na przykład kontakt z krewnym, który mieszka daleko, ale jednocześnie powodują, że nasza uwaga bywa często przekierowana z relacji na zupełnie inne bodźce. Ludzie nie spędzają ze sobą czasu, nie rozmawiają, tylko są zapatrzeni w swoje telefony i każdy jest skupiony na czymś innym. Poza tym okres młodości to czas, kiedy w życiu pojawia się dużo istotnych zmian: edukacyjnych, zawodowych, ale również związanych z relacjami. Kończy się szkołę, studia i to niekiedy oznacza, że relacje, które były z nami przez kilka lat, nagle ulegają rozluźnieniu, albo wygasają, bo każdy idzie w swoją stronę. Pojawiają się też wyzwania związane z podjęciem pracy, przeprowadzką do innego miasta - to chwile, które wiążą się z potrzebą wsparcia i zrozumienia, a nieraz brakuje kogoś, z kim można byłoby o tym porozmawiać.
Zresztą w dzisiejszych czasach wyjątkowo łatwo odizolować się od innych. Możemy wręcz nie wychodzić z domu, a mimo to pracować, robić zakupy czy opłacać rachunki. Wszystkie te czynności jeszcze niedawno wymagały wyjścia do ludzi.
Budowanie więzi to też pewien trening umiejętności społecznych. W momencie kiedy nie mamy do tego zbyt wielu okazji, nawet tak błahych jak zakupy w sklepie, możemy mieć poczucie, że nasze kompetencje nie są wystarczające. To z kolei może prowadzić do sytuacji, w której część osób będzie miała poczucie, że choć zależy im na budowaniu więzi, to nie czują się kompetentne, myśląc, że sobie nie poradzą, albo że inni wcale nie chcą z nimi spędzać czasu. Tworzy się błędne koło: im bardziej chcą relacji, tym bardziej się wycofują.
Pisze pan: „W dawnych czasach samotność była luksusem dostępnym jedynie dla nielicznych. Posiadanie przestrzeni tylko dla siebie, wolnej od obowiązków społecznych, było czymś wyjątkowym, zarezerwowanym często wyłącznie dla osób wysoko postawionych lub mających specjalne przywileje. Jednak i dzisiaj w świecie pełnym zgiełku i ciągłej dostępności spowodowanej rozwojem technologii, znalezienie czasu na samotność wciąż może być postrzegane jako luksus”. Czasy się zmieniają, a ten aspekt naszego życia niewiele się zmienił.
Dawniej o samotność było technicznie trudniej. Dzisiaj dużo łatwiej możemy wygospodarować tę przestrzeń, tylko czasem sami ją sobie zabieramy. A świat sprzyja temu, bombardując nas tysiącami informacji, newsów i rzeczami, którymi powinniśmy się zająć natychmiast. To powoduje, że mamy poczucie, iż musimy wszystko wiedzieć, być ze wszystkim na bieżąco, ciągle dostępni, zawsze w kontakcie. Efekt bywa podobny do tego sprzed lat, tylko w dawnych czasach samotność wymagałaby zmian na poziomie społecznym, a obecnie to kwestia tego, żeby się zatrzymać i zastanowić, co mogę zrobić, żeby chociaż przez chwilę się ponudzić.
Często nuda jest postrzegana jako coś złego, tymczasem odrobina przestrzeni dla siebie jest niezwykle ważna dla naszego zdrowia psychicznego i poziomu kreatywności.
Dzisiaj mamy o wiele większą władzę nad tym, żeby mieć czas na samotność, tylko zbyt łatwo odpuszczamy i nie korzystamy z tego przywileju.
Czym różni się samotność od bycia samemu? Wielu lubi chodzić własnymi drogami i bez towarzystwa.
Jeśli jest to świadoma decyzja, może pozwalać na dobre i satysfakcjonujące życie. Gdy ktoś czuje się komfortowo z takim rozwiązaniem, ma poczucie wsparcia i akceptacji od osób wokół siebie, może dobrze funkcjonować. Ktoś jest samotnikiem, żyje sam, chodzi na samotne wędrówki, a mimo to nie odczuwa samotności, bo jeśli potrzebuje, ma do kogo zadzwonić, ma z kim się spotkać, tylko ma niewielką potrzebę relacji społecznej.
To kwestia bardzo indywidualna: są osoby, które gdy spotkają się ze znajomymi raz na pół roku, mają zaspokojoną potrzebę kontaktów na kolejne sześć miesięcy. A inni jak nie spotkają się z kimś codziennie, będą mieli poczucie, że są odizolowani od świata.
Kluczowe jest zrozumienie, że poczucie samotności jest subiektywnym stanem i nie jest bezpośrednio związane z liczbą osób wokół nas ani statusem związku.
