Sieci rywalizują. Lidlaki kontratakują Świeżaki
Do sklepów Biedronki wróciły popularne wśród dzieci maskotki. Lidl zareagował szybko, ma podobne.
Od poniedziałku w Biedronkach w całym kraju można ponownie kupić lub wymienić zebrane podczas zakupów naklejki na nowe maskotki. Tym razem są to: Groszek Grześ, Rzodkiewka Żaneta, Borówka Basia i Kalafior Krzyś. Dodatkowo w promocji można zbierać punkty na „Świeżaki juniorów”. To niewielkich rozmiarów przywieszki na klucze lub do plecaka. Tu dzieci mogą zebrać jabłuszko Antosia, marchewkę Marysię, truskaweczkę Tosię, brokułka Bartusia, bakłażanka Błażejka czy czosnka Czesia.
Biedronka oficjalną informację o tym, że znowu będą świeżaki podała w zeszłym tygodniu w środę. Już w piątek sieć Lidl poinformowała, że tego samego dnia, co u konkurencji, rozpocznie się w ich sklepach sprzedaż lidlaków. Kolekcja maskotek Lidla obejmuje sześć najpopularniejszych wśród polskich konsumentów warzyw i owoców: jabłko, marchewkę, pomidora, brokuł, banana oraz śliwkę. Podobnych do tych, które były dostępne rok temu w Biedronce.
Cena regularna świeżaka to 49,99 zł, a lidlaka 9,99 zł. W pierwszym przypadku, jeśli chcemy kupić zabawkę taniej, musimy zbierać naklejki, które otrzymuje się za zakupy (za 40 zł 1 pkt, a z zarejestrowaną kartą „Moja Biedronka” 2 punkty).
Lidl w swoim komunikacie prasowym nie wspomina ani słowem, by lidlaki były odpowiedzią na ofertę konkurencyjnej Biedronki. Podaje tylko, że są odpowiedzią „na prośby i pytania klientów”.
Maskotki w Lidlu znikały od poniedziałku rana sukcesywnie. W sklepie na bydgoskim Miedzyniu chwilę po otwarciu widzieliśmy pierwszych pojedynczych kupujących. Ale po godz. 14, w innym sklepie na bydgoskim „Londynku” zostały już tylko dwie. Zainteresowanie świeżakami też było, ale nie znikały one tak szybko.
Czy wiecie, że kojarzoną w Polsce z Biedronką akcję Gang Świeżaków, w 2015 roku przeprowadził pierwszy portugalski Lidl? Sieć Biedronka tylko kupiła ten sam koncept marketingowy, co konkurent i wykorzystała go w Polsce z sukcesem.
- Gdy słyszę, że coś taniej ma Biedronka, za chwilę na pewno będzie to w promocji w Lidlu. I na odwrót - mówi pani Bożena spod Bydgoszczy. - Przykłady? Teraz brzoskwinie, a wcześniej mięso i masło.
Sieci rywalizują nie tylko cenami, ale także pensjami dla pracowników i reklamami.
Do czego może doprowadzić taka rywalizacja? - Do niczego złego - mówi Andrzej Faliński, niezależny ekspert rynku handlu w Polsce. - To szerszy proces przechodzenia dyskontów do innej strategii. Na rynku polskim bardzo ważna jest jakość. To rynek obfity, który wymusza obniżki, więc by mieć niską cenę i nie stracić na jakości, dyskonty wchodzą bardzo w reklamę, która generuje ruch w sklepach i tym samym pozwala zarabiać. Na polskim rynku najlepiej funkcjonują sklepy, które odchodzą od wizerunku siermiężnego dyskontu. To tzw. proces udelikatesowienia. Bardzo dobra jakość (co nie znaczy, że najlepsza), mniejszy asortyment, ale tylko taki, który cieszy się popularnością, a także promocja. Ci, którzy robią to najlepiej w swoich kategoriach, są u szczytu. Np. Lidl i Biedronka, Carrefour i Auchan, a kiedyś Piotr i Paweł z Almą. Te sieci, które skutecznie uprawiają promocyjną politykę mogą zyskać.
- To sklepy masowe - dodaje ekspert. - Biedronka ma ponad 2700 sklepów, Lidl 700, a Netto dochodzi do 400. Liderem jest Biedronka. To firma, która sprzedała za 43 mld zł w tym roku (w zeszłym za 41 mld zł). A Lidl w 2016 r. mimo mniejszej liczby sklepów miał 13 mld zł przychodu.
- To proces wynikający z konkurowania jakością, by mieć bardzo dobre produkty i tanie. Lidl i Biedronka robią to dobrze - dodaje Faliński. - A ci, którzy sprzedają im, mogą zyskać. Sieci próbują być przydatne codziennie przy małych zakupach, ale jednocześnie raz/dwa razy w tygodniu przy większych sprawunkach. Polska jest jedynym krajem, w którym udało się znaleźć makronisze wszystkim formatom sklepów, a udało mimo że przewaga była miażdżąca.