Jedna z definicji słowa „samotny” to „żyjący sam, bez rodziny, przyjaciół”. Tymczasem wielu czuje się samotnie w pełnym domu. Jak to możliwe, że w rodzinie, wśród bliskich, też możemy czuć się samotni?
Często są to relacje, w których występują trudności w komunikowaniu się, dlatego mamy problem, żeby wspólnie żyć w codzienności. Jesteśmy niezrozumiani, czujemy się nieważni. Nasze oczekiwania są deprecjonowane, nie chce się o nich rozmawiać. Nasze potrzeby są przez drugą stronę zamiatane pod dywan, jako te nieistotne. Dochodzimy tu do aspektu jakości relacji. Możemy być otoczeni przez wiele osób, być w długotrwałym związku, w relacjach, które kiedyś powodowały, że nie byliśmy samotni, ale na przestrzeni lat zmieniły się nasze oczekiwania czy wartości.
Jeżeli będziemy mieli poczucie, że wśród bliskich nie ma osób, które stanowią dla nas wsparcie, są gotowe wysłuchać, zrozumieć, zaakceptować - to będziemy czuli się samotni.
Poczucie osamotnienia może też wywołać wrażenie, że w relacjach jest bardzo duża dysproporcja: my dajemy, angażujemy się, o wszystko dbamy, a druga osoba czy inne osoby już nie. Taki brak równowagi też może spowodować, że będziemy czuli się odrzuceni czy niewystarczająco cenieni. Istotnym krokiem jest, żeby to nazwać i dać sobie prawo do tego, że mogę czuć się samotny, nawet będąc w relacji.
Przypomina mi się fragment wiersza Rilkego: „Kiedy ludzie, co się nienawidzą, spać muszą razem - bardziej jeszcze sami: samotność płynie całymi rzekami”. Przejmujący obraz: rzeka nienawiści pomiędzy osobami...
Samotność w związku to zaskakująco częste zjawisko, niezwykle frustrujące i przytłaczające. Przyczyn tej sytuacji może być wiele. Zdarza się, że jakaś relacja od samego początku jest niezadowalająca i zwykle kończy się szybko. Natomiast często tak się dzieje, że niekorzystne zmiany w związkach następują niezauważenie. Pojawiają się pęknięcia na idealnej nawierzchni i dochodzi do sytuacji, kiedy druga osoba (albo my) przestaje nam poświęcać wystarczająco uwagi. Czasem dochodzi do różnego rodzaju zachowań przemocowych.
Na przestrzeni lat ludzie się zmieniają, zwykle o wiele bardziej, niż nam się wydaje. To oznacza, że nasze wartości, cele, wizje świata też mogą się zmieniać.
Czas mija i okazuje się, że coraz więcej rzeczy jest nie w porządku, a dwoje ludzi, którzy kiedyś byli sobie bardzo bliscy i mieli wspólną wizję świata, teraz się bardziej się nie lubi, niż lubi. I zdarza się, że chociaż przez lata byli zgodni i spójni, to z czasem zaczynają się od siebie oddalać. Następuje to bez nagłych zwrotów akcji, ale krok po kroku. I nagle się okazuje, że czują się samotni, będąc w związku. W relacjach ważna jest otwartość, mówienie o swoich potrzebach, ale też ciągła praca. Nawet jeśli na początku coś ustaliliśmy i było dobrze, to nie oznacza, że za pięć-dziesięć lat nadal tak będzie. Kiedy ludzie się zmieniają, trudno oczekiwać, że ich ustalenia będą nadal działały. Dlatego warto czasem zadać sobie pytanie: jak się czuję w relacji, czego potrzebuję, czy moje potrzeby są spełnione.
Czy samotność można wykorzystać w pozytywny sposób?
Oczywiście. Samotność bywa dla nas niezwykle wartościowa, wręcz niezbędna. Przy czym istotne są zarówno czas jej trwania, jak i proporcja względem czasu spędzanego z innymi.
Nawet jeżeli poczucie samotności nie jest stanem, którego byśmy sobie życzyli, może być świetnym momentem, żeby się zatrzymać i zastanowić nad tym, czego byśmy chcieli. Daje szansę, byśmy mogli zrozumieć swoje potrzeby albo zająć się czymś nowym.
Brak więzi daje nam pustkę, która paradoksalnie może być idealną przestrzenią do tego, żeby ją wykorzystać chociażby na poznanie siebie. Samotność może więc być użyteczna, zwłaszcza jeżeli nie trwa zbyt długo i jeżeli będziemy chcieli się jej pozbyć, będzie to łatwe do zrobienia. Najważniejszym punktem, na który warto zwrócić uwagę, jest kwestia czasu. Im dłużej odczuwamy samotność, tym większe jest prawdopodobieństwo, że może się to przełożyć na nasz stan zdrowia psychicznego i fizycznego. Poza tym pojawia się ryzyko, że przestaniemy podejmować próby wyjścia z samotności. A stąd blisko już do poczucia wyuczonej bezradności.
Czy to prawda, że samotność może objawiać się również biologicznie? Podobno ludzie samotni są mniej odporni, częściej się przeziębiają i jedzą więcej słodyczy.
Ludzie samotni często mają problemy z układem sercowo-naczyniowym czy niską odporność. Poczucie samotności może prowadzić do rozwiązań dających chwilową ulgę, ale niosących negatywne konsekwencje - czują się smutni, więc sięgają po czekoladę lub kieliszek wina. Istotny wpływ na nasze organizmy ma stres, często towarzyszący samotności.
Stres pojawia się, kiedy mamy wrażenie, że nie radzimy sobie z jakąś sytuacją. Bywa użyteczny, bo dodaje nam energii, żeby mimo wszystko sobie poradzić.
Tyle że istotnym zasobem przy rozwiązywaniu problemów jest też wsparcie innych, a kiedy nam go brakuje, może się okazać, że będziemy odczuwać długotrwały stres, który jest bardzo niekorzystny dla zdrowia.
Jakie inne sposoby nie działają na przytłaczające poczucie osamotnienia?
To często są proste rzeczy, które dają nam chwilowe poczucie ulgi, ale w dłuższej perspektywie mogą pogorszyć sytuację, bo na przykład spowodują, że będziemy odbierać siebie bardziej negatywnie, czy jeszcze bardziej się odizolujemy. Do takich sposobów należy nadmierne korzystanie z mediów społecznościowych, w których obserwujemy sztuczny, idealny świat i porównujemy do niego nasze samotne życie, co może prowadzić do obniżenia poczucia wartości. Samotność i poczucie wykluczenia społecznego mogą też prowadzić do wzrostu materializmu i konsumpcjonizmu. Jednak zakupy tylko chwilowo zagłuszają negatywne emocje, a na dłuższą metę prowadzą do pogorszenia samopoczucia i popadnięcia w błędne koło - gdy czuję się gorzej, kupuję nowe rzeczy, co przelotnie poprawia nastrój, a długoterminowo pogłębia problemy. Wiele osób, czując dyskomfort związany ze swoją aktualną sytuacją i jednocześnie mając poczucie, że trudno jest ją zmienić, przestaje podejmować próby i zamiast tego zaczyna żyć w alternatywnym świecie. Na przykład wyobrażają sobie, że mają fajny dom i szczęśliwą rodzinę. I to wszystko jest w porządku, dobrze jest sobie czasem pomarzyć, pomyśleć, czego byśmy chcieli. Problem pojawia się wtedy, kiedy marzycielstwo zaczyna zastępować nasz codzienny świat. Inną wymówką jest praca, która często bywa ucieczką od samotności.
Kluczowe jest zrozumienie, że wszystkie te „leki” na samotność działają tylko chwilowo i prowadzą do jeszcze poważniejszych problemów w przyszłości.
Zamiast szukać ulgi w używkach, mediach czy pracy, warto skupić się na długoterminowych rozwiązaniach.
Zatem jakie kroki należałoby podjąć, aby nie czuć się samotnym?
Możemy się skupić na trzech głównych obszarach. Pierwszy to my sami, nasze przekonania o tym, jacy jesteśmy, na ile akceptujemy siebie, na ile uważamy, że zasługujemy na to, żeby inni ludzie nas lubili, czy nie ulegamy złudzeniom poznawczym poprzez skupianie się na negatywnych informacjach z otoczenia, a pomijanie pozytywnych. Drugi obszar to praca nad tym, co moglibyśmy zrobić, żeby budować lepsze relacje. Na przykład jak lepiej się komunikować, mówić o swoich granicach, przeanalizować, jacy ludzie są wokół nas i porozmawiać z nimi o tym, co jest w porządku, a co jest nie tak. Trzecia rzecz to zadbanie o otoczenie, bo jeżeli brakuje nam ludzi, to czasem warto pomyśleć, skąd tych ludzi wziąć. I nie chodzi wyłącznie o poznawanie nowych znajomych. Czasem tworzenie środowiska to odbudowanie cennych relacji z przeszłości. Warto krok po kroku wprowadzać małe zmiany, robić eksperymenty i sprawdzać, czy jest lepiej, czy nie. Gdy coś się nie uda, trzeba wyciągnąć wnioski i spróbować raz jeszcze. Zachęcam do tego, żeby nie traktować samotności jako strasznego wyroku, chociaż rzeczywiście często powoduje cierpienie, tylko jako alarm motywujący do tego, żeby coś w swoim świecie zmienić.